Najnowsze wpisy, strona 11


Smutek
Autor: canis
25 stycznia 2006, 21:23

Heh, ktos mnie czyta jeszcze. Podziwiam. Ja bym w połowie przestał czytać ta poprzednia notke. Smutno mi, samotność mnie dopadła i inne tam. To nie dół, ale jakos mnie cos takiego dopadło. Popijam martini i topię smutki. Robię to co zawsze odradzam znajomym. Ale ja poza blogiem nie mam gdzie sie wykrzyczeć. Nie chę tu pisać, czemu mi smutno. Czasami mam dość wszystkiego. Lk, strach, ból, smutek. Cos okropnego. Pół dni muzyki słucham, non stop sa to te same utwory, wkółko lecą. Płakać nie płaczę, potrafie sie zastopować. Ale smutno....wyjde z tego sam, tak bywa w życiu. Jednak pozdro, bo narazie nie będę pisał o tym szerzej.

Chwila refleksji
Autor: canis
25 stycznia 2006, 19:06

Zastanawiałem się co napisać dziś. Poszedłem spać o 4 nad ranem. To moja wina, zagadałem kolegę, nawet miło było poklikać. Ciekawa to osoba. Wstałem przed 12, tak wiem, że śpioch jestem. Trochę zjadłem, umyłem się sprawdziłem pocztę netową, zrobiłem jakieś przelewy bankowe przez neta, pogadałem z Mateuszem (fotki mi przez gg za pomocą kamerki pokazywał), poczytałem trochę. Teraz pierwsza kawa.

Moze opiszę trochę sytuację w domu panującą. Mieszkam w Gdyni, w domku jednorodzinnym z 1958 roku. W rodzinie jest on od ok. 1972 roku. Od 2003 roku Ja i mój starszy o 2 lata bracki jesteśmy jego głównymi właścicielami. Babcia z razcji ze seniorka, że "starsza" osoba zajmuje parter (3 pokoje, kuchnię i łazienkę [kibel i umywalka]). Dodatkowo 1 pokój (są razem 4) zajmuje lokatorka. Piętro. Zajmuję je Ja (1 pokój), brat i bratowa (zajmuja 2 pokoje). Mamy na górze swoją kuchnię, gotujemy razem. Jest wc, łazienka z wanna i umywalką. Pranie wspólnie robimy. Formalnie bracki jest właścicielem całego piętra, więc ja się tu nie kłócę jak coś zmieniaja czy remontują. Parter formalnie należy do mnie, ale babka ma dożywocie tam zapisane. Jak zejdzie to jest mój. Niestety, czeka mnie tam kapitalny remont. Jak wiadomo trzeba przy domku troche robić. Raczej się nie kłócimy, no czasami sprzeczki są. Mama narazie zagranicą jest, a jak przyjeżdza to pomieszkuje w swoim mieszkaniu. Nie z nami to plus, bo ja bym z nią długo nie wytrzymał juz. Jest jak bracki, też by chciała wiedziec gdzie wychodzę? z kim?, po co? kiedy wrócę? Przy nich ciężko życie intymne prowadzić. Rachunki. bracki nie ma pracy. Z pokoju i garażu sa jakies dochody. Ja mam rentę po ojcu (na coś sie facet przydał; nie lubiłem go za życia, dopiero jego śmierć wzmocniła mnie i doceniam że był w ogóle). Bratowa może będzie miała stałą pracę, bo tam gdzie eraz jest na umowę zlecenię chca ja zatrudnić. Babcia amerykańska emeryturę ma. Więc tak, jedzenie kupuje babcia i my. Rachunki wszystkie tylko Ja i brat, a własciwie pomaga nam matka która haruje jak wół na obcej ziemi. Długi bywają. Rodzina nam finansowo nie pomoże, ale moralnie, duchowo bardzo. Szczególnie mamy rodzina, jej rodzeństwo, nasi kuzyni, kuzynki jakoś trochę pomagają. Z matki rodzina zawsze się mozna było dogadać. Ze strony ojca znam ciotkę (moja pierwsza kuzynke raz przesuniętą - określenie genealogiczne) i jej dzieci (moich kuzyna i kuzynkę 2 stopnia - określenie genealogiczne), którzy w Niemczech mieszkają. Teraz kontak złapaliśmy z ojca bratem po 20 latach - mieszka w USA.

