Najnowsze wpisy, strona 3


wrześniowe podsumowanie
Autor: canis
03 października 2006, 21:56

Dawno nie pisałem. Od kilku dni już się zabierałem na napisanie nowej notki...aż się udało. Wrzesień był ciekawym miesiącem u mnie. Zdrowotnie raczej dobrze się czułem. W domu jest spoko. W szkole też nie moge narzekać. Byłem u pani prodziekan 14 września. Byłem już po 9. Niestety okropne kolejki były, Pani dziekan ciągle wychodziła, robiła przerwy...tak dotrwałem do później godziny. Po 16 zaczęło nam, czyli osobom czekającym pod pokojem Pani prodziekan, odbijać. Zaczęła się głópawka. Ja żałowałem, że śniadania nie zjadłem, nie sądziłem, że będę cały dzień na uczelni. Przed 18 wszedłem ze swoją sprawą. Chodziło o to, że nie zdążyłem zaliczyć wszystkich przedmiotów będąc na 5 roku w programie IOS. Sporo było przedmiotów, ok. 30. Ale po krótkim czasie i przedstawieniu sprawy oraz za poświadczeniem dolegliwości zdrowotnych, Pani dziekan oznajmiła, że od 1.10.2005 do 1.10.2006 roku byłem na urlopie dziekańskim z możliwością zaliczania przedmiotów. Od 2.10.2006 roku wracam z urlopu na 5 rok studiów. W ramach programu IOS musze zaliczyć przedmioty, których nie zdążyłem w zeszłym roku. Indeks zdałem. Plan już mam. Teraz do grup musze się wpasować jak mi bardziej pasuje. W połowie października wymienie legitymacje studencką na nową, za opłatą chyba 7zł. Jutro pierwszy dzień nauki czyli zajęcia organizacujne jak to nazywam. W domku pisałem, że lepiej. Brat się mniej mnie czepia, ma prace. Ja zmieniłem się na lepsze jak mi mówią inni. Anioł Stróż czuwa nade mną. Wpada czasami do mnie i co zauważyłem złapał dobry kontakt z moją bratową....zawsze się zagadują i zapominają o reszcie. Mama od soboty zaczyna prace w sobotniej szkole polskiej przedmiotów ojczystych w Londynie. Jeśli chodzi o zdrowie to czasami mnie tylko refluks zaatakuje. W sumie choruje od 8-9 lat i nauczyłem się z bólem żyć, nie umię nad nim zapanować, ale jakoś sobie radze. W październiku czeka mnie rezonans magnetyczny...troche się boje, że coś wyjdzie nie tak. Zresztą sama myśl o leżeniu w tubie przez ok 20-30 min nieruchomo nie zbyt miło brzmi. W sobote generalnie pokój posprzątałem, prawie cały dzień. Zrobiło się dużo mniejsa w pokoju i ładnie nawet. Warto czasami posprzątać...zajrzeć w miejsca gdzie żadko się zagląda. Dziś dostałem paczke z "Klasyką kryminałów" 12 numerami. W sumie to kiedyś myślałem, że nie będę tego czy owego robił, a teraz wiem, że moge wiele robić i mam dużo sił i tylko optymistyczne myślenie. Troche się chłodno już robi. Szkoda. Na jesień trzeba się przygotować, wyjąć ubrania jesienne. Cóż, jutro do szkoły więc pozegnam się na dziś. Pozdrawiam  

