Najnowsze wpisy, strona 4


Zadowolony
Autor: canis
14 czerwca 2006, 01:31

Dziś był miły dzień. W sumie to jest cieplo. Bez wody się nie ruszam. Wczoraj byłem w Gdańsku. Szczerze wkurwia mnie tamtejsza komunikacja miejska. Raz, że autobusy sie spóźniają. Dwa że jeszcze te stare zabytki psujace się jeżdzą. Ostatnio jechałem jelczem linią 162 i skrzynia biegów nawaliła. Nie wchodzil bieg i trzeba bylo wysiadać. Mniejsza z tym. W Gdyni jest bezproblemowa komunikacja. Ponoć od północy z 13 na 14 ma byc strajk kolejowy w trójmieście. Nie wiem jak skm będzie kursowało o ile będzie kursowało. Ponoć jakies autobusy z Rumi do Gdańska podstawiają. Dziś byłem w Gdańsku znowu. Zakupiłem na dvd "Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia". Doszła pod moją nieobecność do  domu takze przesyłka z zamówioną prenumeratą "Sherlock Holmes" (nr 1-12). Bracki odebrał i ponoć zaraz chiał otworzyć gdyby nie bratowa. On mi każda pocztę otwiera. Nie moge go tego oduczyć. Zamówiłem też prenumeratę na nr 1-12 "Poirot'a" i "Harry Potter i więzień Azkabanu". W sumie mam dobry nastrój z tego powodu. Wczoraj bracki odebrał dla mnie wezwanie do skarbówki. Jakiegoś podpisu brakuje i muszę wszystko wziąść aby sprawdzili. Człowiek ma tyle na głowie i jeszcze ta skarbówka mi nie na rękę. Przyjazd matrony się niepomiernie zbliża. Juz bywa męcząca przez telefon. Na czwartek planuję wypad do ZOO z Aniołem Stróżem. Ostatnio byłem tam jak miałem 11-12 lat. Ponoć jest bardzo dobrze zaopatrzone. Co mam Wam jeszcze napisać???? U mnie potwornie ciepło. Dzis po raz pierwszy w tym roku cały dzien byly króliki na tarasie w cieniu. Bracki pieli ogródek, bo przyjeżdza wujek, brat babci. W sumie to jest ukochany wnuczek. Ja jestem tym niechcianym. Babcia sama namawiała matkę aby ciążę usunęła. A jak juz się urodziłem to prezenty od dziadków dostawał brat a ja nie. Dziś wyszedłem z domu i mi puściła zabojcze spojrzenie. Moja babcia uważa ze powinienem od 8 rano do 18 na ogródku pracował. W sumie według niej wazniejszy jest ogródek niz szkoła, nauka, praca, a ze znajomymi to w ogole spotykać się nie powinnismy. Dzis spotkałem kolegę z podstawówki, trochę pogadałem, miło było. Ostatnio czasami śnia mi sie koledzy i koleżanki z podstawówki i liceum. Nie wiem czemu. Imiona pamiętam, gorzej z nazwiskami. Zawsze szybciej zapamiętywałem imie niz nazwisko. W sumie może co jakis czas tu cos napiszę, teraz trochę luźniejszy bywam. A na dzis już skończe bo zmeczony jestem. Mimo to aby pokazać że nie brakuje mi dobrych manier to zostawiam pozdrowienie dla osób które w wolnej chwilce tu zagladają. Ja także Was czytam, choć nie zawsze komentuje.  

