Archiwum marzec 2006


Trudno, takie życie
Autor: canis
26 marca 2006, 15:02

I jest weekend. Niedziela, godzina 14:30. Cóż ostatnio nie chciało mi się pisać. W czwartek byłem zdruzgotany, podłamany wręcz. Na uczelni będę musiał pobyć jeszcze rok. Jedna pani doktor (aby nie pisać brzydko bo inaczej ja określam) u której miałem dwa przedmioty powiedziała, że mi i tak nie zaliczy ćwiczeń nawet jakbym chodził i zaliczał. Słyszałem od pani z lektorium (biblioteka instytutowa historii), że ta owa p. dr jest wkurwiajaca. Dużo studentów ma z nią problemy. Ponoć na zajęciach durne pytania zadaje, na pytanie studenta odpowiada pytaniem i jest ogólnie niewrażliwa i nie ma podejścia dydaktycznego i wychowawczego. Dogadać się z nia nie mozna. Nawet do dyrekcji jak nie wyżej są skargi na nia. Oczywiście trzeci przedmiot też mam w tył, bo jeden pan dr nie chciał mi pozwalać zaliczać przedmiotu z I semestru. Więc mam narazie 3 przedmioty w plecy. W piątek odbyłem rozmowę z promotorem. Wow, szczerze bałem się tej rozmowy, ale jest dobrze. Przedstawiłem mu swoje dokonania i mam temat pracy magisterskiej: "Położenie Kościoła katolickiego w Polsce w świetle Raportów Rocznych Ambasady Brytyjskiej w Polsce w latach 1945 - 1955". Teraz muszę najpierw 1-2 pozycje z literatury przeczytać i odnieść to do raportów i przedstawić to promotorowi. Potem Sokratesa z p. doktorem został odwołany, bo mu połączono zajęcia zaoczne z sokratesem w piątek, tzn. zajęcia nachodziły na siebie. Poszedłem na 13:15 na drugiego Sokratesa (wykłady w jęz. angielskim) - tu nastąpił brak sali (tzn. nie było klucza od sali), więc poszliśmy do pokoju pani doktór na wykład. Było nas 7-8 więc się pomieściliśmy. O 14:45 po skończeniu wykładu poszedłem do lektorium. Z pania Ania skleiłem książkę, którą zniszczyłem niechcąco (grzbiet się odczepił). Oczywiście poplotkowałem trochę. Pytania o mojej rodzinie itp były i o pracownikach uczelni też. Ale tu nie chciałem być nachalny pytaniami. W sumie z lektorium wyszedłem o 16:20, a lektorium do 15:00 jest czynne. Ale nie żałuję, było miło, nikt nam nie przeszkadzał. Potem powrót do Gdyni i obiad u kolegi, bo zaproszony byłem, a jego mama pode mnie zrobiła barszcz i naleśniki. W sumie piątek był dla mnie męczący i gdzieś ok. 1 w nocy zasnąłem. Sobota. Wstałem gdzies po 12. Ponosiłem drzewo z bratem. Po 15 przyjechała bratowa z pracy. Mieli jechać do jej matki na jakiś wieczorek rodzinny i w niedzielę wrócić. No ale była awantura. Bratowa się dziwna zrobiła, i to nie pierwszy raz taki numer wywinęła. Dostawała kasę aby popłacić jakieś rachunki a rachunków nie płaciła. W jej szafie bracki znalazł kilka kopert z rachunkami jeszcze nie otwartymi. Nawet wezwania do zapłaty. W sumie gdyby w sobotę nie odebrał jakiś 2-3 wezwań do zapłaty by nic nie wyszło. Pytanie gdzie jest cholera forsa. W sumie strach dawać kasę bratowej aby cos zapłaciła bo są nikłe szanse że to zapłaci. Ja spłaciłem w tym tygodniu im prezent ślubny. Okno w ratach, czyli jakieś 1200-1300zł. Drogi prezent. W sumie po awanturze gdzie bracki szafę bratowej rozwalił, tzn wyrwał drzwi z zawiasów, ona chciała jechać autobusem a on chciał zostać w domu. Ale pojechał, bo powiedział, że powie swojej teściowej o poczynaniach jej córuni. Ja oczywiście się nie mieszałem do awantury, siedziałem z pieskami w pokoju i cosik robiłem. Pojechali po 17. Zostałem sam. Babcia ma ciągłe zmiany ciśnienia, źle się czuje. W sumie ma 83 lata. Ja to w żadkości bywa lezy w łóżku, co następuje jak naprawdę źle się czuje. Do lekarza to nie pójdzie, tylko do okulisty. Ach te osoby starej daty. Ja sobotę trochę naukowo spędziłem. Odwiedził mnie Anioł Stróż, pokazałem jak sobie pomieszkuje. W sumie ja siedziałem do 6 nad ranem, przez tą zmianę czasu. Obejrzałem 3 filmy i czytałem, notatki robiłem itp. Dziś wstałem po 12. Zaraz do nauki sie zabieram. Babcia dalej się źle czuje. Brat ma do 16 przybyć do domu. Dobra...to tyle co u mnie. Jestem spokojny, czuję się nawet dobrze, choć cukier często spada. Głowa boli mnie także często, głównie wieczorami. Studiami aż tak się nie przejmuje. Wiem, że większość zaliczę i mogą tylko 3-4 przedmioty zostać do zrobienia w następnym roku, nie wiem jeszcze jak to z formalnego punktu widzenia jest. Ale trudno się mówi. Ważne ze jednak chcę skończyć te studia. No nic pozdrawiam bo rzeczywiście czas ucieka a ja mam trochę do zrobienia. Pozdrawiam serdecznie w niedzielne popołudnie.

