Najnowsze wpisy, strona 13


Zaczytany
Autor: canis
17 stycznia 2006, 23:10

Dzis wstałem przed 11. Heh. Pierwsze co to sniadanko. Potem porzadki w książkach, wybieg na ksero, 17zł zapłacilem. Dobrze mi sie spało, chyba dlatego ze przed snem sobie ulzyłem, hehe. Co jakis czas w tym nerwowym świecie trzeba uciekać sie do masturbacji, jest to zdrowy sposób na odprężenie. Mój bracki mimo, że ma zonke dalej przed pornolami siedzi hehe. Wiem, bo raz go nakryłem. Dzis przynajmniej to się nie krępuje gadac o seksie itp, nie to co kiedyś. Matka wręcz unikała tych tematów jakby to tabu było. Tyle spowiedzi.

Dzis przeczytałem całą jedna książkę od deski do deski w 3 godziny - 366 stron. Książka Zygmunta Wojciechowskiego pt. "Zygmunt Stary (1506-1548)", Warszawa, 1946r. Czytałem to bo musiałem. Wolałbym nowsza wersje, ale nie mozna było. Wykładowczyni chciała z 1946 roku. Dobra, przeczytałem. Jutro inne dzieła do czytania mam. Kurde sesja, az na sama mysl mi nie dobrze. Dzis 3 kawę juz piję. Brat sie leni, ochrzania go codzienie bratowa za siedzenie przed tv i kompem, nawet obiadu nie zrobi ani nie przygotuje nic. Dzis troche dwóch kolegów mnie podniosło na duchu i zacząłem anow wierzyć ze jednak moze uda sie do września skończyć studia. W Gdyni było w dzień ponoć -10 stopni. Zimno. Kiedy ocieplenie???  Dzis duzo nie będę pisał, bo czytam dzis sporo więc oczy zmęczone są, jutro sporo jeszcze do zrobienia. Pozdrawiam wszystkich w te zimne dni. Każdemu troche ciepła by sie przydało, najlepiej ciepła drugiej osoby.

Do poduszki jeszcze czytam Dana Browna "Kod Leonardo da Vinci".Pozdro

Poniedziałek
Autor: canis
16 stycznia 2006, 20:45

Nikt chyba poniedziałków nie lubi. Od rana biegałem po trójmiescie. Nie mam samochodu więc trwało to trochę. Załatwiałem dzis typowo rodzinne i prywatne sprawy. Na 15 chciałem się wyrobić na zajęcia, ale wyszło inaczej bo o 15 wychodziłem z Gdańska Głównego. Więc pojechałem do Gdyni, do domku, gdzies po 16 trafiłem. Zmęczony, ale jeszcze dałem radę na krótki spacerek isc z psiokami do sklepu. Dziś obiadku nie było, bo nikt nic nie odmroził, a bracki cały dzień w domku przed tv i kompem siedział. Wiec kanapki zostały. Można napisać że juz kolację jadłem. Jestem zły, bo od wczoraj kilka razy już, dziś 2 razy, przygryzlem sobie wargę węwnątrz jamy ustnej. Bratkowa przyszł, kawę zrobiła, powydzierała się na swego krnabnego męża, pogadaliśmy razem bez jej połówki. Długi to coś okropnego, dopóki bracki nie podejmie pracy jakiejkolwiek długi będa, ale bracki ma inne zdanie na to. Kurde, sam bym rzucił studia i polazł do pracy, ale niby wolałbym dokończyć ten rok. Nie wiem, mam mieszane uczucia. Zdrowy już jestem, sam się wyleczyłem.