Co do mnie. Jestem skromny, czasami małomówny, cichy, spokojny. Czasami wybucham. Przyznam się że jeżeli chodzi o bicie sie to tylko z ojcem i brackim się tłukłem. Kłóciłem się głównie z brackim. Raczej lubię kompromis. Zawsze byłem samotnikiem, chyba nim pozostanę, bo nie widzę narazie możliwości poznania kogoś. Szukam juz trochę i się w tym wypalam, przestaje mi zależeć.

Kłamstwo ma krótkie nogi. Ja nie umię kłamać. A jak skłamie to czuje sie ochydnie. Więc unikam kłamstw. Kiedys pisałem o tolerancji. Chyba dlatego wszyscy często mi pisza o problemach swoich: Piotr ma tylko mnie, i tylko mi pisze co znowu nie tak, co ten Rafał narobił; Matusz - też mi swoje smutki pisze (dobrze sie rozumiemy); Ania - także swoje smutki u mnie wypłakuje. Ja umię słuchać i to wszyscy wyczuwaja i potem mam na głowię inne zmartwienia. Myslę często o problemach moich kolegów, koleżanek, swoich. Czasami staram się podnieść na duchu, doradzić itp. Niestety wiekszość osób mieszka w różnych rejonach Polski, nie mogę zaprosić na piwo i pogadać. Czy mam przyjaciół?????????? Za takowych uznaję Anię, koleżankę z liceum; Mateusza. Przed nimi tajemnic nie mam. Choć wiem, że zwalam na ich barki dużą odpowiedzialność i moje problemy. Ufność - ciężko mi tak od razu zaufać komuś. Boję się tego. Szczerość - piękna cecha. Niestety często bywa u mnie w domu że jak mówię szczerze i prawdę to czasami nie wierzą mi. Nieśmiałość - byłem kiedyś taki, pomału pozbywam się tego. Otwartość - raczej ostatnio sporo sie otworzyłem, nie siedzi mi wtedy zbyt dużo na psychice. Pewnie kiedyś si przejadę za tą otwartość. Dyskrecja - nikomu nie mówię to co mi powierzaja w dyskrecji, podstawowa zasada. Stracch - tego nie lubię, ale boję sie wielu rzeczy, mimo to że zawsze staram się tego nie ukazywać. Lenistwo - będę tepił to z siebie. Skromność - cecha która sie podoba wielu osobom. Zawsze byłem skromny i chyba juz taki pozostanę. Czasami czuj sie tak jakbym nosił wszystkie problemy tego świata. Nie szukam naszczęście nowych problemów. Jestem optymistą, lecz czasami mam momenty zwątpienia. Uprzejmość - spoko, dobrze mnie wychowano pod tym wzgledem. Zmiany - nie lubie ich, ale czasami ponoszę ryzyko zmian. Zanim wykonam ważny ruch, krok zastanawiam się długo. W chwili zagrożenia szybko podejmuję decyzje. Przestałem bać sie ludzi. Boję się swoich wyborów.

