Archiwum 25 stycznia 2006


Jest oki
Autor: canis
25 stycznia 2006, 23:06

Piszę abyście się nie zamartwiali o mnie. To nie ma sensu. Humor sam sie poprawi. Martini go poprawia. Poprostu samotność mi dokuczyła. Nie che o tym dalej myśleć. Dokończę drugiego kieliszka Martini i dwie kawy wypije, postawią mnie na nogi. Poczytam cos. Nie chce sie smutkać. Nawet TV nie właczam, wystarcza muza. Moze ją zmienie bo od 14 ciągle to samo leci. Madzia, dzieki za te teksty, są fajne. Może porozsyłam kilka śmiesznych maili znajomym. Moze jakies fotki porozsyłam, bo chyba ktos mnie kiedyś prosił. Troche zaniedbałem znajomości. Dzis nie miałem ochoty klikać. Nie chcę nikogo obarczać moimi smutkami. Pocieszam sie czasami ze inni mają gorsze kłopoty i problemy.

Z bratowa sie nie zrozumiałem. Ubrałem sie ładnie w jasne dzinsy, koszule niebieska jasna odświętna. A ta mi abym sie przebrał, w cos normalnego. Jeszcze chce mnie z kuzynem na zakupy wysłac aby mi cos doradził. Heh. Ja tu kasy nie mam na zbyciu duzo a kuzyn czasu nie ma więc się nie martwie. Chodż okularki pomógł mi dobre wybrać, ale ile go prosiłem aby czas znalazł. Spoko i tak Jego lubie i bratową. W poniedziałek jej kupie nowego "Harry'ego Potter'a". No nic, ide się od smutków ratować. Pozdro.  

Smutek
Autor: canis
25 stycznia 2006, 21:23

Heh, ktos mnie czyta jeszcze. Podziwiam. Ja bym w połowie przestał czytać ta poprzednia notke. Smutno mi, samotność mnie dopadła i inne tam. To nie dół, ale jakos mnie cos takiego dopadło. Popijam martini i topię smutki. Robię to co zawsze odradzam znajomym. Ale ja poza blogiem nie mam gdzie sie wykrzyczeć. Nie chę tu pisać, czemu mi smutno. Czasami mam dość wszystkiego. Lk, strach, ból, smutek. Cos okropnego. Pół dni muzyki słucham, non stop sa to te same utwory, wkółko lecą. Płakać nie płaczę, potrafie sie zastopować. Ale smutno....wyjde z tego sam, tak bywa w życiu. Jednak pozdro, bo narazie nie będę pisał o tym szerzej.

Chwila refleksji
Autor: canis
25 stycznia 2006, 19:06

Zastanawiałem się co napisać dziś. Poszedłem spać o 4 nad ranem. To moja wina, zagadałem kolegę, nawet miło było poklikać. Ciekawa to osoba. Wstałem przed 12, tak wiem, że śpioch jestem. Trochę zjadłem, umyłem się sprawdziłem pocztę netową, zrobiłem jakieś przelewy bankowe przez neta, pogadałem z Mateuszem (fotki mi przez gg za pomocą kamerki pokazywał), poczytałem trochę. Teraz pierwsza kawa.

Moze opiszę trochę sytuację w domu panującą. Mieszkam w Gdyni, w domku jednorodzinnym z 1958 roku. W rodzinie jest on od ok. 1972 roku. Od 2003 roku Ja i mój starszy o 2 lata bracki jesteśmy jego głównymi właścicielami. Babcia z razcji ze seniorka, że "starsza" osoba zajmuje parter (3 pokoje, kuchnię i łazienkę [kibel i umywalka]). Dodatkowo 1 pokój (są razem 4) zajmuje lokatorka. Piętro. Zajmuję je Ja (1 pokój), brat i bratowa (zajmuja 2 pokoje). Mamy na górze swoją kuchnię, gotujemy razem. Jest wc, łazienka z wanna i umywalką. Pranie wspólnie robimy. Formalnie bracki jest właścicielem całego piętra, więc ja się tu nie kłócę jak coś zmieniaja czy remontują. Parter formalnie należy do mnie, ale babka ma dożywocie tam zapisane. Jak zejdzie to jest mój. Niestety, czeka mnie tam kapitalny remont. Jak wiadomo trzeba przy domku troche robić. Raczej się nie kłócimy, no czasami sprzeczki są. Mama narazie zagranicą jest, a jak przyjeżdza to pomieszkuje w swoim mieszkaniu. Nie z nami to plus, bo ja bym z nią długo nie wytrzymał juz. Jest jak bracki, też by chciała wiedziec gdzie wychodzę? z kim?, po co? kiedy wrócę? Przy nich ciężko życie intymne prowadzić. Rachunki. bracki nie ma pracy. Z pokoju i garażu sa jakies dochody. Ja mam rentę po ojcu (na coś sie facet przydał; nie lubiłem go za życia, dopiero jego śmierć wzmocniła mnie i doceniam że był w ogóle). Bratowa może będzie miała stałą pracę, bo tam gdzie eraz jest na umowę zlecenię chca ja zatrudnić. Babcia amerykańska emeryturę ma. Więc tak, jedzenie kupuje babcia i my. Rachunki wszystkie tylko Ja i brat, a własciwie pomaga nam matka która haruje jak wół na obcej ziemi. Długi bywają. Rodzina nam finansowo nie pomoże, ale moralnie, duchowo bardzo. Szczególnie mamy rodzina, jej rodzeństwo, nasi kuzyni, kuzynki jakoś trochę pomagają. Z matki rodzina zawsze się mozna było dogadać. Ze strony ojca znam ciotkę (moja pierwsza kuzynke raz przesuniętą - określenie genealogiczne) i jej dzieci (moich kuzyna i kuzynkę 2 stopnia - określenie genealogiczne), którzy w Niemczech mieszkają. Teraz kontak złapaliśmy z ojca bratem po 20 latach - mieszka w USA.