Dzis było -4 stopnie, ciekawe czy trochę cieplej się zrobi. Dobrze, że już jest jaśniej, a nie po 15, 16 się ściemniało. Zauważyłem, że bracki mi myszkuje po portfelu, muszę go gdzies chować, bo inaczej ciagle będzie mi podbierał kasę. Na fajki to ma, a na rachunki to juz nie, a mnie krew zalewa.  Nie wiem co by tu napisać jeszcze. No nic, uciekam, będę jutro zapewne. pozdro 

Weekend
Autor: canis
15 stycznia 2006, 18:18

Weekend się już kończy. U mnie raczej spokojnie było. Spędziłem go od piątku na nauce i książkach. Fakt, kilka przerw w nauce było, bo bym nie wyrobił, kujonem też nie jestem, choć moze ze statusów GG tak czasami wynika. Dziś o 7:00 właczyła się wieża i radio zarazem, bo mam ustawione że codziennie o 7:00 się włacza. W kazdym razie na samym początku usłyszałem smutną wieść o smierci Rmira Kuwejtu Dżabira III. Może nie dlatego mnie to zasmuciło, ze był władca kraju na którym Saddam uderzał, ale śledzę nowinki genealogiczne władców i rodów całego świata. To moje zboczenie genealogiczne. Po wysłuchaniu jednak tej informacji poszedłem dalej w kimono. Wstałem w południe. Mycie, szybkie sniadanie i książki. Dowiedziałem się przez sms'a, że ten kolega ktory mi dał w prezencie kubek załatwił mi receptę na przeziębienie. Choć myślę, że obejdzie się bez antybiotyku, bo lepiej zaczynam się czuć i spie już spokojnie a nie ze budzę sie co jakiś czas. Jutro czeka mnie dość trudny dzień, będę od rana po całym trojmieście jeździł. Potem powinienem sie na zajęciach pokazać zobaczę jak się wyrobie z wcześniejszych planów.

Mój kumpel dzis sie odezwał do mnie. Ten z niedzieli zeszłej. Napisał mi na GG, ze we wtorek jego współlokator okradł go i zdemolował meble które nie były ich tylko właścicieli mieszkania i ten współlokator dał dyla. Chyba z rok tam mieszkali jako współlokatorzy. W każdym badz razie kolega dostał natychmiastowe wymówienie lokalu i u ciotki pomieszkuje i szuka lokum do wynajęcia. Kurde, ludzie potrafia być chamscy. Czy dzis mozna zaufać jeszcze komus??? Czlowiek wydawał się być oki, a ostatnio od dwóch miesięcy mu odbijało, robił jakieś "chamstwa" i w końcu go okradł. Trzeba być totalna świną aby cos takiego zrobić.

Dobara aby nie zanudzać skończę bo i tak jeszcze cos tam mam do zrobienia. Blogowiczom, moge zyczyć tylko miłego poniedziałku, choć pewnie i tak nikt nie lubi poniedziałków, heh. Pozdro wielkie

Piątek 13
Autor: canis
13 stycznia 2006, 23:45

Piątek. Obudziłem się o 8. Niestety przez gardło byłem mało zrozumialny, dodatkowo głowa mnie tak bolała jakby mi ktoś młotem pnematycznym walił w głowę. Myślałem, że zwariuję. Dopiero po dwóch godzinach przeszło, ale nie poszedłem do szkoły. Za to przyszły tydzień spędzę bardzo pracowicie. Po 12 musiałem wyjść, prosił mnie kolega o spotkanie. Uległem, choć nie byłem z tego zadowolony. Gdy się spotkaliśmi, ni stad ni z owąd dal mi prezent - kubek ze znakiem zodiaku, strzelca, czyli moim, nawet ładny, w opakowaniu takim swiatecznym. Byłem w szoku. Prawda rozmawialiśmy kiedyś ze poszukuje fajnego kubka dla siebie ale to...Jakoś nie przywykłem, że chłopacy daja mi prezenty. To dziwne uczucie. Na ogół dostaję prezenty od rodziny, matki, bratowej, czasami i brata. W każdym bądź razie przyjąłem z dziwnym uczuciem ten prezen, ale nie wiedziałem jak zareagować. Potem sie porzegnaliśmy, ja małe zakupki zrobiłem (heh byłyem razem z psami cały czas) i wróciłem do domku. W domku zakuwanie mnie czekało. Mam zaległości i muszę się uczyć. Na obiad była zupa - żurek, który bratkowa zrobiła. O 19 bratowa przyszła, trochę wczesniej z pracy. Wiadomo, kawa i plotki, hehe. Aaaaa nagrałem jej film z hbo "Harry Potter i Więzień Azkabanu" więc była happy. Gdybym przegapił by mnie chyba odarła ze skory.  