Dzis muzyki słucham, czytam. Teraz odpoczywam piszac notke i pijac kawę. Zwierzęta - lubię je, szczególnie psy. Jak mi się uda to może ich fotkę walnę na bloga kiedyś. Sa kochane. Pamitam, że jak mój pies się zgubił raz to szukałem go długo, po nocach płakałem. W kalendarzu napisałem coś co jest smutne i nie lubię tego czytac, ciekawe czy ktos to kiedyś przeczyta. Czy jestem płaczliwy???. Płacz oczyszcza. Kiedyś często w samotności płakałem sobie. Teraz nie, czasami mam ochotę, ale nie daję się pokusie. Powiem, że ostatnio płakałem na pogrzebie ojca - akurat tam nie miałem płakać (ale skoro nawet mój wujas, były policjant sie rozkleił to czemu miałem być gorszy, gorzej bo ciężko było powstrzymac łzy). Rodzina - mówi sie że najlepiej sie z nia na zdjciu wyglada. Rodzeństwo mojej matki i kuzyni z tej strony 1 stopnia są bardzo pomocni. Na ślubie brackiego zrobiliśmy sobie fotkę, całe kuzynowstwo od rodzenstwa mojej matki i para młoda. tak, co tu się nie działo, jakie przygotowania na slub były robione. Teraz to na mnie sie patrzy. Wczoraj bratowa myślała i myślała. Policzyła jak to ze ślubami w rodzinie jest i jakie mogę sie odbyć w przyszłości. Zdecydowanie w rodzinie dwie osoby zakomunikowały że nie śpieszno im do ożenku (czyli Ja i mój kuzynek). Mamusia to by juz wolała drugi ślub miec, mój. Ale po co mi to???? Nie wiem, nie myślę o tym. Narazie nic mi nie wychodzi. Tylko Mariusza spotkałem z którym warto było utrzymywać znajomość. Do dziś kontakt jest.

Ale referat wyszedł. Nie wiedziałem, ze ja takie teksty piszę. Nie lubie pisać. Na blogi.pl jestem za często jak mnie wczoraj poinformowały dwie osoby: Madzia i Marcin. Zaniedbałem inne portale. Ale teraz jakoś nie chce mi si ciągle po portalach skakać, nie mam czasu na to. A nauka....zabieram sie poważnie za nia. Całe ferie na książkach spędzę.

Pozdrawiam, życzę jak to w zwyczaju mam, miłego, spokojnego wieczoru. Przepraszam za ten długi tekst, to meczace cos takiego czytać. Dla Tych którzy wytrwaja dużą Buźkę ślę    

Wyjaśnienia
Autor: canis
25 stycznia 2006, 01:26

Czyżbym sie uzależnił????? Praktycznie to tylko dlatego tu teraz jestem, że chcę cos wyjaśnić, a moge potem zapomnieć. Teraz tak gadam z Piotrusiem na GG (moim kolega który lubi się mi wyrzalić jakie to problemy ma z Mlodym), na temat moich notek. Więc wyjasniam. Nigdy zabierajac sie do notki nie wiem co napiszę, pisze pod presja chwili. Często nie wiem co napisałem w notce. Dziś szczerze wiem, że pisałem w zeszłym tygodniu o masturbacji, erekcji, dziewczynach, chlopakach, ale to tylko główne zagadnienia. Nie wiem teraz dokładnie co tam napisałem. Wczorajszych notek nie kojarze. Dzis jeszcze wiem co pisałem we wtorek, bo praktycznie środa jest. Wiem, że to bełkot. Pewnie gdybym sam po napisaniu przeczytał co napisałem bym nic nie skumal z tego. Czasami czytajac Wasze ciekawe komentarze to nie wiem do czego nawiązują, i muszę zerknać w notke okiemjednym. To pamięć krótkotrwała. Aczkolwiek sporo zapamietuję z faktografii historycznej. Ale luki sie zdarzają. Daty oki, to proste. Pamiętam kiedy kto się urodził, kiedy maja niektórzy znajomi urodziny, kuzyni, kiedy sąsiad ma urodzinki itp. Z imieninami gorzej. Ale wracajac do notek, to w 99% pisze pod presja chwili, tylko wiem czasami co chce napisać, jaki watek poruszyć, ale nie wiem co dokładnie będzie notka zawierała. W piątek chciałem pisać duzo, ale przyznam, że w planach wiecej miałem napisac niz napisałem. Nie wiem czemu. Zrezygnowałem z czgoś, albo zapomniałem. Poprostu nigdy nie wiem co dokładnie napiszę. Prawda, szczerze piszę, po co mam zmyślać. Gdy kłamie szybko sie w kłamstwie gubię.

