16 marca 2006, 22:09
Nie mialem dzis pisać, ale jerdnak cos tam nabazgram. Tu przynajmniej jestem czytelny, bo według mnie to bazgram jak kura pazurem ręcznie piszać, czasami sam nie wiem co napiszę, gorzej jak skrotami jakimis piszę i ich odczytać nie umię. Mniejsza z tym. Dzis nudy w szkole. Byłem z Aniołem Stróże w Pruszczu....ale zadupie na marginesie. Komunikację wolę gdyńska niż gdańską, choc tramwaje mi się podobają. W ciagu dni mimochodem poznałem dwie osoby i rodzinkę Abioła Stróza. Przyznam, że chyba dobrze się zachowuję ale czasami jestem spięty. Dawno nikogo w domu nie odwiedzałem. Ponoć z mojej twarzy mozna dużo odczytać....nie wiem czy to prawda. Na sobotę umówiłem się z nowo poznanym kolega (poznanie elektroniczne). Zauważyłem, że ostatnio unikam patrzenia ludziom w oczy. Jak sie rozgladam i sie wzrok mój spotyka z inna osoba płosze się. Kurde ostatnio jestem dziwny. Dostałem czekoladę mleczna abym w teczce nosił, na wypadek zasłabnięcia. Matka uważa, że mogę w jakaś śpiaczkę wpaść. Mi to zwisa. No nie bierzcie mnie za osobę, która się nie przejmuję o zdrowie. Mam sporo zmartwień na głowie. Staram się wszystko ukrywać. Uśmiechać się, choć nie zawsze mam ochotę. Przygnebia mnie wiele rzeczy. Narazie farmakologicznie leczę się. Niestety, wraz z lekami czuję osłabienie. Dlatego przerwałem leczenie bo ciagle spac mi się chciało i zmęczony byłem. Teraz wraz z lekami to powróciło. Ciężko z tym walczyć. Mam trochę ruchu teraz bo i wypady na miasto sa i jakos więcej chodzę i jestem na świeżym powietrzu niż kiedyś. Ostatnio często mnie głowa boli. Czy się martwię o swoje zdrowie....cóż powiem tak: jak sie dowiedziałem o moich chorobach to czułem jak się świat na mnie zawalił. Cóz dla 16 latka to był szok. Niechęć do życia narastała wraz z pobytami w szpitalach i problemami w zdiagnozowaniu pacjenta. Kosmita jak bracki na mnie gadał. W ciagu jednego roku 7 razy zagościłem w szpitalu. Diagnozę postawiono, ale od 1997 roku nie ustalono przyczyny. W sumie badany byłem nawet w stolicy i przez profesorów i nikt nie wie czemu choruję. Z choroba można nauczyć się żyć. Ale to nie jest takie łatwe. W sumie napoczatku faszerowano mnie tonami tabletek, przez pół roku dziennie 30 pigułek na rózności dostawałem. Diagnoza jaka jest postawiona to zaburzenia gospodarki lipidowej i stłuszczenie wątroby. Ale czemu nie wiadomo. Dwa lata temu doszedł refluks pieprzony do tego. Niestety, wiem, że jak wątroba źle pracuje to i z czasem inne narządy będa źle pracować. Chyba, ze watroba zacznie lepiej pracować. Życie jest okrutne. Zawsze mi szkoda dzieciaków które borykaja się z chorobami. Czy teraz się zdrowiem przejmuję....???? Wiem, że lepiej nie będzie, nie wierzę że wróce do zdrowia. Po długiej walce pogodziłem się z tym i czarnymi myślami. Leki staram się brać sporadycznie bo mnie osłabiają. Ale nie lubie ich brać. Nie lubie pokazywać swojej choroby. Osoby chorowite odstraszaja znajomych. Staram sie dalej żyć na ile mi to dane będzie, ale zdrówko daje popalić czasami. Heh, bratowa mi winko czerwone przyniosła. Pół kieliszka. Chyba się skuszę. Już dawno alkoholu nie piłem. Kawa....w domu nie piję jej narazie, na mieście się zdarza. Nie więcej niż 1 kawa dziennie. Spacery długie powoduja zmęczenie organizmu. Rano wstaje, chodzę spac 2-3:30. Czasami nieprzytomny chodzę lub ciężko mnie dobudzić. Szczególnie rano. Dzis na allegro się zarejestrowałem. Dobra głowa mnie boli, odechcialo mi się pisać. Ostatnio czuję się jak palant, naiwniak....może jestem głupi. Pozdro