Co do zdrówka w dzień jest nawet nawet, gorzej z rana. Na kolację wypiłem szklanke zimnego z lodówki mleka, sadzę że mi nie zaszkodzi a miałem wielka ochotę. To tyle co mi dzis się trafiało. Jestem zmęczony cos mimo ze jest 23:40 gdzieś. Chcę jeszcze poczytaj.

Ani dzis wpadła na mojego bloga, była miło zaskoczona że o niej wspomniałem. Znajomym raczej nie podaję adresu, ale niektórym podałem, co mi tam, przed przyjaciółmi tajemnic nie mam. Znaja mnie. Ciekawe czy dzis tez braciszek bedzie z bratowa robić nocne igraszki. Ostatnio co noc im się zdarza, chyba niewyżyci są. Równie dobrze mogłbym ogladać film pornograficzny, tam bym widział przynajmniej co sie dzieje hehe.

Tak dzis się zastanawiałem, na ile mnie juz poznaliście po tych notkach, czy bardzo skomplikowany sie Wam wydaję? a moze całkiem normalny lecz zagubiony? Nie wiem i chyba wiedzieć nie będę, ale dość duzo zdradzam na blogu, choć nie wszystko. Na ogół jestem otwarta osobą, choc to jest raczej moje przekleństwo, bo mozna sie na tym przejechać. Pozdrawiam cieplo i serdecznie Wszystkich którzy tu wpadają i życzę Wam spokojnego, miłego weekendu.

Postanowienia!!!
Autor: canis
12 stycznia 2006, 19:05

Elo. To znowu Ja. Pisałem już, że nazywam się Marcin (kiedyś tego imienia nie lubiłem, od dwóch lat jakoś zmieniłem zdanie), mieszkam od ćwierć wieku w Gdyni. Tak, tak, mam 25 lat, ale młodo się czuję. Pseudo „canis” którego często używam pochodzi z łaciny i znaczy „pies” – po prostu lubię psiaki, od dziecka był w domu jakiś pies, teraz są dwa. Gorzej rano jak oba mi w łóżku leżą, a to duże psiaki (krzyżówka owczarka belgijskiego i husky-akita inu). Tak więc Ja, Marcin, student UG kierunku Historii postanawiam wprowadzić następujące reguły w moim postępowaniu:

 

1). Będę chodził spać ok. 1 w nocy (+/- 30 min) w wieczory poprzedzające dzień zajęć.

2). Będę wstawał rano, abym mógł na zajęcia zdążać.

3). Nie będę odkładał na później uczenia się i zaliczania zajęć.

4). Będę się uczył, czytał książki i przygotowywał się na seminarkę sumiennie.

5). Nie będę tyle na gadu gadał.

6). Nie będę zwracał uwagi na przychodzące wiadomości na czerwonym słoneczku.

7). Częściej będę sprzątał pokój (aż tak tragicznie nie jest, ale częściej muszę).

8). Ograniczę spożycie kawy.

9). Nie będę się zamartwiał tyloma problemami (może część z nich na brata i bratkową zrzucę).

10). Postaram się częściej psiaki na spacery brać (im też się cos należy).

11). Nie będę opuszczał zajęć.

12). Będę milszy dla brata i bratowej – hehe dla niej to Oki, ale brat, nieobiecuje, ale postaram się. 

13). Nie będę do południe w łóżku się wylegiwał.

 

Na razie to mi wpadło do głowy. Muszę od jutra zacząć się zmieniać. Bo sam wpadnę w jakaś depresję. Trzeba się wziąć w garść, dość lenistwa.

Co do bratowej to tak, podkochuję się w niej. Nasze matki by wolały abyśmy razem byli, ale ona woli brata, a mnie bardzo lubi. W końcu to ja jej kupuję ciągle prezenty.