Lektorium
Autor: canis
22 marca 2006, 20:29

Nie powinienem dziś pisać, bo i tak czasu mało mam a roboty na jutro od groma. Dziś doszedłem do wniosku, że muszę zacząć codziennie budzić się o 7:00 (z wyjatkiem weekendów....muszę się kiedys wysypiać). Dziś od 10:00 do 14:10 spędziłem czas w lektorium....czytałem, robiłem notatki, uczyłem się. W sumie dobrze mi się tam czas spedziło. Ale ostatnio jestem odwodniony, mało piję i mało zaczynam jesc. Dziś zjadłem rano kawałek chleba ryżowego i potem jak wracałem do domu dopiero. Bracki dziś zadzwonił do mnie z informacja, że jakaś paczka przyszła do mnie. Powiedziałem, że książka. Oczywiście musiał otworzyć....była tam kartka od Anioła Stróża wyrażajaca przyjaźń wysłana przez Merlin.pl . Bracki wszystko przeczytał, oprócz książki. Dostałem w przesyłce prezent - książkę "Harry Potter i Książę Półkrwi." . Na numizmatyce dziś trochę odleciałem, choć musiałem pewne rozpiski szans i strat zrobić hehe. Potem poszedłem do jednego pana doktora z zapytaniem czy mogę zaliczać przedmiot nie będąc zapisanym na niego (przedmiot z pierwszego semestru). Facet miły, rozbawił mnie, pozwolił jaknajbardziej. Więc za tydzień zaliczam pierwszy temat. Chyba zrobię jedną nieobecność na numizmatyce. Byłem na zdrowym obiadku domowym u kolegi i do domku po 19 dotarłem. O kawie marzę. Niestety mam trochę nauki na jutro i jestem wręcz przerażony....nie wiem kiedy u licha spać pójdę. Jutro od 9:00 do 18:00 na uczelni siedzę i w tym mam troszkę tylko czasu wolnego. Na zajęciach zacząłem chodzić z Ice tea Lemon bo jak wspomniałem odwodniony jestem. Dziennie możle litr plynów piję. Dobra idę się pouczyć, moze potem krótka przerwę zrobię aby nie zwariować. Pozdrawiam Was i życze miłego czwartku, choć dla mnie będzie fatalny zapewne.