Wspomnienia o Steve'ie
Autor: canis
05 września 2006, 00:30

Ostatnio coś marnie z pisaniem u mnie. Weekend minął jakoś tako. Troche przypomniałem sobie grę "Mafia". W sumie to najtrudniejszy jest wyścig na torze wyścigowym. Misje są fajne i styl lat 30.XX wieku dobrze oddany tamtym realiom. Musze polukać w necie za kodami tylko. Może coś znajde. Drugą grą w którę lubie pograć to "II wojna światowa" Europa Universalis. Niestety na gry mam mało czasu. W sobotę bratowa miała kupić trociny dla królików, aby im wymienić ściółke....oczywiście zapomniała, dziś też. Więc aby mi w pokoju nieprzyjemne zapachy nie wchodziły w nos wystawiłem króliki na korytarz i zabroniłem ich wnościć bez kupionych trocin. Niestety ja nie mogę finansować wszystkich zwierzaków i jako, że króliki są wspólne to uważam, że bratowa powinna jakiś wkład też wnosić. Jestem chyba bardziej odpowiedzialny od bratowej. Uważam tak dlatego, że to nie pierwszy raz jak czegoś nie zrobiła bo do pracy na 11 czy 12 idzie to ciężko było rano wstac i przed pracą coś załatwić. Ja bym wstał o 8 i bym załatwił, ale bratowa przed 9 nie wstaje. Tyle narzekań. Brat pracuje. Matka mnie męczy pytaniami co z praca u mnie??? Ale to nie będzie takie proste, niestety. Dziś, biorę datę poniedziałkową pod uwagę 4.09.2006 - jako, że wieczór jest, rozpoczął się rok szkolny. Zauważyłem, że sporo o Giertrychu piszą i im się nie dziwię. Facet uważa, że szkoła powinna wychowywać dzieci. Moja teorią jest, że sięgając pamięcią to zawsze rodzice wychowywali swe dzieci. Szkoła niestety może im wiedze dawać, ale wychowywać ani czasu nie ma ani sal. Zauważyłem, ze w dzisiejszej pogoni za kasą rodzice zaniedbują swe dzieci. Myślą, że szkoła ma je wychowywać co jest nierealne. Nie mozna wymagać od szkoły aby wychowała dzieciaki (mogę je uczyć), bo wychowanie jak i tradycje przekazują rodzice, babcie, dziadkowie. To można uznać za godne i wartościowe wychowanie. Głupotą jest zwalanie głupich poczynań dzieciaków i oskarżać zawsze szkoły, że źle wychowali nasze dziecko. Rodzice tak uważający są dla mnie nieodpowiedzialnymi ludzmi. Tyle mojego gadania na ten temat. W Gdyni wieje i bywają burze. Coś w tym roku ogólnie dość burzowo. Ja wprowadzam dalej zmiany własnej osoby. Mam optymistyczne podejście do życia. Dziś niestety zasmuciła mnie informacja o tragicznej śmierci Steve'a Irwin'a. Napewno każdy choć raz widział jego programy na discovery czy Animal Planet. Żal mi go. Ogladałem jego programy od 1996 roku i zawsze mnie ciekawiły. To dzięki jego podejściu i ukazaniu zwierząt zainteresowałem się krokodylami i wężami. Niby niebezpieczne zwierzęta ale kochane. Wiem, że mają ofiary na konie, ale lubie je ogladać i zbierać info o nich. Dzięki temu mój strach przed takimi zwierzętami zmalał, nawet cenie te gady. Mimo tych wspomnień smutno, że nie żyje. Zmarł podczas wykonywania pracy, wiedział że ponosi ryzyko - takich ludzi mi zawsze żal. Może to chore ale nawet pisząc o nim tu na blogu czy czytajac o jego śmierci jakaś łezka w oku mi się zawsze zakręci. Jutro planuję wypad na uczelnię aby zrobić rozeznanie co i jak. Potem po Gdańsku pochodze, który zaczął mnie interesować. Szczególnie stare miejsca, które mają swe miejsce w historii. Jest późno, trzeba iść spac. Ja teraz rano wstaje i po 1 cięzko mi wytrzymać senność. Pozdrawiam jednak czytelników - czasami w wolnej chwili czytam inne blogi, choć po 2-3 tygodniach czasami jest dużo do cztania.        

Ząb mądrości
Autor: canis
30 sierpnia 2006, 01:35

Chyba lato się już kończy i jesień zaczyna. Zaczyna po 20 się już ściemniać. W te wakacje jednak sporo burz było. Ja jakoś sobie radze. W domu dobrze. Choć w weekend sobie czerwonek winko piłem. Niestety w niedziele zaczęło mnie dziąsło boleć. Pieruński ból. We wtorek, czyli dziś lub jak ktos woli wczoraj, poszedłem do stomatologa. W poniedziałek Anioł Stróż mnie poinformował, że chyba na 100% rośnie mi mądraliński, czyli ząb mądrości. W poniedziałek niezła opuchlizna była, ból dziąsła tylko na krótkie momenty przestawał boleć, dodatkowo cukier mi zleciał, że słabi mi było. Ale wracając do zęba. Nie prosiłem się o 8 zęba i jestem zły, że rośnie. Dziś u stomatologa dostałem lekarstwo i opuchlizna zeszła. Dziąsło boli troche. Mniej, ale boli. Zęba jeszcze nie widać. Trzeba będzie zrobić zdjęcie "noworotkowi" jak się unormuje sytuacja na dziąśle. Wiem, bo czuje, że mi to coś rośnie w poprzek. Szkoda, że tyle to boli. Wyrośnie mi taki wyrostek, który będzie trzeba wyrzucić. I gdzie tu sens???? Narazie ból troche mnie drażni i ciężko mi się na innych rzeczach skupić. Cieszę się, że już do 11-12 nie śpie. Budze się między 7 a 9:50. Ciężko mi po nocach siedzieć, więc już ciężko mi się pisze o tej porze. W sumie cieszę się, że tyle osób zauważyło zmiany mojej osoby na plus. Szkoda, że pogoda się psuje. Troche chłodniej już jest. Mam nadzieję, że choc troche w październiku jeszcze słońca i ciepłego powietrza zagości. Oki, bym napisał więcej ale już ziewam i jeszcze ten ząb pobolewa - nurofen słabo działa, dobrze, że mogę wytrzymac ten ból choć na dłuższą metę to denerwujące. Ponieważ to mój pierwszy ząb mądrości to wiem, że nie chcę mieć następnych. Tymczasem pozdrawiam i postaram się coś napisać za jakiś czas.

