Mam porąbane w głowie


Autor: canis
10 stycznia 2006, 17:43

Tak, to prawda. Dzis wstałem przed 8. Formalnie na 8 mialem jakies ćwiczenia, na które nie chciało mi się iść. Gdy nadszedł czas wyjścia z domu stwierdziłem, ze nie chce mi się dzis iść na zajecia.....makabra. Stchórzyłem, może się bałem czegoś. Nie wiem co robić czasami.....czasami chciałbym aby mnie ktos zdzielił po pysku, za moje fanaberie. Nie jestem ideałem, bo takowych nie ma. Staram się być miły, serio. Jestem raczej zagubiony trochę, ciagle myślę o problemach i jak je rozwiazać. Chciałbym też w końcu kogoś poznać, ale nie wiem czy jeszcze nie poczekać, zreszta nie wiem jak szukać drugiej połowy. Czasami jestem samotny, mam doła z tego powodu + nauka (też dołuje). Czasami zastanawiam się czy jestem romantykiem???? W sumie raczej mam spokojny żywot, no były i sa czasami momenty kłopotliwe i stresujace, nie jestem czynny sportowo, raczej za dużo siedze nad książkami.

Przyznam, że się troche męczę. Jeszcze jakis rok temu mieszkałem na Witominie (taka ładna dzielnica w Gdyni), od chyba 6 stycznia mieszkam na tzw. Płycie Redłowskiej (też dzielnica Gdyni - ciekawe skad ta nazwa się wzięła????) w domku, gdzie spedziłem dzieciństwo. Tam nikogo nie znałem praktycznie, tu czasami spotkam szkolnych czy podwórkowych kolegów. Ale kontakty się rozeszły, rozluxniły. Ostatnio Agatka mnie rozpoznała w sklepie, ja bym jej nie poznał. Aż mi głupio było. Nie wiem dlaczego tak jest ale jak juz spotkam to kolegę, dziewczyny mi sie pod ziemie zapadły. A czasami sie zastanawiam co się dzieje z koleżankami/kolegami z podstawówki czy liceum. W podstawówce miałem sympatię, Kasię, cały czas o niej myslę, pewnie ma chłopaka, ale spotkać bym ja chciał.

Jak narazie na codzień widuję bratową, a chyba bardziej siebie nawzajem rozumiemy, niz jej mąż. Zawsze praktycznie trzymamy sie razem. Teraz mówi, że ze mna by mogła konie krasć, a kiedyś mnie za beznadzieję uwazała. Co do mnie to tak jest, że jestem nieśmiały, czasami zakłopotany, dyplomata (potrafie na kompromi iść), czasami ciężki jestem do zniesienia, ale czasami robie nieswiadomie rózne rzeczy które śmiech wywoluja. Ja sam lubię się z siebie śmiać. Moja przyrodnia siostra nazywała mnie "smieszkiem" bo ciągle sie śmiałem - niestety ona juz niezyje. Szkoda.

Mój brat bywa nadopiekuńczy, serio, czuję sie jak jakis szesnastolatek. Znam Gdynię, raczej się nigdy nie zgubiłem. A ten jak się dowiaduje, że wieczorem idę gdzies to zaraz pytanie do kogo? po co? a czemu? a kiedy wrócisz? itp. On ma 28 lat ja 25 więc mógłby przestać. Matka tez by wszystko chciała wiedzieć. Zadnej swobody. Brata lubie, choć mnie wkurza czasami, jest trochę głupi, ale to brat. Matka ma też takie głupie myślenie jak brat....zawsze jak coś wymyslą a ja jestem innego zdania wychodzi na moje, bo mnie się nie słuchają. Matka już zaplanowała umeblowanie parteru budynku jak babcia umrze, się ciagle spieramy, bo tam ja będę mieszkać i to ja chce po swojemu urzadzić - no troszkę pomocy kobiecej sie przyda, tak, tak bratową poproszę. Bo matka mi zaraz wszędzie segmenty, szafy, póki da tak że na zadnej ścianie 1 cm wolnego nie bedzie. Matka troche zdziwaczała na starość, jak na emeryturę poszła. Ale trochę mnie denerwuje jak wydziwia.

Czuję się zagubiony, bezradny i plote tak że sam nie wiem czy ktos skumna co napisałem, bo ja z tego mało kumam. Mam zbyt rozbiegane myśli. Wylewam tu swoje smutki dziś.....sorki za chwile smurku. Kurde, z pisaniem tez ostatnio nie najlepiej...niedobrze

Spoksix
10 stycznia 2006
Hello, nie wiem co powiedzieć, ostatnio ja też miewam takie chwile melancholii, jak dzisiaj... wtedy wszystko wydaje sie takie szare i nierzeczywiste, czasem wydaje mi się że żyje w świecie wśród ludzi którzy mnie wcale nie rozumieją... czasem też do szkoły nie idę, wyznaję zasadę : robię to co chcę no chyba że musze coś zrobić... Pozdrawiam :) a drugie połówki przeważnie odnajduje się wtedy gdy się ich wcale nie szuka :)
pure_sincerity
10 stycznia 2006
hehehe boże boże.. człowieku chłopcze :) uspokój się juz.. tak wiem czasami jak nas samotnośc (ta bezpartnerka - sobie tak to nazwę) dopada, to myslimy sporo, i szukamy czegoś czym bysmy mielisie zajac.. i problemy się nam takie wielkie wydają.. i wszystko wkurza do okoła. Ja natomiast daje sobie spokój z szukaniem drugiej połowy, choć jestem kobietą i sensem życia jest dla mnie miłość, to narazie mam już dość facetów.. nie mam do nich szcześcia.. i jak ktos się natrafi, ktoś miły i w miare mądry,ktoś kto się mna zainteresuje.. a ja nim.. to mozna sprobowac ale nic na siłe. Tobie tez to proponuje, chyba ze jesteś naprawdę w desperackiej sytuacji to może po prostu wyjdz gdzieś gdzie mozesz kogoś poznac.. do pubu może z jakimś kolegą?.. ale nie poznawaj nikogo na czacie.. chociaż jak chcesz.. bo niktorzy znależli swoje połówki własnie na czacie.. tylko ja jakaś dziwna jestem ze jak juz kogos fajnego w necie poznam to pozniej wszystko szlag trafia.
Ja mieszkam o
pure_sincerity
10 stycznia 2006
u mnie tez nieciekawie z pisaniem :P jak widąc wyżej ;)
10 stycznia 2006
Skuma, skuma:) Nawet ja zrozumiałam. Gdybym miała urządzić sobie dom, zrobiłabym to sama, raczej nie chcialabym pomocy. Ale Ty jestes facet, to jest inaczej.
Rodzinka.. ciesz sie, ze ktos sie o Ciebie tak martwi. O niektórych sie nikt nie martwi, nikogo nie obchodzi co robią, gdzie idą i tak dalej. Moj pan profesor nauczyl mnie, ze zawsze trzeba, nawet w beznadziejnej sytuacji zerknąc na drugą stronę medalu. Tą z reguły o wiele bardziej pozytywną. I myslę, ze to jest sposób.
Pozdrawiam ciepło.

Dodaj komentarz