Archiwum 10 stycznia 2006


Będzie dobrze
Autor: canis
10 stycznia 2006, 22:04

Tak myśle, że wracam do normalności. Rozłożyłem książki, pouczę sie. Przestane mysleć.

Fajnie - Ania tez ma doła, co za dzień. Mateusz sie nie odzywa, pewnie komp mu padł, muszę eska mu napisać. Moze odpisze. Do Mariusza eska też napisałem, jeszcze nie mam potwierdzenie odbioru. Zobaczymy. Na GG mam spokój, moze i dobrze. Z bratowa się posmielismy troche. A wiec wracam do książek, che zapomnieć o tym co było....no moze to co dzis sie działo, bo niedzieli nie zapomne. Pozdro i dzieki za kilka dobrych słów.....i sorki za chwile słabosci. 

Dalej mam nastrój podły
Autor: canis
10 stycznia 2006, 20:44

Nie wiem co się dzieje ze mna, dzis mnie dopadło i to mocno. Jestem samotny (to trochę dołuje, ale i przemyślenia są), na uczelni mam "pewne" braki, boję się że cos nie tak pójdzie, sam po części winę ponoszę ale mam kurcze obawy, wypalam się. Brak kasy, klopoty finansowe - to też powód do zmartwień; Rodzina....czasami wkurza, ale nie jest źle, tylko babka mnie wpienia. Jestem sam ze swoimi smutkami, chyba pogrążam się. Zastanawia mnie kiedy znowu się spotkam z Mariuszem??? kiedy z Ania do kina pójdę???? chciałbym z kuzynem pogadać w czery oczy.

Mam mentlik w głowie, chciałbym wykrzyczeć pewne rzeczy, wydusić kilka spraw które we mnie siedza....sam prowadzę bój ze soba, myśli się spieraja miedzy soba....czuję ból po częsci.

Słucham piosenek Rynkowskiego - "Szczęśliwej drogi już czas"; "Bez miłości"; "Czarne oczy"; "Dary losu"; "Intymnie"; "Jawa"; "Jedzie pociag"; "Na rozstaju dróg"; "Na samym dnie"; "Natalie"; "Urodziny"; "Weźcie sobie chłopaki ten brąż"; "Widzisz Marto" etc. Tak sobie pomyślałem, ze ona mnie na płacz jeszcze namawiają. Chyba potrzebuję psychiatry czy psychologa....hehe

Raz byłem u psychiatry....bo musiałem (nie wiem po co), wypełniłem durny test i to wszystko. U psychologa byłem 3 razy, tez z przymusu. Serio to nie cierpie lekarzy. Ale wygadać się musze komus, problem w tym, ze znajomych nie chcę obarczac swojimi zmartwieniami i problemami, niezręcznie mi jakoś. Jedno jest na plusie....zawsze jak mnie takie dni dopadaja to nie mysle o samobójstwie jak to niektorzy pisza czy robią. Jestem młody, kurna chce żyć. Aż taki głópi nie bede aby sobie coś zrobić. Jednak smutno mi, boje się czegoś, lękam się. Ide toczyc bój ze soba, może się uda, moze jutro uśmiech wróci mi, moze ktos mi poprawi humor, moze.....napisać do jednego kolegi smsa???? Kurde, niedobrze.

 

Mam porąbane w głowie
Autor: canis
10 stycznia 2006, 17:43

Tak, to prawda. Dzis wstałem przed 8. Formalnie na 8 mialem jakies ćwiczenia, na które nie chciało mi się iść. Gdy nadszedł czas wyjścia z domu stwierdziłem, ze nie chce mi się dzis iść na zajecia.....makabra. Stchórzyłem, może się bałem czegoś. Nie wiem co robić czasami.....czasami chciałbym aby mnie ktos zdzielił po pysku, za moje fanaberie. Nie jestem ideałem, bo takowych nie ma. Staram się być miły, serio. Jestem raczej zagubiony trochę, ciagle myślę o problemach i jak je rozwiazać. Chciałbym też w końcu kogoś poznać, ale nie wiem czy jeszcze nie poczekać, zreszta nie wiem jak szukać drugiej połowy. Czasami jestem samotny, mam doła z tego powodu + nauka (też dołuje). Czasami zastanawiam się czy jestem romantykiem???? W sumie raczej mam spokojny żywot, no były i sa czasami momenty kłopotliwe i stresujace, nie jestem czynny sportowo, raczej za dużo siedze nad książkami.