Jednak kwestia „bratowej” jest trochę skomplikowana u mnie. Może to przez doświadczenia jakie miałem „kiedyś”.

Co do kina, chodzę albo sam albo z Ania, moją koleżanką z liceum. Choć nie zawsze jest czas na to. Martwi mnie czemu mój kolega z którym się w niedzielę spotkałem mi nie odpisuje na smsa.

Dziś zakupki zrobiłem pewne, ale mnie przewiało trochę. Rano wstałem z potwornym kaszlem. Przyznam się że poszedłem zaraz po 2 spać w nocy, wstałem przed 7, ale czułem się tak jakbym tylko 15 min spał i dalej w kimono uderzyłem. Jak mi kaszel przez weekend nie minie to chyba do lekarza się udam.

Heh, znowu brat w nocy miał igraszki z żonką. Tak, tak, wszystko słyszałem, hehe. Tylko ja spać nie mogę wtedy. Wiadomo, brakuje mi drugiej osoby, ale aby uświadomić co niektórych, to że jestem sam nie oznacza że jeszcze jestem prawiczkiem. Każdy kiedyś cnotę musi stracić. Moja mamuśka wie, że „kogoś” miałem, ale nie pytała się kogo, a ja nie zamierzałem uświadamiać rodzinki. Jeżeli chodzi o Zycie intymne to tylko i wyłącznie moja sprawa.

Co do wyprowadzenia się z domu….nie wiem, jednak jak ta zołza babunia pójdzie do „piekła” to parter jest mój, praktycznie to na papierku jest już teraz mój. Jestem właścicielem ½ domu. Więc mam gdzie mieszkać, choć remont trzeba zrobić, ale to własne jednak.

 

Co do tych postanowień to nie wiem jaka karę sobie mam wymyślić za ewentualne złamanie zasad. Pewnie nie wybiorę nic z tych rzeczy które są w „Kronice” Thietmara (przyznam się, że nie czytałem tego, ale kolega noel przytoczył co po niektóre), ale coś muszę mieć. Może będę prosił aby brat mnie walnął w cos….będzie uradowany, lubi mnie bić i się znęcać nade mną. Choć teraz bywają sprzeczki jak próbuje mnie zaczepiać.   

Pozdrawiam ciepło w te zimne dni.

 

 

Niedługo sen
Autor: canis
11 stycznia 2006, 23:26

Hmmm.....poczytałem komentarze. Komentarz noela trochę mnie zaskoczył. Aż mi głupio że o tym nie pomyślałem. Myślę, ze napewno sie spotkamy. Jeszcze nie wiem kiedy. Ale spotkanie realne jest. Dzis miła, spokojna atmosfera w domku, na kolację bratowa zrobiła frytki (ziemniaki obral i pokroił mój bracki) i kotlety z piersi kurczaka. Ja się przyznam, że nic nie zrobiłem, nawet nie pozmywałem naczyń. Choć czasami pozmywam, czasami do garów daja mi dojść, choć na ogół bratowa boi sie jak cos zaczynam robić w kuchni. Raczej gotowanie to nie jest moja silna strona. Hehe, raz straz przyjechała i policja jak cos gotowałem. Chyba serca kurze dla psa, jak w bloku mieszkałem. Przysnąłem i było w mieszkaniu sporo dymu. A drugi raz robiłem nalesniki. I tak omlety mi wyszły, ale miałem kuchnie do sprzatanie, bo wyjąłem włączony mikser z ciasta, beka nie. Teraz wręcz bratowa boi się ze kuchnie zapaskudzę. Ach ta bratowa. Akurat ją bardzo lubię. Moze cos wiecej niz lubie, sam nie wiem. W tej kwesti mam dylemat. Faust coś pisał, że umię radzić sobie z problemami. Raczej z niektórymi. Nie lubie sie poddawać, nie panikuję, ale nie lubie podejmować trudnych decyzji.