Spoko
Autor: canis
09 czerwca 2006, 21:35

U mnie spoko. We wtorek przyjechało wujostwo i kuzynek i brat robił z wujkiem samochód kuzyna, który kupił, a ja, bratowa i kuzyn grillem się zajęliśmy. Było super. Towarzystwo, śmiechu pod dostatkiem. Trochę mnie alkohol wziął. A w środę rano do lekarza. Pojechałem, co sie okazało potrzebne mi skierowanko, a w marcu pytałem się czy potrzebuję skierowanie to mówili że nie. Dzis załatwiłem skierowanko. Oczywiście wpuscić to mnie pacjenci wpuścili na 1 min do rodzinnego a jak wyszedłem to mnie chcieli roznieść że wszedłem, a grzecznie się pytałem czy moge wejsc na chwilę po skierowanie. W środe musiałem kaca odchorować. Sporo wody wypiłem. Dopiero wieczorem wróciłem do życia. W czwartek byłem na uczelni....kserowałem. Zapomniałem oddac książkę do lektorium, ale w poniedziałek oddam. No i załatwiłem pewną rzecz u jednego doktorka...wsprawie pracy zalkowej. Zaczyna się spokojny okres u mnie. W poniedziałek idę na rozmowę o pracę...popytać, dowiedzieć się to i owo. Na czwartek planuję wypad do ZOO. W sumie to nic ciekawego....poczytam, pouczę się. W sobotę ma nocować kuzyn, pewnie coś się wypije. W domku spokojna atmosfera. Babka wkurwia mnie co chwilke. Postaram się cos niedługo napisać...zobaczymy jak to wyjdzie. Tymczasem pozdrawiam

Dzień Dziecka
Autor: canis
01 czerwca 2006, 00:55

No tak, nowy miesiac. Więc aby tak pusto nie było coś napiszę. To małe info dla Tecumseh - Co do filmów z Chuck'iem Norris'em to przyznam się, że obejrzalem wszystkie filmy z jego udziałem (no Strażnik Teksasu to nie wszystkie). Jestem, byłem i będę jego fanem. Najbardziej lubiałem filmy "Oko za oko"; "Z zimna krwią"; "Samotny Wilk McQuade"; "Delta Force" i chyba ten z 1993 roku chyba co sie w policjanta wcielił i z jakims Szatanem ma doczynienia. zapomniałem tytułu. Troche znam faktów z jego życia. Cóż filmem, a raczej znajomościa filmów i pewnych info z życia aktorów mnie kiedyś bardzo interesowało, teraz mam mało czasu aby to śledzić. Co do Dnia Dziecka to aby się ktos tam nie obraził, bo się za dorosłego uważa, ale ja myślę, że dzieckiem jest każdy dopoki ma rodziców. Ja mam jeszcze matke więc się uznaje za dziecko, choć specjalnie Dnia Dziecka nie obchodzę już. Pozdrawiam raz jeszcze.

Byle do przodu
Autor: canis
31 maja 2006, 21:19

No i jednak dziś tu jestem. Ostatnio brak czasu lub trochę przyznam się chęci do częstego pisania mam. Przez to zaległe zaliczanie mam czerwiec do dupy. Ale w sumie jestem sam sobie winien, bo nie chciało mi się w pierwszym semestrze na zajęcia chodzić. Z "Sokratesów" odebrałem już wpisy zaliczeniowy i z dwóch innych wykładów monograficznych. Muszę odebrać wpis z Paleografii. Od soboty nie ma zajęć, choć juz w tym tygodniu sa raczej tylko wpisy. Ale muszę się wziąść za napisanie 3 prac zaliczeniowych. Z metodologii historii idę jutro powalczyć i może cos zaliczę. Z Historii powszechnej 1918-1945 w piątek idę zaliczać, mam nadzieję, że zdążę się nauczyć. Dziś kolejny temat z Historii Rosji zaliczyłem - epoka wielkich reform za Aleksandra II i wojna krymska. Z historii powszechnej test oblałem, bo praktycznie brak czasu miałem aby się do niego pouczyć, godzinka dziennie, a materiału full. Cóż test był łatwy jeśli bym choć raz przeczytał podręcznik to bym wiedział coś. 22 czerwca zaliczam z resztą "nieudaczników" poprawkę testu. W sumie miła pani to jest więc może uda mi się miłą współpracę nawiązać. W dziekanacie też zasiągnąłem kilka informacji....trochę mnie uspokoiło choć niesmak pozostanie. W trójmieście pogoda raczej wkurzająca, chłodno i pada. W sumie to raczej dzielnie stawiam czoło uczelni i pokazuje że się nie poddaje. Zapłaciłem przelewem na konto bankowe za serię "Wielcy detektywi: Sherlock Holmes" - w przyszłym tygodniu chyba 12 numerów zamówionych przyślą. Uspokoiłem się. Wewnętrznie to spokojny jestem. Po nocach siedzę. Co tu jeszcze nabazgrać. U lekarza byłem tydzierń temu. Mam dobre wyniki aczkolwiek muszę USG zrobić w sprawie z bulami jelitowymi. Za tydzień ide do neurologa aby dał mi coś na te codzienne bóle głowy. Grzesiu pytał się czy byłem z tym cukrem....mówiłem lekarzowi. Ponoć niektórzy tak mają, że po posiłku spada im cukier, krew z mózgu odpływa i spływa w dół aby lepiej strawić pokarm, czy jakoś tak. Staram się czekoladę mieć zawsze przy sobie...gorzej jak w trakcie zajęć mi zacznie spadać. Ostatnio nie mam czasu na śniadania. Bywa że jem śniadanie po 16 czasami po 18. Staram się unikać fast foodów bo to jednak niezdrowe. Narazie piję żywca wodę....piję sporo nawet. Oki nie wiem o czym jeszcze truć więć grzecznie pójdę zrobić kawę i będzie film z Chuckiem Norrisem zaraz. No ostatnio w tv mnie rozśmieszył tekst: "Chuck Norris na 5 strzałów trafia 8". Miałem bekę na dobre 15-20 minut. Dobra po filmie lub nawet w jego trakcie bedę się uczył. Pozdrawiam serdecznie Was i życzę Wam Wszystkiego Naj....z okazji Dnia Dziecka. 