Po drugie, jestem kawoszem. Alkohol pijam sporadycznie. Piwo i wino-martini. Kawa, max 3 kubki dziennie. Herbata raczej od niej dzień zaczynam, ale nie zawsze. Papierosy - raz zapaliłem majac 11 lat (kuzynka mnie namówiła), wiecej nie próbowałem. Dziś jestem raczej przeciwnikiem palenia i niestety jestem uczulony na nikotynę. Narkotyki - nie brałem nigdy. No zdarzyło sie brać tabletki przeciwbólowe gdzie był narkotyk - o mało co bym juz nie zył. Ale odratowali mnie. To była głupota aby brac 7 tabletek, ale tak mnie łeb nawalał. W kazdym razie na dobre mi wyszło, bo raduje sie kazdym dniem, poprostu kocham życie. Dyskoteki - nie chodze na takowe, nie mam z kim i chyba zaspokojny jestem. Puby - jesli z kims to oki, idę. Oki, rozpisałem sie. Dobranoc

Pozdro
Autor: canis
24 stycznia 2006, 23:03

To znowu Ja. Jestem jakiś szczęśliwy z dnia i kina dziś. Bracki dziś widział, że notke pisałem na blogu i sie spytał czy ja bloga prowadzę. Powiedziałem że prowadzę od jakiegos czasu. Potem spytał co ja tam wypisuję. Powiedziałem ze takie tam bzdurki, teksty wolne, przemyślenia. Spoko, nie zna adresu. Ode mnie by nie dostał. I tak za duzo wie jak dla mnie. Na GG jak zwykle tłoczno u mnie. Musze sie ukryć bo inaczej to ręka mnie bedzie boleć i nici z masturbacji będą. Jutro śpie do południa, serio. Nikt mnie nie obudzi rano. Króliki kicaja znów. Spoko, nie jadłem jeszcze. Sa ładne, ale to szkodniki. Że uległem bratowej. To przez nia. Ona ma jakiś wpływ na mnie. Niektórzy koledzy też. Zawsze uwaznie słucham/czytam co mówią/pisza i kurde same madrości. ale nikt u diabła mnie sprać nie chce. Tylko bracki który by mnie z radościa skatował i moze Anioł Stróż. Heh, mam pecha, a na lanie zasłużyłem lub chłostę. Heh, z Madzia o seksie nawet już rozmawiam. Ludzie na gg to chcieli by mnie całego poznac ale po troszku, po troszku. Mam sekreciki jeszcze choć największa tajemnice zdradziłem. Pozdro 

Podziękowania
Autor: canis
24 stycznia 2006, 20:11

Zapomniałem dopisać czegoś w poprzedniej notce. Dziękuje Wszystkim którzy mnie motywują i gonia do książek, doceniam to. Nawet pomaga. Pozdrawiam

Kino
Autor: canis
24 stycznia 2006, 20:06

Złośliwość rzeczy martwych. Pisałem notkę z 20 minut i mi Internet Explorer się zawiesił. Trochę zły jestem. A wiec po moim wyjściu z domu musiałem czekac 13 minut na kolejkę SKM. Nie było aż tak zimno. Wysiadłem na Przymorzu i kilka kroków od stacji się poślizgnąłem. Noga i dupsko mnie trochę bolało. Mam śliskie buty. Na uczelni byłem między 12 a 13 i nic właściwie nie załatwiłem. Odebrałem ksero tylko. Legitymację nowa od miesiaca staram się wyciagnąć z dziekanatu, ciagle ponoć wolnych czyli pustych legitymacji nie mają. Dobrze ze stara mam. Dziś jakis egzam był bo wszyscy na czarno poubierani, no ja się chyba wyróżniałem, bo na jasno sie ubrałem. Żadnego z porządanych wykładowców już nie było, bo do 12:15 ponoć byli. Więc trochę się wkurzyłem, latałem po wydziale trochę zdenerwowany. No nic, powinienem po 11 być na wydziale. W kolejce SKM spotkałem kolegę, Anioła Stróża. Pojechaliśmy do SilverScreen kupić bilety do kina na "Opowieści z Narnii...". Ponieważ do filmu były ze 2 godziny jeszcze to na obiad poszlismy, tzn ja na śniadanie. O 16:00 obejrzałem reklamy, a potem film. Był nawet dobry. Ładne zdjęcia. Przyznam, że nawet dubbing mi za bardzo nieprzeszkadzał. Choć wolę w oryginale filmy. Po 18 film sie skończył, wyszlismy z kina.....a tu ciemno, zimno i wiatr. Ja mądry czapkę w kieszeni trzymałem. Ok. 19 byłem w domu. Pierwsze co to kawa - od 3 godzin za mną chodziła. W domu głowa mnie rozbolała z zimna i kaszel mnie zaczął meczyć, chyba zadyszka, heh. Dosć szybko szedłem. Teraz odpocznę. Psom zrobie jeść: srduszka kurze z makaronem. Jestem raczej kucharzem psim, ja gotuje i im kupuje jedzenie. Nie skarża się. Potem może coś poczytam. Życze Wszystkim spokojnego, ciepłego i miłego wieczoru.  