Przyznam, że się troche męczę. Jeszcze jakis rok temu mieszkałem na Witominie (taka ładna dzielnica w Gdyni), od chyba 6 stycznia mieszkam na tzw. Płycie Redłowskiej (też dzielnica Gdyni - ciekawe skad ta nazwa się wzięła????) w domku, gdzie spedziłem dzieciństwo. Tam nikogo nie znałem praktycznie, tu czasami spotkam szkolnych czy podwórkowych kolegów. Ale kontakty się rozeszły, rozluxniły. Ostatnio Agatka mnie rozpoznała w sklepie, ja bym jej nie poznał. Aż mi głupio było. Nie wiem dlaczego tak jest ale jak juz spotkam to kolegę, dziewczyny mi sie pod ziemie zapadły. A czasami sie zastanawiam co się dzieje z koleżankami/kolegami z podstawówki czy liceum. W podstawówce miałem sympatię, Kasię, cały czas o niej myslę, pewnie ma chłopaka, ale spotkać bym ja chciał.

Jak narazie na codzień widuję bratową, a chyba bardziej siebie nawzajem rozumiemy, niz jej mąż. Zawsze praktycznie trzymamy sie razem. Teraz mówi, że ze mna by mogła konie krasć, a kiedyś mnie za beznadzieję uwazała. Co do mnie to tak jest, że jestem nieśmiały, czasami zakłopotany, dyplomata (potrafie na kompromi iść), czasami ciężki jestem do zniesienia, ale czasami robie nieswiadomie rózne rzeczy które śmiech wywoluja. Ja sam lubię się z siebie śmiać. Moja przyrodnia siostra nazywała mnie "smieszkiem" bo ciągle sie śmiałem - niestety ona juz niezyje. Szkoda.

Mój brat bywa nadopiekuńczy, serio, czuję sie jak jakis szesnastolatek. Znam Gdynię, raczej się nigdy nie zgubiłem. A ten jak się dowiaduje, że wieczorem idę gdzies to zaraz pytanie do kogo? po co? a czemu? a kiedy wrócisz? itp. On ma 28 lat ja 25 więc mógłby przestać. Matka tez by wszystko chciała wiedzieć. Zadnej swobody. Brata lubie, choć mnie wkurza czasami, jest trochę głupi, ale to brat. Matka ma też takie głupie myślenie jak brat....zawsze jak coś wymyslą a ja jestem innego zdania wychodzi na moje, bo mnie się nie słuchają. Matka już zaplanowała umeblowanie parteru budynku jak babcia umrze, się ciagle spieramy, bo tam ja będę mieszkać i to ja chce po swojemu urzadzić - no troszkę pomocy kobiecej sie przyda, tak, tak bratową poproszę. Bo matka mi zaraz wszędzie segmenty, szafy, póki da tak że na zadnej ścianie 1 cm wolnego nie bedzie. Matka troche zdziwaczała na starość, jak na emeryturę poszła. Ale trochę mnie denerwuje jak wydziwia.

Czuję się zagubiony, bezradny i plote tak że sam nie wiem czy ktos skumna co napisałem, bo ja z tego mało kumam. Mam zbyt rozbiegane myśli. Wylewam tu swoje smutki dziś.....sorki za chwile smurku. Kurde, z pisaniem tez ostatnio nie najlepiej...niedobrze

To znowu Ja
Autor: canis
10 stycznia 2006, 00:20

Gardło powoli wraca do normy, ale dzis mie cos żoładek boli a No-Spy w domu nie mam, kurcze, to przez matkę bo mi zabrała moje opakowanie przed wyjazdem. Praktyczni nic nie jadłem dziś. Tez madry byłem aby kawę pić dzis, co z pewnością nie polepszyło mi. Kurcze od kawy się chyba uzalezniłem. Zły nawyk. Coć dobrze ze nie palę. Rano muszę wstać ale na bloga wlazłem jeszcze. Dzis w domku siedziałem. Jutro raczej spędzę pół dnia na uczelni, nie zbyt milo. Za dwa tygodnie zaczyna się sesja, słowo. Jak wstępowałem na uniwerek dostałem jakies czasopismo studenckie, tam też słowniczek terminów był. Termin "sesja egzaminacyjna" tak oto zinterpretował: "sesja - (ocenzurowano dla równowagi psychicznej studentów)". Fajnie. To najgorszy okres dla studenta. Jest późno, jutro rano pobudka, wiec jutro jak sił mi starczy napisę coś. Dobranioc. Kurde jak ja piszę.