Kolokwium
Autor: canis
21 maja 2006, 13:15

Szkoła - nauka - trochę snu. Tak wygląda przez ostatnie 2 miesiace moje życie. W środę znowu komp mi sie skopał. Nawet z awaryjnego się nie włączył. W czwartek bracki zrobił reseta i na nowo system wgrał. W piątek zakończyły się drugie z czterech Sokratesów (wykłady w języku angielskim). Ten dotyczył dziejów Ukrainy od XVI/XVII do lat 90.XX wieku. Wcześniejszy dotyczył "Żydów w XX wieku". Jeden "rodzaj" wykładu jest co 2 tygodnie. Sorki, właśnie sobie przypomniałem, że i trzeci Sokrates też zaliczony - "Sprawy religijne XVI-XVIII wieku". No i był wczoraj czwarty. Wpisów nie było jeszcze. W sumie to dostaliśmy ochrzan, że jesteśmy leniwi i nic nie czytamy na zajęcia. W sumie pani doktor była miła, choć trochę zdenerwowana na nas. Ale owa pani doktor prowadzi ćwiczenia z historii powszechnej po 1945 roku gdzie mam nieobecności. Więc się spytałem czy mogę je pozaliczać. W sumie mogę, ale za 2 tygodnie pani wyjeżdza na długo. Powiedziała, że mam we wtorek przyjść na kolokwium zaliczeniowe. Więc nauka. Wczoraj uczyłem sie i robiłem notatki z 4 przedmiotów przez 13 godzin. W ciągu tych 13 godzin nauki zrobiłem tylko razem wzięte jakieś 25-30 minut przerwy. Zobaczymy jak dziś mi pójdzie. Zaraz zacznę się uczyć i chcę skończyć o 1-2 w nocy. Za niepłacenie kablówki odłączyli nam dekoder i nie mamy HBO i HBO2. Bracki nic nie mówił, że nie płaci, ale ponoć to moje wina jak zwykle. Narazie mam kanały jakieś więc wystarcza mi, w czerwcu chyba wezmę na siebie kablówkę do swego pokoju, a bracki niech weźmie na siebie. Co tu jeszcze...zaczynam walczyć z cukrem. Słodzę kawę 1 łyzeczkę tylko a herbaty w ogóle. Z Ice-tea przeżucę się na wodę niegazowaną. Niestety nie mam doświadczenia z wodą więc nie wiem jaka wybrać. Dobra blogowicze ja muszę pouczyć się.....zostawiam pozdrowienia i szczery uśmiech dla osób które jeszcze mnie czytują i się nie zniechęcili. Życze Wam dużo spokoju i radości.  