....
Autor: canis
24 stycznia 2006, 11:02

Wczoraj to o 1 zasnąłem gdzieś. Szybko. Z psami na łóżku. Rano spałem jak zabity. Obudził mnie pies o 9:30. Chciał mentosa (lubi z rana się wypraszać o niego) a ja spałem, więc podeptał mnie, pokulał sie po mnie wiec mnie zbudził. Wstałem, odpaliłem kompa aby przelew bankowy zrobić. Bratkowa drastycznie z łóża małżeńskiego leniwego małżonka wywaliła. Potem bratowa zjadał śniadanie z resztki margaryny. Wiec dziś typowo bez śniadania o herbacie jestem. Zaraz na uczelnię mykam. Dziękuje za te ponaglenia do nauki, serio aż takim leniem nie jestem. Trochę czytam, dzis się zmuszę. Wczoraj mnie tak oczy bolały że wieczorem unikałem rozmów na gg, w monitor nawet starałem się jaknajmniej patrzeć. Ale przed snem zakropiłem oczy. Dziś kino z Aniołem Stróżem. Mój kuzyn na gg życzył mi zaliczenia egzaminów, bo ja mu to samo zyczyłem dwa dni temu. Ma refleks, pewnie balował znowu. Przydałoby mu się jednak małe lanie. Dziś zamierzam tylko wieczorem napisać jeszcze bo jak Magda napisała to uzaleznia. Spadam. Życzę miłego, spokojnego i ciepłego dnia. 

Hmmm
Autor: canis
23 stycznia 2006, 20:58

Hmmm....po powrocie do domu po 13 juz nigdzie nie wychodziłem. Znowu opiernicz dostałem. Bratowa robiła obiad i jej garnek przeszkadzał nie umuty, a ja w nim psom robiłem ostatnio jeść i chyba jej na podłoge poleciał. Troche psioczyła. Od razu bracki oberwał, że wstawia mnustwo naczyć i w ogóle nigdy nie zmywa. Widać, ze rodzina hehe. Dziś mnie oczy bolę. Musze je potem zakroplić. Buty wypastowałem. Magda mi dzis poświęciła trochę czasu, za co jej dziękuje. Noel kilka miłych słów napisał, ze sam byłem w szoku lekkim. Jednak jest bardzo ciekawa osoba, nie da sie ukryć. Dziś doszedłem do wniosku, że poznałem 3 osoby na blogu, które maja trochę ze mna wspólnego (szkoła czy jakies cechy wspólne). Nie liczyłem, że kogoś tu poznam, ale nie żałuję. Osoby z którymi mam kontakt mają zapewniona dyskrecję z mojej strony. Wiem, ze musze popracować nad sobą, nawet pure_sincerty mnie do książek wygoniła. Dziś w nocy ciężko spałem, bo mój chomik jak pije wodę to wydaje odgłosy jaki sekretarka pisała na maszynie do pisania. Przezwałem ją "sekretarka". Jestem niewyspany. Jak do 1 wytrzymam to bedzie cud. Jutro znowu na uczelnię i tak codziennie, coś zawsze do załatwienia jest. Przed nami Wielkanoc....ciekawe czy bratowa pozwoli w tym roku dwa króliki upiec, hehe. Mój wujek by chętnie zjadł. Psy cały dzień bawią się i zaczepiaja mnie. Dzis podumam jeszcze, może coś w tv bedzie. Heh, idę złapać runcajsa, bo psy się obijaja i królików nie ganiają. A te w najlepsze po całej chałupie sie rozlatały.