 

Wiosna???
Autor: canis
21 marca 2006, 21:49

Wiosna się zaczęła, hehe, jak ktos zauważy jej objawy niech da znać. Wczoraj był Dzień dziekański i się na uniwerku, tuż przy moim wydziale zaczęła się Targi uczelniane. Ja jednak spedziłem ten dzień nie na nauce, choć powinienem, ale na czyms milszym. Bracki zawiózł DVD moje do naprawy, ponoć jutro ma się dowiedzieć kiedy odebrać, trzeba oprogramowanie ponoć zmienić. W sumie wieczorem poczytałem sobie, i położyłem się ok. 1 spać. Niestety, przez około godzinę nie mogłem zasnąć. W drugim pokoju, za drzwiami zamkniętymi, a u mnie za ścianą bratowa z bratem się kłócili. Ja się nie mieszałem w to, choć wolałbym zasnąć. Dziś trudno mi było rano wstać. Ostatecznie nie pojechałem rano na zajęcia, a na Historię kultury materialnej na 15:00. Zajęcia dotyczyły inwentarzy. Nawet ciekawe było. Na wykład o 17:00 nie poszedłem, nie chciało mi się. Przyjechałem do domku, poczytuje książki, gadam na gg, piję kawę i mnie głowa napierdziela. W sumie to zły na siebie jestem. W sobotę byłem jakiś nieswój, odbiło mi i trochę głupio myślałem....wysłałem dwom osobom maile o głupiej treści, jakbym miał do nich o cos pretensje. W sumie teraz mi głupio. Zauważyłem, że mam obrzydzenie do ziemniaków, jakoś nie mogę ich jeść, nie dobrze mi się robi na sama myśl o nich. Już prawie 2 tygodnie ich nie jem. Z alkoholu chyba zrezygnuję całkowicie...nigdy nie byłem dobrym kompanem do picia, a zreszta w domu za często widziałem ojca pijanego (heh, prawie codziennie), więc nigdy mnie nie nosiło aby to pić. Oczywiście sporadycznie, na jakieś imprezie łyczek mozna, ale ostatnio było trochę tego żołądek mi odmawia posłuszeństwa. Dodatkowo niekonieczne zdrowe żarcie. Cóż czas aby się podleczyć. No nic, idę poczytać, i potem spać, bo rano pobudka o 7. Pozdrówko dla Wszystkich i sorki za częstotliwość pisania notek, ale czasu mi brak ostatnio.

weekend
Autor: canis
19 marca 2006, 21:45

Ten weekend jakos naukowo spędzam. Wczoraj mało zrobiłem, bo wstałem po 12. Potem do 15:00 gdzieś drzewo nosiłem z dworu do piwnicy. Do 16:30 pokój sprzatałem. Potem nauka, ale mało zrobiłem. Na gg prawie w ogóle mnie nie ma, bywam ukryty, ale zadko z kim gadam. Ale od czasu do czasu gadam. Wczoraj 3 kawy wypiłem. Spać polazłem po 3. Dzis tez po 12 pobudka. Po 13 uczyłem się. I dalej się uczę heh. Kurde, jeszcze mi to w nawyk wejdzie hehe. Dzis 2 kawy wypiłem, ale w planach jeszcze 1 czy półtorej będzie. Bracki mi dvd rozwalił. głupek. U siebie ustawił, że napisy sa większe i to samo chciał u mnie zrobić i dvd zdechło. Oczywiście bracki 1/2 winy na mnie zrzucił, że nie uważałem co on robił i co było na dvd jak wyszedł po instrukcję do swoojego pokoju. Potem doszedł, że ja mam inne oprogramowanie niz on i dlatego dvd poszło. Jutro pojedzie z nim i nie stara się aby naprawili. Kurde, wkurwił mnie. W piatek nowa pościel założyłem. W sumie u mnie nudy. Czuć...czuję się dobrze. Ostatnio od prawie 2 tygodni jem tylko chleb chrupki, ryzowy. Bracki jak widział, że szynkę na ten chleb nałożyłem i ser to powiedział, że głupi jestem i jak to jeść mogę. Jutro na uczelni jest dzień wolny od zajęć. Święto Uniwerku. Ja powinienem się pouczyć, ale w planach mam wizytę u fryzjera i włóczenie się z kolegą. Aaaa w piatek kupiłem dzinsiory sobie. U kolegi, to dał mi zniżkę. W czytaniu do poduszki "Harry Pottera i Czary Ognia" doszedłem do sceny na cmentarzu. Narazie chyba alkoholu nie tkne aby refluksu nie kusić i tak sie narażam pijac kawę. Ostatnio sałatki mi smakują, moze się na nie przeniosę, są zdrowsze od tzw. codziennego jedzenia. Chyba skończę z jedzeniem na mieście, wolę się pogłodzić....zreszta nic mi nie będzie jak od rana do kolacji nic nie zjem. Oki, nie wiem co tu jeszcze nabazgrać. Może poczytam cosik, albo pogadam z kimś. Pozdrawiam czytelników i życzę miłego poniedziałku.