Widzę światełko
Autor: canis
15 maja 2006, 22:43

Dziś poczytałem blogi znajomych. I tak po namyśle doszedłem do wniosku, że i ja cos maznę. Co u mnie??? Ponoć zmieniam się. Szczerze, sam zauważyłem sporo plusów. Chyba uda mi się pozbyć lenistwa w dużym stopniu i zacząć normalne życie. Ostatnio sporo się uczę....godne podziwu. Zaczęło mi zależeć i zacząłem myśleć pozytywnie. Choć bywaja jeszcze chwile zwątpienia. Na swojej drodze życiowej spotkałem osobę, która mnie podnosi jak upadam i zwatpiewam. Nigdy nie miałem przyjaciela...do tej pory. To miłe, ze ktoś mnie wspiera. Rodzina o wielu rzeczach nie wie niż ta osoba. Nie zmieniam się dla niej, tylko dla siebie, to jasne, ale pierwszy raz od długiego czasu jestem gotów na zmiany. Zawsze sie ich bałem w jakimkolwiek wydaniu. Teraz chcę się zmienić, swoje dotychczasowe życie, podejście. To ważne dla mnie. Chcę naprawdę wyjść na ludzi. Z nikim nie gadam ostatnio, na gg wręcz wszyscy mają mie w dupie, bo ja dla nich czasu nie mam. Brat czasami coś podyskutujemy, z bratowa więcej gadam. Dzis mi zrobiła dwa kotleciki i ziemniaki smażone a na brackiego się wypieła. No i doczekałem się po tygodniu skomplenia aby zrobiła pastę jajeczną. Składniki kupiłem. Mama milczy...nie gg bywa bardzo rzadko, dzwoni rzadko. W lipcu na 3 tygodnie przyjeżdza. W sumie najwięcej gadam z Aniołem Stróżem. W piatek wypytałem Matiego o maturke, choć zbyt rozmowny nie był. Nawet po francusku mi pisał odpowiedzi, choć trochę pamiętam ten język wiec odczytałem bez problemow. Pogoda nawet ładna, choć wiaterek bywa. Glowa mnie często boli nadal. Kawa...."trunek życia"....ostatnio piję po 2-3, z rzadka 4 kubki kawy. To dużo. Dziś zmulony jestem. Jak mam impuls to biorę psy na spacer. Czasami rozmyślam o dziewczynach, nadal i przyznam się że bardzo pozytywnie nastawiam się. Narazie czasu brak na praktyki (czyli poznanie kogoś). Na uczelni spedzam prawie pół dnia, drugie pół w domu, śpiac, chodząc. Czasami dostaję obłędu, wariuję. Ale w gruncie rzeczy myślę pozytywnie. Aby się nie rozpisać, skończę na tym, bo i tak muszę się zabrać za czytanie czegoś. Na środę, ale już dziś poczytam trochę. Pozdrawiam Tych, ktorzy pamiętaja o mnie czasami i tu zagladają i przepraszam, ze rzadko tu wpadam ostatnio.

....
Autor: canis
08 maja 2006, 00:19

Cóż pogoda nadal ładna. W sumie weekend minął spokojnie. W sobote muzyke sluchałem prawie cały dzień. Dużo czytałem też. Wieczorem trochę tv. Dziś jakoś co godzinkę od 5 do 12 się budziłem. Nie wiem czemu. Byłem na zakupach w Geancie. W sumie Anioł Stróż namówił mnie na wypad na piechotę więc wróciłem zmęczony. Nawet się kimnąłem. I tak od 18 nad książkami siedziałem. Koniecznie muszę buty kupić jak dostanę kasę. Nie mam żadnych na lato. Wszystko rozwalone. W sumie to nie lubię chodzić po sklepach z butami, jakoś szybko mnie to meczy i wzrasta gniew we mnie. Hmmm....w środę wyczyściłem pokój jak na błysk. Czasami mi się tak zdarza, że generalne sprzątanie mam. Bracki był w szoku wręcz, nawet okazał się pomocny i przyniósł mi (najpierw poszukał) ssawki podłużnej do odurzacza. Ponieważ się ładnie robi wiec babcia chce aby na ogrodzie wszystko ładnie porobić, niestety jak się dowiedziała o pewnych zmianach i wywaleniu niektórych rzeczy to sie obraziła. Jutro sie jeszcze wyśpię, bo na 15 idę dopiero. Ale szkoła i kucie po nocach i w weekendy znowu będzie. Zobaczymy jakie efekty będę w czerwcu. Martwi mnie to, że prawie codziennie mnie głowa boli. Szczególnie po przebudzeniu się lub najczęściej wieczorami. Oczy mnie juz tak nie pieką, chyba trochę po kropelkach sie poprawiło. Jem mało ostatnio, dużo piję wręcz. Dalej do śniadań nie mam przekonania a wręcz czasu z rana aby je zjeść. No cóż zmykam, bo późno jest. Miłego tygodnia życzę 