Po wakacjach
Autor: canis
19 sierpnia 2006, 20:13

Jestem. Ostatnio pisałem, że robie sobie wakacje. Byłem na wsi na działce u znajomych. W sumie tylko kilka dni ale przydały się. Odpocząłem. Mam kilka fajnych zdjątek nawet. Co prawda pogryziony przez komary jestem ale już nie swędzi. Wróciłem w niedziele. Pogoda była trochę męczaca, padało czasami. Wieczorami seanse filmowe na dvd były. Przyznam się, że pierwszy raz spotkałem się z wygódką, czyli kiblem poza domem ale na terenie działki. Wiedziałem o takich rzeczach aczkolwiek nie korzystałem z czegos takiego aż do teraz. Już w miastowy tryb codziennego życia wszedłem ponownie. Jestem jednak zbyt z miastem z żyty. Co do ostatniej notki o zmianach - nie chciałem się chwalić tylko podkreślić, że się potrafiłem zmienić. Kiedyś byłem osobą lekko puszystą, z kompleksami, siedząca całe dnie w domu przed tv i kompem lub w książkach. Bałem się nowych znajomości i osób a tymbardziej jak coś trzeba było załatwić. Teraz przy pomocy Anioła Stroża (zasłużył sobie na ten przydomek - bo obca osoba podała mi rękę w krytycznym dla mnie momencie mego życia) postanowiłem, ze się zmienie. Potrzebowałem zmian. Oczywiscie dalej zmieniam różne nawyki. Pozbyłem się kompleksów, pewnej ilości wagi, jestem bardziej mobilny, chodze z podniesioną głowa, myśle optymistycznie i jestem w stanie wiele załatwić. Znowu sie przechwalam. ale w lipcu zdjęcia zrobiłem i teraz z wyjazdu też i są duże różnice w porównaniu ze zdjęciem które w indeksie mam. Nawet w domu robie sporo rzeczy. W moim pokoju wiszą antyramy z papirusami egipskimi. Fajnie to wyglada. Przykrym faktem jest, że dzieki babci mamy szczura w piwnicy i na parterze w szpiżarni babci. Dlaczego pisze, że to przez babcie. Bo w piwnicy zawsze gówna trzyma, znosi i suszy. Choćby butelki po jogurtach nie umyte tam trzyma, albo inne rzeczy. Brat i bratowa są źli teraz. Bo szczura ciężko jest się pozbyt. Faktem jest, że sąsiedni domek jest bardzo zapuszczony i jest siedliskiem myszy i szczurów....jak Ci ludzie mieszkają nie wiem. Cóż znowu ciepłe dni wróciły. Ja musze wymusić wizyty u lekarzy....chodzi o zmiane leków. Mam kłopoty ze stopą małe. Kiedyś jak byłem mały (między 6 a 10 rokiem życia) miałem złamaną nogę, a raczej stopę u nasady. Teraz często mnie rwie jak podnoszę prawa stopę w trakcie chodu. Dlatego widać jak kuleję lub ciagnę tę nogę zasobą. Nie wiem czemu mi się teraz to odezwało. Tak samo piszczel lewej nogi (gdzie kiedyś, dawno temu miałem złamanie) też mnie pobolewa ale rzadziej. Nie wiem czy z tym do ortopedy nie iść. najbardziej mnie stopa trapi bo jak dotykam miejsca złamania to boli. Śmieje się, że dobrze, że mnie złamana ręka nie boli - jak się było dzieckiem różne złamania były. Przyznam sie, że wiem jak doszło do złamania w stopie, ale jak doszlo do złamania kosci piszczelowej i ręki to już nie kojarze. Ale nudze juz. Ide coś porobić....ostatnio głównie rano i wieczorem jestem w domku więc mam roboty w domu zawsze. Pozdrawiam czytelników mojego bloga i życzę Wam jeszcze troche wakacji i słonecznych dni.