Pozdro dla Wszystkich - a za noela kciuki trzymam.  

Idiota!!!!
Autor: canis
23 stycznia 2006, 14:10

Ale idiota ze mnie. Miałem w weekend wyczyścić buty zimow. Oczywiście przyznam się bez ogródek, że nic nie zrobiłem w ten weekend. Dwa dni zmarnowałem, na spaniu, na obijaniu się itp. Poszedłem dziś w butach raczej jesiennych, takich do kostek, ale na sniegu, który w trójmieście zawitał, czułem się jakbym był w samych skarpetkach. Dlatego jak najszybciej wracałem do domu, muszę wypastować buty. Oczywiście na wejściu bratowa mi dała "zjebe". Bo wczoraj garnek mały po czymś tam na patelnię połozyłem brudną. Cóż, rękoczynów nie było, tylko zaczerwienienie się z głupoty. Nie wiem co się dzieje, muszę się w garść wziąść. Lenistwo wykurzyć. Moze zbiorę kuzynów aby mi łomot spuścili, może sie obudzę. Brackiego wole nie prosić, bo on bedzie zanadto sie cieszył, jakby pierwszy raz w zyciu gwizdkę miał obchodzić, a ja prawdopodomnie bym był zlinczowany. Prawdę mówiac nie powiem, że lanie jest złe, za małolata dostawałem po dupie i jakoś byłem pilny. A potem brak nadzoru matrony, brak ojca, tak, lenistwo. Zostałem jakby sam sobie. Teraz bratowa poprosiła mnie abym kurz poscierał w pokoju, bo ponoć w weekend się deklarowałem do tego. Dzieki za Anioła Stróża, który jak mi oznajmił przypilnuje mnie do obrony. Muszę się serio zmienić, totalnie mi wstyd za siebie.

A teraz ide pastować buty, abym jutro nie musiał znowu w "skarpetkach" iść na uczelnię. Pozdro

Rano - szok
Autor: canis
23 stycznia 2006, 09:25

Z przyczyn przeróżnych poszedłem chyba o 2 gdzieś spać. Jestem trochę unhappy, bo nie przeczytałem nawet linijki tekstu w książce żadnej przez miniony weekend. Ciągle albo brat skupienia, albo niechęć, albo mamusia na gg (ta to ględzi, heh). Zgodnie z zegarkiem o 7:00 włączyło mi się radio na pobudkę. Więc w łóżku przeleżałem do 8:00. Dochodziłem do siebie. O 8:00 na pobódkę dzwonił mój Anioł Stróż. Odrazu esa napisałem, że przytomny jestem. I bym odrazu wstał, gdyby nie Jacky (pies mojego brackiego, kanapowiec) sie nie położył przy mnie na łóżku. Z łóżka wstałem zaraz gdzies po 8:32. Prysznic mnie całkowicie obudził. Złożyłem łóżeczko, bo inaczej by psy się na nim bawić zaczęły (zawsze je zbieram bo by to łóżko niezłą katastrofę przeszło juz). Jeszcze śniadanko, golenie itp. Wystroiłem się jakbym na randke szedł, a jadę tylko na uczelnię polukać co się dzieje. Pewnie szybko wrócę. Heh, oko mnie boli, bo szampon mi wleciał, przyjdę to zakroplę. Hehe, śmieje się, bo gdybym jeszcze do tej koszuli krawat założył to by podejrzane było. Nikt by mi w wypad na uczelnie nie uwieżył. Dzis początek sesji egzaminacyjnej, więc zajęć nie ma. Ale muszę porozglądać się. Dobra, to se lecę....wieczorkiem notk strzele jeszcze. 

Szczerze, to chyba w styczniu jeszcze tak wcześnie nie wstałem. Chyba 10 to najwcześniejsza godzina. Troche sam jestem w szoku, że wstałem.