Winko
Autor: canis
16 marca 2006, 22:09

Nie mialem dzis pisać, ale jerdnak cos tam nabazgram. Tu przynajmniej jestem czytelny, bo według mnie to bazgram jak kura pazurem ręcznie piszać, czasami sam nie wiem co napiszę, gorzej jak skrotami jakimis piszę i ich odczytać nie umię. Mniejsza z tym. Dzis nudy w szkole. Byłem z Aniołem Stróże w Pruszczu....ale zadupie na marginesie. Komunikację wolę gdyńska niż gdańską, choc tramwaje mi się podobają. W ciagu dni mimochodem poznałem dwie osoby i rodzinkę Abioła Stróza. Przyznam, że chyba dobrze się zachowuję ale czasami jestem spięty. Dawno nikogo w domu nie odwiedzałem. Ponoć z mojej twarzy mozna dużo odczytać....nie wiem czy to prawda. Na sobotę umówiłem się z nowo poznanym kolega (poznanie elektroniczne). Zauważyłem, że ostatnio unikam patrzenia ludziom w oczy. Jak sie rozgladam i sie wzrok mój spotyka z inna osoba płosze się. Kurde ostatnio jestem dziwny. Dostałem czekoladę mleczna abym w teczce nosił, na wypadek zasłabnięcia. Matka uważa, że mogę w jakaś śpiaczkę wpaść. Mi to zwisa. No nie bierzcie mnie za osobę, która się nie przejmuję o zdrowie. Mam sporo zmartwień na głowie. Staram się wszystko ukrywać. Uśmiechać się, choć nie zawsze mam ochotę. Przygnebia mnie wiele rzeczy. Narazie farmakologicznie leczę się. Niestety, wraz z lekami czuję osłabienie. Dlatego przerwałem leczenie bo ciagle spac mi się chciało i zmęczony byłem. Teraz wraz z lekami to powróciło. Ciężko z tym walczyć. Mam trochę ruchu teraz bo i wypady na miasto sa i jakos więcej chodzę i jestem na świeżym powietrzu niż kiedyś. Ostatnio często mnie głowa boli. Czy się martwię o swoje zdrowie....cóż powiem tak: jak sie dowiedziałem o moich chorobach to czułem jak się świat na mnie zawalił. Cóz dla 16 latka to był szok. Niechęć do życia narastała wraz z pobytami w szpitalach i problemami w zdiagnozowaniu pacjenta. Kosmita jak bracki na mnie gadał. W ciagu jednego roku 7 razy zagościłem w szpitalu. Diagnozę postawiono, ale od 1997 roku nie ustalono przyczyny. W sumie badany byłem nawet w stolicy i przez profesorów i nikt nie wie czemu choruję. Z choroba można nauczyć się żyć. Ale to nie jest takie łatwe. W sumie napoczatku faszerowano mnie tonami tabletek, przez pół roku dziennie 30 pigułek na rózności dostawałem. Diagnoza jaka jest postawiona to zaburzenia gospodarki lipidowej i stłuszczenie wątroby. Ale czemu nie wiadomo. Dwa lata temu doszedł refluks pieprzony do tego. Niestety, wiem, że jak wątroba źle pracuje to i z czasem inne narządy będa źle pracować. Chyba, ze watroba zacznie lepiej pracować. Życie jest okrutne. Zawsze mi szkoda dzieciaków które borykaja się z chorobami. Czy teraz się zdrowiem przejmuję....???? Wiem, że lepiej nie będzie, nie wierzę że wróce do zdrowia. Po długiej walce pogodziłem się z tym i czarnymi myślami. Leki staram się brać sporadycznie bo mnie osłabiają. Ale nie lubie ich brać. Nie lubie pokazywać swojej choroby. Osoby chorowite odstraszaja znajomych. Staram sie dalej żyć na ile mi to dane będzie, ale zdrówko daje popalić czasami. Heh, bratowa mi winko czerwone przyniosła. Pół kieliszka. Chyba się skuszę. Już dawno alkoholu nie piłem. Kawa....w domu nie piję jej narazie, na mieście się zdarza. Nie więcej niż 1 kawa dziennie. Spacery długie powoduja zmęczenie organizmu. Rano wstaje, chodzę spac 2-3:30. Czasami nieprzytomny chodzę lub ciężko mnie dobudzić. Szczególnie rano. Dzis na allegro się zarejestrowałem. Dobra głowa mnie boli, odechcialo mi się pisać. Ostatnio czuję się jak palant, naiwniak....może jestem głupi. Pozdro 