Po długim weekendzie
Autor: canis
05 maja 2006, 22:59

No i po długim weekendzie. Trzeba wracać do rzeczywistości i codziennego toku pracy. W sumie zakładałem, że się będę uczyć dużo, ale mało się uczyłem, chciałem jednak trochę odpocząć, zrelaksować się. We wtorek w końcu ktos mnie siła namowil abym oczy zakroplił. Ponieważ jak ja zakraplam to zawsze mało co wleci, więc Anioł Stróz się zaoferował. Oczy mnie piekły juz jak cholera....ale po kilku minutach nie czułem szczypania, bólu. Normalnie ulga wielka, oczy nie są juz tak czerwone jak były. W sobotę z trójkę, ja, bratowa i brat grillowaliśmy na tarasie...taki obiadek. Trochę jednak po tym grillu źle się czułem...i tak dobrze, że nie piłem alkoholu. W sumie to ładnie i cieplo jest. Psy jedzą już normalnie więc przynajmniej nie mam problemów z gotowaniem dla nich. Jak jeden miał zapalenie żołądka jadł co innego niż drugi. Pity do skarbówki wysłałem, ciekawe kiedy zwrot dostanę. Niestety się wiosna zaczeła ładnie już i muszę buty zakupić bo mam jedne narazie. Przyznam się, że nie lubię po butikach chodzić, szybko się tym męczę i nie potrafię dokonać wyboru zakupu. No z ciuchami juz mi lepiej idzie aczkolwiek kupno ubioru i butów to najtrudniejsze czynności dla mnie i bardzo markotny jestem. Sam nie lubię takich zakupów robić, potrzebuję kogoś kto doradzi. W sumie to najlepiej książki umię kupować. Moja matka przysłała aż 3 paczki z zagranicy i oczywiście dostałem koszulę dzinsową i 2 bluzki. Bratowa dostała koszulki i ciuchy dla bobasów. Ponoć ostatnio cos im mówiła, że się doczekać nie moze. Wkurza mnie bo mamuśka mi juz zaplanowała umeblowanie dołu po śmierci babci i oczywiście żadnego kata czy ściany wolnej nie ma być bo wszędzie segmenty i szafki. W sumie będę z nia walczył aby w moje "mieszkanko" na parterze się nie wtrącała. Ponieważ jestem już trochę padniety więc więcej nie piszę, coć postaram się coś napisać do przyszłego piątku...niestety brak czasu powoduje taka częstotliwość pisania. Więc życzę czytelnikom miłego, spokojnego, pełnego Słońca weekendu.  

Zalka kolejna
Autor: canis
26 kwietnia 2006, 21:05

Cudny dzień. Czemu cudny???? Bo znowu w miłej atmosferze zaliczyłem temat, a raczej tak dobrze przygotowany nie byłem. W sumie dostałem pytanie z kalendarza, który Piotr I wprowadził w Rosji. Tu miałem wpadkę, bo pomyliłem prawosławie z protestantyzmem i nie wpadłem na to jaki wcześniej był kalendarz w Rosji (bizantyjski). I zapomniałem skąd nazwa kalendarz juliański. Ale naprowadzony zostałem. Następne pytanie dotyczyło czemu St. Petersburg stałsię stolicą i kiedy powstał. Trzecie powiedzieć coś złego o Piotrze I. W sumie o Kaśkę II nie zapytał mnie. Takie konsultacje mi się podobają, stres jest przed ale w środku pokoju jest miła atmosfera. Potem jeszcze wtargnąłem na numizmatykę. Coś o monetach za Zygmunta III i Stefana Batorego było itp. Niesłuchałem zbytnio. Jutro znowu zaliczanie. W poniedziałek na paleografii, na którą dotarłem spóźniony i przemoczony, doktor mi w notatki zerknął. Albo chciał moje postępy sprawdzić albo chciał przeczytać moje cudne komentarze. Naszczęście nie zrobiłem ich tego dnia. Wczoraj na zajęciach z kultury materialnej gadaliśmy o sposobie żywienia w nowożytności i z czego się co wyrabiało itp. Pod koniec wszyscy byliśmy głodni. Dobra nauka goni mnie. Rano o 7 trzeba wstać, a jeszcze pieskowi jednemu jeść zrobić (drugi ma zapalenie żołądka i jest na głodówce) i królikom klatkę z bratowa wyczyścuić. Wieć pozdro i trzymka się do następnej notki. W Gdyni ostatnio często mgły są.....pod domem prawie że ciagle dziki widuje. Paps