Co do mnie. Jestem skromny, czasami małomówny, cichy, spokojny. Czasami wybucham. Przyznam się że jeżeli chodzi o bicie sie to tylko z ojcem i brackim się tłukłem. Kłóciłem się głównie z brackim. Raczej lubię kompromis. Zawsze byłem samotnikiem, chyba nim pozostanę, bo nie widzę narazie możliwości poznania kogoś. Szukam juz trochę i się w tym wypalam, przestaje mi zależeć.

Kłamstwo ma krótkie nogi. Ja nie umię kłamać. A jak skłamie to czuje sie ochydnie. Więc unikam kłamstw. Kiedys pisałem o tolerancji. Chyba dlatego wszyscy często mi pisza o problemach swoich: Piotr ma tylko mnie, i tylko mi pisze co znowu nie tak, co ten Rafał narobił; Matusz - też mi swoje smutki pisze (dobrze sie rozumiemy); Ania - także swoje smutki u mnie wypłakuje. Ja umię słuchać i to wszyscy wyczuwaja i potem mam na głowię inne zmartwienia. Myslę często o problemach moich kolegów, koleżanek, swoich. Czasami staram się podnieść na duchu, doradzić itp. Niestety wiekszość osób mieszka w różnych rejonach Polski, nie mogę zaprosić na piwo i pogadać. Czy mam przyjaciół?????????? Za takowych uznaję Anię, koleżankę z liceum; Mateusza. Przed nimi tajemnic nie mam. Choć wiem, że zwalam na ich barki dużą odpowiedzialność i moje problemy. Ufność - ciężko mi tak od razu zaufać komuś. Boję się tego. Szczerość - piękna cecha. Niestety często bywa u mnie w domu że jak mówię szczerze i prawdę to czasami nie wierzą mi. Nieśmiałość - byłem kiedyś taki, pomału pozbywam się tego. Otwartość - raczej ostatnio sporo sie otworzyłem, nie siedzi mi wtedy zbyt dużo na psychice. Pewnie kiedyś si przejadę za tą otwartość. Dyskrecja - nikomu nie mówię to co mi powierzaja w dyskrecji, podstawowa zasada. Stracch - tego nie lubię, ale boję sie wielu rzeczy, mimo to że zawsze staram się tego nie ukazywać. Lenistwo - będę tepił to z siebie. Skromność - cecha która sie podoba wielu osobom. Zawsze byłem skromny i chyba juz taki pozostanę. Czasami czuj sie tak jakbym nosił wszystkie problemy tego świata. Nie szukam naszczęście nowych problemów. Jestem optymistą, lecz czasami mam momenty zwątpienia. Uprzejmość - spoko, dobrze mnie wychowano pod tym wzgledem. Zmiany - nie lubie ich, ale czasami ponoszę ryzyko zmian. Zanim wykonam ważny ruch, krok zastanawiam się długo. W chwili zagrożenia szybko podejmuję decyzje. Przestałem bać sie ludzi. Boję się swoich wyborów.