Lęk
Autor: canis
15 marca 2006, 00:31

We wtorek byłem zamiast na zajęciach rannych u lekarza. Nie miałem ustalonej wizyty, wcisnąłem się do pani doktór z poradni hepatologicznej. Oddałem jej moją kartę, którą potrzebowałem na komisję lekarska w 2005 roku. Dała mi zaświadczenie na uczelnie. Pytała się jak się czuję. Drażnilo mnie, że dziś, tzn we wtorek używała zwrotu "Panie Marcinie" do mnie. W sumie znam ją od 1997 roku. Zanim wyszedłem od lekarza palnąłem tekst: "Mam prośbę do Pani, aby Pani mi nie mowiła na Pan, bo się głupio czuję". Na to Ona zaczęła się śmiać i powiedziała, że zapamięta. W sumie czasami dziwnie się czuję jak ktoś mowi do mnie na Pan. Na praktykach w szkole mnie to trochę wkurzało. Jeszcze zdarza się że jacyś 18-19 latkowie czy młodsi mówia na Pan i osoby starsze. Dobrze, że Ci po 20 tak nie mówią, bo bym musiał zwracać ciągle uwagę. Czuję się młodo, a jak ktoś mi na Pan mówi to przypominam sobie, że się starzeję ciągle. Po pobycie 7 minutowym u hepatologa zapisałem się na majową wizytę. Odwiedziłem tez inna poradnię aby się zapisać. Potem pojechałem na zajęcia na 15:00. A zajęcia były odwołane...profesor odwołał, wykład z 1700 tez odwołany. Więc miałem free time czy sphare time czy jakoś tak to się pisze, czyli czas wolny. Odwiedziłem znajomego. Potem do domku dotarłem...ostatnio wcinam chleb chrupki, ryzowy zamiast zwykłego. Dziś także mi cukier spadł. Znowu słabo mi było. To już 7 raz od prawie 2 tygodni. Zaczynam się tym niepokoić. Chyba zacznę jakaś czekoladę nosić ze sobą czy batony. Zanim cukier podniesie się muszę 4-5 mentosów zjesc. Kawy mało piję. Czasami raz dziennie, czasami w ogóle. Boję się, że jak refluks znowu sie odezwie to mnie z silnym natężeniem zaatakuje. Biorę leki, ale boję się ataku. Boję się tego silnego ataku. Jeszcze jak mnie w domu zaatakuje to jakos dam radę, mam apteczkę zaopatrzoną. Ale co będzie jak mnie na mieście czy uczelni zaatakuje...  Ostatnio mam nawet dużo ruchu, dotleniam się. Nie jadam sniadań, jedynie obiad i chleb chrupki. Oki, aby nie przynudzać idę obejrzeć jakis film i spaćku. Pozdro wielkie  