Spacer
Autor: canis
23 kwietnia 2006, 22:40

I znowu piszę, ostatnio trochę rzadziej, ale piszę. Cóż znowu szkoła się zaczęła. W czwartek poszedłem spać ok. 3. W piątek obudziłem się o 6:30, czyli spałem jakieś 3 i pół godziny. O 7:20 jednak wyszedłem z wyra a o 7:50 wyszedłem z domku. Na uczelni byłem ok 8:30. O 9:00 wszedłem na konsultacje, aby zaliczyć pierwszy temat: konferencja pokojowa w Paryżu z 1919 roku. Przyznam sie, że dobrze nie byłem przygotowany, ale trafiłem na wyrozumiałego wykładowcę, który mi pewne sprawy wyjaśnił przy okazji. Z trudem zaliczyłem temat; w pewnym momencie myślałem, że mi nie zaliczy, ale udało się. Za tydzień idę z kolejnym tematem może nawet dwoma. O 9:45 miałem seminarkę. Ponieważ nikt nic nie przygotował, a osoba która miała referować coś nie pokazała się spedziliśmy na gadaniu o róznych sprawach na luzie. Jakiś student z III roku palną taka gafe, której chyba nie zapomnę długo. Według niego, w każdym razie tak powiedział mimochodem, że w Wilnie mówi się po wileńsku. W sumie to dziwne, bo on pisze mgr o Wilnie a nie wie w jakim języku się na Litwie posługują???? Może w Gdańsku się mówi po gdańsku a nie po polsku????. Promotor kazał mi przygotować strukture pracy magisterskiej. Na pierwszym Sokratesie z pania doktor był temat poświęcony Ukrainie w latach 1772-1921. Drugi Sokrates z panem doktorem dotyczył prawosławia w epoce nowożytnej. Tak myślę, bo pół lekcji przespałem. Po skończeniu zajęć o 14:45 spotkałem się z Aniołem Stróżem na wydziale i poszlismy do IKEI, a raczej pojechaliśmy. Ja byłem raczej półprzytomny. W IKEI zjedliśmy obiad, ja wypiłem 2 kawy, trochę pomogło. Po 18 wracaliśmy do domu. Po 19 dotarłem w zacisze mojego pokoju. Na gg nie chciało mi sie klikać z nikim, nawet z matroną (ok. północy się odezwała). Po północy wyłaczyłem kompa i tv pooglądałem. Po 1 zasnąłem po ciężkim dniu. Sobota, w sumie wstałem o 12 i o 13:40. Dostałem paczkę, która kupiłem na allegro: pięciotomowa Historia Koscioła. otem sprzątnąłem burdel książkowy. Wieczorkiem spacer z psami. Niestety zauważyłem, że pies brackiego, który od 2-3 dni taki markotny był i spał na okrągło, wydala kał z krwią i właściwie jakby woda się z niego lała. Zaniepokoiłem się. Wróciłem do domu to zadzwoniliśmy do weterynarza i kazał psa przegłodzić. Dziś już lepiej sie czuje. Na spacerze towarzyszył mi Anioł Stróż. Niedziela....dziś książki mi towarzyszą od 13. Jak brałem prysznic zdawało mi się, że objętość brzucha mi się chyba zmniejszyła. W sumie mało jem i ciągle przez to od brata i bratowej dostaje po głowie. Uważają że wyląduję w szpitalu przez to jedzenie tylko chleba ryżowego i sałatki lodowej. Czasami zdarza mi się zjesc cos innego. Biore witaminki. Nie narzekam na jedzenie. Ziemniaki mi się przejadły. Od miesiąca nie mogę ich do ust wziąść. Poza tym nic ciekawego nie mam do napisania. W sumie w Gdyni jest Słońce ale jeszcze zimnawo trochę. Oki, jest wieczór, wracam do książek i pozdrawiam czytelników. Narazie nie mam czym Was zaskoczyć jak to bywało dawniej. Pozdro