Jutro zapowiada sie cięzki dzień, jak wszystko załatwie z moja myśla to chyba będę w szoku. Choć, myślę że bedę miał z czymś kłopoty. Anie chce na kino namówic, dawno nie byliśmy. Jest to jedyna dziewczyna której sporo mowie i zna mnie nawet dobrze. Trochę mnie lenistwo dopadło, to jest kłopot. Musze się pozbierać. Bibliografia dla promotora na przyszły piątek jeszcze nie zrobiona, a raczej daleko w polu. Dzis mnie głowa boli, kurde, wczoraj też bolała. Nie biore tabletek bo to słaby ból, da sie wytrzymać. Dobra, jeszcze trochę się pouczyć idę i spać. Jutro ale pod wieczór notke walnę. Jeszcze raz dzieki za komentarze i pozdro wielkie dla odwiedzajacych tego bloga.

???
Autor: canis
11 stycznia 2006, 16:30

Odpowiem na pytania. Nie mam kolegów na uczelni, oni mnie nie znają a ja ich, sam nie wiem czemu tak to jest. Z pewnością moja wina w tym jest w dużej mierze. Czasami sam nie wiem co mam robić. Dodatkowo przeziębienie mnie meczy, a nawaliła nam zamrażarka, cóz stara była i na taras noszenie zarcia było, potem jak się odmrozila i zaczęła chodzić z powrotem latanie było. Trochę zmarzłem. Dziś mnie głowa boli. Mam nawet dobry humor. Przed chwilką jeden z królików zaczął biegaj jak opętany w klatce aż drugi królik się przestraszył. Musiałem "opętańca" wyjąc z klatki i pogonić aby się wybiegał. Zmęczył się i jest oki. W sumie codziennie króliki po całym domku kicają, ale wieczorami jak bratowa i ja jestesmy. Znowu słońce dziś mi przez okno właziło. Nie dawało mi pospać. Co do www.czateria.pl kiedys tam często byłem, ale od lipca praktycznie nie zaglądam tam. Raz w listopadzie byłem i zanim przypomniałem sobie hasło do mojego login z 20 minut straciłem. Na czacie nikogo nie poznałem nigdy ciekawego. Raz myslałem, ze trafił się dobry kolega, Michał, ale niedawno odkryłem, że jest tylko pseudokolegą. Wtedy zmieniłem trochę podejście do nowych znajomych. Poniewaz pseudokolega dał mi spokój więc znowu podaje gg i maila śmiało. Więc do znajomości z czata mam trochę dziwne mniemanie.

Juto ciężki dzień i latanina mnie czeka....nie lubie tego, wolę spokojne dni bez nerwów. Poszedłbym na spacer z psami, ale boję sie, ze pogorszę swoje przeziebienie. Coś długo mnie trzyma. Myślę, ze czasami jestem silny, a czasami bezradny. Jednak w sytuacjach kryzysowych dobrze sobie radzę,  ale nie lubię ich. Muszę pewne zasady wprowadzić w swoim życiu, jeszcze nie wiem jakie, ale muszę o nich pomyśleć, i co do tego gg tez jakies ograniczenia musze zastosować....bo ciagle mi ktoś w nauce przeszkadza. Więc idę do ksiażek.

Nowy dzień
Autor: canis
11 stycznia 2006, 13:44

Cześć. Obudziłem się po 10, wstałem po 12. Mniejsza z tym, mi przeszło. Ale martwi mnie bolace gardło od piatku i suchy kaszel. Chyba w piątek pójde do lekarza. Zawsze mam tak, że z rana mam wręcz piekace gardło a pod wieczór sie normuje trochę. Co do kontaktów GG bardzo je cenie. Mam tak grono znajomych, wiekszosć nie mieszka nawet w trójmieście. Tylko po kraju są porozkładani. Ale są osoby którym bardzo ufam i mówię o wszystkim, no prawie o wszystkim. Z liceum mam super kolezankę, zawsze gadamy jak jest czas.....bardzo ja lubię. Kolegow to mało mam, ba, nie sa to osoby z którymi mówie o tym co mnie dręczy, takich w Gdyni nie mam znajomych. Koś, nie pamiętam kto, radził abym wyszedł do ludzi. Tylko gdzie? w jakim kierunku? Myślałem o pójściu do klubu jakiegos ale samemu to cięzko i co bedę stał tam z pół godzina sam, moze piwko wypiję i pójdę sie przejść. Poprostu nie wiem. Zauwazyłem, ze czasami uciekam....boję sie stawić czemuś czoła. Wiem, to nie jest wyjście, ale nie wiem jak się lęku pozbyć.