Można się zmienić
Autor: canis
04 sierpnia 2006, 01:34

Hejka blogowicze. Co u mnie...???? Zawsze mówię, że nudy, bez zmian. Ale czy aby nie okłamuje tym innych aby im nie zawracać głowy moja skromną osobą??? Dziś skończyło się leczenie kanałowe zęba, został zatruty i jest obecnie martwy. Ostatnio staram się dbać o swoje uzębienie i znalezłem świetnego stomatologa. Mama juz odleciała na wyspy. Brat od dziś na okres próbny jest w pracy. Ja się rozwijam. Dziś byłem na jarmarku dominikańskim, można by powiedzieć, że kupiłem sobie papirysy egipskie i skarabeusza na szyję. Ostatnio mam chęć do życia i się mało denerwuje, heh, prawie w ogóle. Może nie aby się przechwalać ale ostatnio wiele osób mi mówi, że się zmieniłem. Zreszta porównujac zdjęcie z 2000 roku a z lipca 2006 roku widać ogromną różnice. Byłem osobą lekko puszystą ale... No właśnie ubieram się lepiej, zgubiłem brode, troche zeszczuplałem, choć walcze z brzuchem, stałem się aktywniejszy, odważniejszy, według bratowej "atrakcyjniejszy" hehe, chodze z podniesiona głową, myśle optymistycznie, sporo chodze. W sumie dzięki Aniołowi Stróżowi zmieniłem życie o 180 stopni. Moja mama mnie ledwo co poznała. Kuzyn mi w mailu napisał, że jest pod wrażeniem jak mu dwie fotki porównawcze wysłałem. Jak ja się czuje ze zmianami??? Serio to świetnie. Chyba warto czasami sie zmienić i pogląd na życie a nie trwać w jakimś amoku. Może i zdrówko się polepszy. Piję mniej kaw, troche na rzecz herbat. Mniej jem i lekkie żarcie. We wtorek jadę na wakacje. Dostałem zaproszenie od rodziców Anioła aby na ich działke pojechac. Więc do 13 sierpnia mnie nie będzie. Muszę jedynie zakupy zrobić i zwierzęta zaopatrzyć w jedzenie a bratowa będzie im gotować. Ostatnio były ciepłe dni nam morzem, teraz znowu deszcze i burze się pojawiają. Ja bywam w domu rano i wieczorem tylko - chyba się w parasol zaopatrze. Myślę, że zmiany dobrze na mnie wpływaja a ja ich bardzo potrzebowałem. To miłe, że mimo naszej obecnej sceny politycznej i afer za aferą, szokujacym ministrze edukacji potrafie się cieszyć życiem. Choć szczerze to ten cyrk rządowy mnie przeraża....mam nadzieję, że ten rząd do końca kadenci nie będzie, bo narazie wielkie pośmiewisko jest. Oki, idę spać bo rano tyle spraw trzeba załatwić. Pozdrawiam i sorry za te przechwalstwa.   