Dzis muzyki słucham, czytam. Teraz odpoczywam piszac notke i pijac kawę. Zwierzęta - lubię je, szczególnie psy. Jak mi się uda to może ich fotkę walnę na bloga kiedyś. Sa kochane. Pamitam, że jak mój pies się zgubił raz to szukałem go długo, po nocach płakałem. W kalendarzu napisałem coś co jest smutne i nie lubię tego czytac, ciekawe czy ktos to kiedyś przeczyta. Czy jestem płaczliwy???. Płacz oczyszcza. Kiedyś często w samotności płakałem sobie. Teraz nie, czasami mam ochotę, ale nie daję się pokusie. Powiem, że ostatnio płakałem na pogrzebie ojca - akurat tam nie miałem płakać (ale skoro nawet mój wujas, były policjant sie rozkleił to czemu miałem być gorszy, gorzej bo ciężko było powstrzymac łzy). Rodzina - mówi sie że najlepiej sie z nia na zdjciu wyglada. Rodzeństwo mojej matki i kuzyni z tej strony 1 stopnia są bardzo pomocni. Na ślubie brackiego zrobiliśmy sobie fotkę, całe kuzynowstwo od rodzenstwa mojej matki i para młoda. tak, co tu się nie działo, jakie przygotowania na slub były robione. Teraz to na mnie sie patrzy. Wczoraj bratowa myślała i myślała. Policzyła jak to ze ślubami w rodzinie jest i jakie mogę sie odbyć w przyszłości. Zdecydowanie w rodzinie dwie osoby zakomunikowały że nie śpieszno im do ożenku (czyli Ja i mój kuzynek). Mamusia to by juz wolała drugi ślub miec, mój. Ale po co mi to???? Nie wiem, nie myślę o tym. Narazie nic mi nie wychodzi. Tylko Mariusza spotkałem z którym warto było utrzymywać znajomość. Do dziś kontakt jest.

Ale referat wyszedł. Nie wiedziałem, ze ja takie teksty piszę. Nie lubie pisać. Na blogi.pl jestem za często jak mnie wczoraj poinformowały dwie osoby: Madzia i Marcin. Zaniedbałem inne portale. Ale teraz jakoś nie chce mi si ciągle po portalach skakać, nie mam czasu na to. A nauka....zabieram sie poważnie za nia. Całe ferie na książkach spędzę.

Pozdrawiam, życzę jak to w zwyczaju mam, miłego, spokojnego wieczoru. Przepraszam za ten długi tekst, to meczace cos takiego czytać. Dla Tych którzy wytrwaja dużą Buźkę ślę    

Wyjaśnienia
Autor: canis
25 stycznia 2006, 01:26

Czyżbym sie uzależnił????? Praktycznie to tylko dlatego tu teraz jestem, że chcę cos wyjaśnić, a moge potem zapomnieć. Teraz tak gadam z Piotrusiem na GG (moim kolega który lubi się mi wyrzalić jakie to problemy ma z Mlodym), na temat moich notek. Więc wyjasniam. Nigdy zabierajac sie do notki nie wiem co napiszę, pisze pod presja chwili. Często nie wiem co napisałem w notce. Dziś szczerze wiem, że pisałem w zeszłym tygodniu o masturbacji, erekcji, dziewczynach, chlopakach, ale to tylko główne zagadnienia. Nie wiem teraz dokładnie co tam napisałem. Wczorajszych notek nie kojarze. Dzis jeszcze wiem co pisałem we wtorek, bo praktycznie środa jest. Wiem, że to bełkot. Pewnie gdybym sam po napisaniu przeczytał co napisałem bym nic nie skumal z tego. Czasami czytajac Wasze ciekawe komentarze to nie wiem do czego nawiązują, i muszę zerknać w notke okiemjednym. To pamięć krótkotrwała. Aczkolwiek sporo zapamietuję z faktografii historycznej. Ale luki sie zdarzają. Daty oki, to proste. Pamiętam kiedy kto się urodził, kiedy maja niektórzy znajomi urodziny, kuzyni, kiedy sąsiad ma urodzinki itp. Z imieninami gorzej. Ale wracajac do notek, to w 99% pisze pod presja chwili, tylko wiem czasami co chce napisać, jaki watek poruszyć, ale nie wiem co dokładnie będzie notka zawierała. W piątek chciałem pisać duzo, ale przyznam, że w planach wiecej miałem napisac niz napisałem. Nie wiem czemu. Zrezygnowałem z czgoś, albo zapomniałem. Poprostu nigdy nie wiem co dokładnie napiszę. Prawda, szczerze piszę, po co mam zmyślać. Gdy kłamie szybko sie w kłamstwie gubię.

Po drugie, jestem kawoszem. Alkohol pijam sporadycznie. Piwo i wino-martini. Kawa, max 3 kubki dziennie. Herbata raczej od niej dzień zaczynam, ale nie zawsze. Papierosy - raz zapaliłem majac 11 lat (kuzynka mnie namówiła), wiecej nie próbowałem. Dziś jestem raczej przeciwnikiem palenia i niestety jestem uczulony na nikotynę. Narkotyki - nie brałem nigdy. No zdarzyło sie brać tabletki przeciwbólowe gdzie był narkotyk - o mało co bym juz nie zył. Ale odratowali mnie. To była głupota aby brac 7 tabletek, ale tak mnie łeb nawalał. W kazdym razie na dobre mi wyszło, bo raduje sie kazdym dniem, poprostu kocham życie. Dyskoteki - nie chodze na takowe, nie mam z kim i chyba zaspokojny jestem. Puby - jesli z kims to oki, idę. Oki, rozpisałem sie. Dobranoc