Mam 25 lat i brak mi tego kogos z boku, przy mnie, nie da sie tego ukryć. Jednak aby nie zraźić do siebie znajomych to nie lubie mówić o swoich kłopotach zbytnio. Kurde, mój brat chyba o cos mnie podejrzewa....bywa wścibski...dobrze ze mi jeszcze po szafkach nie szpera i w kompie nie grzebie. By była awantura wtedy.

Dobra, nie będe przynudzał, musze cosik porobić w domku i na jutro nauczyć się na zaliczenie tematu.

Niewiem, serio...
Autor: canis
11 stycznia 2006, 01:12

Moze ja tu czegos nie kumam. Mój status na GG powinien dawać sygnały kontaktom, ze dzis mam schrzaniony nastrój i nie mam chęci klikac. Nawet jak byłem ukryty mnie zaczepiali. To wkurzajace. Czasami mam złe dni takie jak dzis i nie chce z nikim gadać, nie mam zwyczaju męczyć znajomych swoimi problemami i swoimi myślami. A jednak jedna osoba była dość beszczelna i ciagle sie pytała o co biega....serio byłem dla tej osoby dość opryskliwy, ale jeszcze chamstwa nie pokazałem. Ale jak piszę komuś że nie chcę klikać to raczej powini to skumać, tymbardziej, że piszę po polsku. Ja tu chcę zapomnieć, zajać sie czymś innym a tu mnie zaraz z 5 osob pyta co i co i co sie stało. Kurde....trochę szacunku i kultury. Czasami każdy potrzebuje prywatności, samotności i ochłonąć a nie ciagle gadać o tym co ja dołuje, bo tak o tzw. "dole" się nie zapomni. Aż mnie głowa rozbolała, dzis miałem straszna burze mózgów. Chciałbym cos poczytać, przespać się. Dzieki za komentarzyki, lubie je czytać, czasami człowiek zaczyna inaczej patrzeć na problemy. Dzis miałem dwa watki do przemyślenia: "Kim jestem?"; "Czego u diabła chce?"; "Co ja wyczyniam?". Czyli trzy. Wiele siedzi we mnie, ciężko wyrzucić z siebie pewne rzeczy.

Idę poczytać i obejrze cos na dvd. Przez te nerwy 3 kawy wypiłem i zastanawiałem sie czy martini nie wypić. Ale powstrzymałem się. Nie lubie smutków topić w kieliszku. Pozdrawiam. Jutro, a własciwie dzis jest nowy dzień, niech i ja mam trochę lepsz od dzisiejszego. Ciekawe czy Wymiewacie doły i co wtedy robicie aby z nich wyjść? Moze jakis sposób podacie?

Będzie dobrze
Autor: canis
10 stycznia 2006, 22:04

Tak myśle, że wracam do normalności. Rozłożyłem książki, pouczę sie. Przestane mysleć.

Fajnie - Ania tez ma doła, co za dzień. Mateusz sie nie odzywa, pewnie komp mu padł, muszę eska mu napisać. Moze odpisze. Do Mariusza eska też napisałem, jeszcze nie mam potwierdzenie odbioru. Zobaczymy. Na GG mam spokój, moze i dobrze. Z bratowa się posmielismy troche. A wiec wracam do książek, che zapomnieć o tym co było....no moze to co dzis sie działo, bo niedzieli nie zapomne. Pozdro i dzieki za kilka dobrych słów.....i sorki za chwile słabosci.