Pracuje nad swoim marzeniem
Autor: canis
23 lipca 2006, 14:29

Heh, zadzwonił do mnie Anioł Stróż i powiedział, że jego kolezanka, która miałem przyjemność poznać, ma dla mnie dziewczyne, hehe. Jest to jej kuzynka, która mnie polubiła tylko z opowieści, bo mnie nie zna. Taka sytuacja mnie trochę śmieszy, ale jakieś to miłe uczucie. Ja niestety dopóki nie poznam osoby troche staram się o niej niewypowiadać. Choc osoby, które poznałem przez ostatnie kilka miesięcy mnie polubiły i vice versa. Uważam, że jestem cichy, małomowny, czasem zagadkowy, wole słuchać niz brać udział w dyskusji. Zastanawiam się jak taka osobę jak ja można polubić, ale ponoć można. Nie naleze do osób z łatwym charakterem, raczej bywam problematyczny czasami. Choć zmieniam się. Wiem, że trzeba mnie trochę poznać aby mnie zaakceptować jako tako, no tak mi się wydaje. Abstrachujac (nie wiem czy przez dobre "h" napisałem) to dzis pracuje na kompie, słucham muzyki z twardziela. Po 19 godzinny spacer z psem. W wolnych chwilach opracowuje moje "konwersatorium", czyli zagadnienia do danej epoki. Obecnie pracuje nad starożytnością. Długo mi czasami idzie szukanie i wybór literatury i popatrzeć jakimi tekstami źródłowymi do danego tematu dysponuje. Obecnie robie szczegółowszą wersje mojego konwesatorium. Nazwa trochę nietypowa, ale nie wiem jak to nazwać inaczej. Moze jakies propozycje??? Po starozytności będe opracowywał dalsze okresy z podziałem na historie powszechna i historię Polski. Z doświadczenia wiem, ze ciężko się opracowuje takie cos z historii powszechnej od sredniowiecza do obecnych czasów (podejmowałem kilka prób), ale teraz już wiem co chce tam widzieć. Do takich rzeczy przygotowuje sie starannie. Głównie nad struktura i tematyką siedze dłuzej. Dziś albo jutro brat, bratowa i pies wrócą. Babcia juz wczoraj na mnie wymusiła abym poszedł zrobił małe zakupy, aby zrobić obiad "dla [brata] bo będzie głodny napewno". Żeby było śmieszniej to napisze że od 13 siedzi w oknie i wypatruje czy jej ukochany wnuczek juz jedzie. Dobra, lece pracować aby nie tracić czasu. Póki mi sie chce, bo w weekendy czasami ciężko cos robić. Pozdrawiam serdecznie Wszystkich 

Lipiec
Autor: canis
22 lipca 2006, 18:04

Zauważyłem, że ostatnia notka była 20 czerwca, czyli jakiś miesiac temu. Nie mam zamiaru opuszczać bloga, tylko nie wiem co napisać. Także czasami brakuje mi czasu aby cos napisać. Co do mnie to siedze sobie cały czas w Gdyni. Nie planuje żadnych wyjazdów. Moze na jeden czy dwa weekendy w sierpniu gdzieś wyjade, a tak to nie. W Gdyni jest ciepło, czasami bywaja burze, choć juz żadziej. Brat i bratowa pojechali ze swoim psem i znajomymi nad jezioro. Juz sa jakiś tydzień. Czasami mama wpadnie do mnie, bo przyjechała, ale za tydzień wraca. W sumie podziwiam ją, bo nie jeździła ponad pół roku samochodem, a teraz bez problemów jeździ. Ja siedze w domku z psem i krolikami. Dziś im wyczyściłem klatke. Od mamy dostałem klawiaturke i mysz bezprzewodową....mój braciszek mame naciągnął. Przy pomocy Anioła Stróża zmieniłem się bardzo. Bardziej chodzi tu o wyglad, ubiór, sposób rozumowania, może dojrzalszy się stałem. Sam nie wiem. Jakoś mi dobrze z tym. Nawet wczesniej wstaje teraz. Nie śpie do 11-12, tylko do 9. Nie siedze po nocach. Teraz jak mam swojego psa, który tęskni za bratem (chodzi o psa, bo  sa z jednego miotu brane), ja staram się troche zabawiać psa. Chodze na spacery, głównie wieczorem na ta godzinę czy półtorej wyjde. Przed kompem nie siedze tak często. Czytam ksiażki,  często chodze po trójmieście. Najgorzej to w kolejkach skm wytrzymać, okropnie ciepło. Troche schudłem, mało jem. Kawe ograniczam czasami, staram się herbata zastępować. Chodz dziś w ekspresie zrobiłem kawy na 4 kubki. Ale jedn czy dwie herbatki wypije. Oczywiscie woda Żywca jest także trunkiem codziennym, szczególnie poza domem. Co tu jeszcze napisać???? Mamy kłopoty z lokatorką, zalega 500zl...płaci w ratach po 150-200zł czynsz, wiec chcemy dać jej wymówienie. Babcia mnie dzis molestuje abym trawnik skosił, ale nie chce mi się...mam inne plany. Popracuje nad swoim "konwersatorium". W czwartek czeka mnie wizyta u stomatologa w Pruszczu....nie lubie kanałowego leczenia. Ale jakos nie mam kłopotów z zębami. W sumie w okresie letnim najbardziej mnie wkurza potliwość. U mnie jak zauważyłem najwięcej z glowy się leje gdy np. z dworu do zamkniętego pomieszczenia wejde. Na 18 października mam wyznaczony rezonans magnetyczny....kurde, znowu pół godziny w tubie leżeć nieruchomo. Już wolę gastroskopie, szczerze. Oki, lece do obowiązkow i planów na dziś. Postaram się znowu tu coś napisać....moze do 15 sierpnia. Pozdrawiam czytelników i życzę miłych, spokojnych, pełnych relaksu WAKACJI. 