Cukier
Autor: canis
13 marca 2006, 21:04

Helołka. W niedziele bym zasnął w kinie na filmie "Tajemnice coś tam...". Może to też dlatego, że byłem wieczorem a multum ludzi było. Niedziela minęła dobrze, choć nic się niu uczyłem. Dziś się dobudzić nie mogłem. Pojechałem na 15 na zajęcia. Wcześniej obiad na mieście był. Na zajęciach znów mi spadł ten pieprzony cukier...po 5 mentosach mogłem jakoś kontaktować. Po 16 wróciłem do domu. Dwiedziałem się, że spadek cukru występuje przy refluksie o średnim natężeniu. Muszę to świństwo trochę zaleczyć, bo spodziewam się znowu ataku w przeciągu paru dni...zawsze ich bywa kilka. Za 3-4 razem jest mocny skurczybyk gdzie wytrwałość bólu do wytrzymania jest niewielka. Żyję z tym cholerstwem ponad 2 lata i wiem, że mi to może kotła narobić. Narazie staram się pamiętać aby codziennie piguły połykać, choc nie zawsze o tym pamiętam. W sumie dziś pieruńsko senny byłem i poniewaz spałem na paleografii (może w sumie 15 min byłem przytomny) to nie poszedłem na łacinę bo bym niewytrzymał i gdzies usnął. W domu się położyłem i wstałem po 20. Dołożyłem do pieca, wstawiłerm na ogień wątróbkę dla psów i kawę do ekspresu aby się zrobiła. Zaraz idę znowu do pieca, co godzinę się u nas lata. Zawsze to babcia robi do 18, potem bracki a ten gdzies se pojechał i sam siedzę. Marzę o kawusi. Ooooo "Dzień Niepodległości" widzę na Polsacie więc idę wbić tam swoje dwa małe ślepia, a potem może poczytam, tzn muszę coś popczytać. Pozdro dla wszystkich i życzę Wam dużo zdrowia, czyli tego co mi brakuje, heh. Trzymcie się

weekend
Autor: canis
11 marca 2006, 20:57

Niestety ostatnio mam mało czasu i dlatego jest taka częstotliwość pisania notek. W czwartek miałem egzamin z dydaktyki historii. Był pisemny. Nie wiem jak mi poszło ale sądzę że chociaż na "3" zasłużyłem. Były 4 pytania: 1). Przedstaw dydaktyczne przyczyny niepowodzeń szkolnych w pracy nauczyciela i ucznia (tu raczej dobrze wszystko mam zrobione); 2). Wyjaśnij pojęcie "aktywne metody nauczania". Podaj krotką charakterystykę 5 takich metod, szczegolnie przydatnych w nauczaniu historii (to ściągnąłem, bo miałem o tych metodach artykuł przy sobie); 3). Przedstaw najważniejsze tezy lektury T. Tyszka "Psychologiczne pułapki oceniania i podejmowania decyzji", Gdańsk 2000 (nie czytałem, nie napisałem tu nic bo kurde o żadnych lektorach nie słyszałem do egzaminu, byłem tym bardzo zdziwiony - nie tylko ja); 4). Ułóż pytania do tekstu. Zaproponuj temat do dyskusji na lekcji (Pamiętaj o czasie i miejscu powstania tego utworu ["Owce i wilki" Ezopa). - tu napisałem troszkę ale nie wiem czy dobrze. W sumie jestem jednak dobrego zdania. Po egzaminie miałem jeszcze jedne zajęcia, które o 18:00 się skończyły. Piątek spędziłem na Sokratesie a potem na spacerze po Gdańsku Głównym czy raczej Starym Mieście czy jak to tam się zwie. Abym się nie zgubił był ze mna Anioł Stróż. Ok. 18 byłem w domku, trochę zmęczony tym dotlenieniem. Ostatnio cukier mi spada często i mam zasłabnięcia, kręci mi się w głowie, duszno jest, słabo mi, ręce mi drżą etc. ostatnio staram się podreperować swoje zdrówko farmakologicznie. Dziś byłem na zakupach, kupiłem bilety do kina na jutro - idę ze Strózem na Tajemnice cos tam (nie umię zapamiętać tego tytułu). Drewno z brackim rąbałem i do piwnicy nosiłem i posprzatałem swój chlewik. Teraz troszkę pouczę się w sobotni wieczór. Ponoć był wczoraj dzień mężczyzny....nic nie wiedziałem.  Jak gdzieś wyczytałem : "No jest zarówno Dzień Chłopaka - 30 wrzesnia, jak i Dzień Mężczyzn - 10 marca". Nie wiem czy to prawda....nigdy tym się nie interesowałem. Idę....pozdro for all 

Dzień Kobiet
Autor: canis
08 marca 2006, 20:52

Właściwie nie miałem pisać przez kilka dni. Ale postanowiłem, że króciutko napisze. U mnie nerwowe dni, w dodatku trochę kiepsko zdrowotnie się czuję. Ale staram się nie pokazywać wszystkiego na zewnątrz. Dziś po zajęciach z numizmatyki wracając do domku zachaczyłem o bankomat. W sumie Dzień Kobiet dziś. Początkowo nie chciało mi się nic bratowej kupować, ale w końcu ona wytrzymuje moje fanaberie, brzydkie nawyki i jest moim sojusznikiem więc 3 róże kupiłem i dopiero co wręczyłem, bo w pracy była. O kobiety trzeba dbać, a ja co roku jej daje prezenty. W sumie to mi powiedziała, że wiedziała, że coś ode mnie dostanie bo zawsze jej daje; za to niespodziewała się, że jej mąż coś jej kupi. W sumie to dobrze że kupiłem kwiatki, narazie oprócz bratowej nie mam komu wręczać kwiatków. Spytała mnie kiedy jest dzień chłopaka....ale przyznam się, że nie wiem, zawsze jak ktoś mi mówi kiedy to jest to zapominam. Może niewarto pamiętać o takim dniu, nie wiem. Dziś uczę się, a raczej zamierzam się uczyć do jutrzejszego egzaminu z dydaktyki. Nie wiem z czym tam się mogę spotkać i trochę się obawiam że się nauczę tego co akurat nie spotkam na egzaminie. Więc aby nie przedłużać to wracam do książek.

A wszystkim Kobietom, które mnie odwiedzają składam najszczersze życzenia - oby ten dzisiejszy dzień był dla Was najmilszym. Pozdro wielkie 

Bez tytułu
Autor: canis
05 marca 2006, 23:12

Tak dziś doszedłem do wniosku, że muszę jednak trochę podreperować zdrówko. Od piątkowego ataku kiepsko się czuję. Szczególnie jak kawę piję....ale dalej ją piję. Skoro czuję lekki ból, tzn., że jeszcze kwas solny ma duże stężenie w żołądku i podrażnia błonę. Muszę narazie przez tydzień do dwóch brać Bioprazol aby zbić nadmiar HCl. Troszeczkę wątrobę muszę podleczyć bo znowu kłucie się pojawia, choć to jest nic w porownaniu z silnym atakiem refluksu. Ale mimo to trochę farmakologii zastosuję aby trochę się podleczyć. Dziś ciężko o skupienie i nic mi nie wychodzi. Praktycznie tv oglądam prawie pół dnia - dawno nie oglądałem nic. Wczoraj poszedłem spać ok. 5 nad ranem a wstałem po 11, tzn obudziłem się, bo wstałem po 13. Szkoda, że jutro znowu do szkoły trzeba iść, z chęciom bym został w domku. Nie chce mi się pisać więcej. Więc pójdę polenić się i spać. Pozdro.