A to na poprawe humoru
Autor: canis
20 czerwca 2006, 20:11

Jakaś dziwna pogoda. Raz grzmi i pada, następnie słońce wychodzi by za kilka minut znowu grzmiało i padało. Ale teraz słońce wyszło, ładnie sie robi. Pomyslałem sobie aby kilka kawałów zamiescić, które kiedyś dostałem.

Dziadku, dziadku, a kiedy pierwszy raz się kochałeś?
 - Na wojnie, wnusiu...
 - A jak, a z kim?
 - Jak to z kim... Na wojnie się nie wybiera...

Dwóch starszawych jegomościów gawędzi o seksie:
 - Nadal mogę dwukrotnie!!!
 - A który raz sprawia ci największą przyjemność?
 - Myślę, że ten zimą.

Mały Jasio ogląda z wielkim zainteresowaniem swojego siusiaka
 - Mamo czy to mój mózg?
 - Nie synku, jeszcze nie....

U dentysty.
 - Co by mi pan radził zrobić przy moich żółtych zębach?
 - Najlepiej założyć brązowy krawat !

Jak mierzy się choroby weneryczne?
Syfmierką i na kiłometry...

Co mówi kobieta po wyjściu z łazienki?
 - Ładnie wyglądam?
A co mówi mężczyzna po wyjściu z łazienki?
 - Lepiej tam nie wchodź.

Tak !!!
Zgadzam się mój przyszły zięciu na wzięcie ręki mojej
córki z mojej kieszeni do twojej ...

Przedszkole. Jasio zaczyna zwalać na podłogę wszystkie
zabawki z półek. Pani go pyta
 - Co robisz Jasiu?
 - Bawię się
 - W co?
 - W "kurwa mać, gdzie są klucze do samochodu"

 - Tato, a kto to jest alkoholik?
 - Widzisz synu te cztery brzozy? Alkoholik widzi osiem.
 - Tato, ale tam są dwie...

 - A ja swoją cnotę straciłam bezboleśnie
 - ????
 - Jak go wyjął pękła ze śmiechu

Para w łóżku:
 - To twoje piersi, czy gęsia skorka?
 - A ty się kochałeś, czy trząsłeś z zimna?

Żona do męża:
 - Kochanie, a wiesz, że mamusia była wczoraj u tego
   słynnego dentysty?
 - Taak? A co, kanały jadowe jej udrażniał?

Dwa rekiny zauważyły łebka na desce windsurfingowej. Jeden
mówi do drugiego
 - O. I to jest obsługa. Ładnie podane, na tacy,
   ze serwetką...

......
Autor: canis
20 czerwca 2006, 15:54

Jest goraco. Cięzko się czasami oddycha, jakieś "frędzle" ciagle lataja w powietrzu. Od jakiegos tygodnia wystawiamy w cieple dni w cieniu klatke z królikami na taras. W nocy sa wtedy spokojniejsze. Psy się jednak mecza w te pogody, więc trzeba je polewać wodą. Jednak i tak sił im nie brak na zabawy. W niedzielę bracki pojechał do Lęborka po wujka, ktory uczestniczył jak co roku w maratonie a ja z bratową i znajomymi do ZOO pojechaliśmy. W sumie dobre pół dnia tam bylismy, od ok. 14:35 do ok. 18:45. Ale jak są dzieciaki to się dłuzej zwiedza. W sumie troszkę jako przewodnik robiłem. Wczoraj poszedłem do skarbówki bo wezwanie dostałem. Zapomniałem wstawić datę urodzenia w picie i osoba która mi go wypełniała w złe rubryki wpisała sumy. W sobote mieliśmy burzę. Troche szkód narobiła. Walneła w blok, który widać w mojego okna, znajomi w nim mieszkaja i im telefon z identyfikacja numerów strzelił (do wyrzucenia) i staraja się telewizor uratować, czyli w naprawie jest. U nas małe szkody, ale tez były. Musiałem wyłaczyć kompa i tv - nie chciałem ryzykować. Dzis siedze w domku, mam trochę do przygotowania rzeczy. W wolnych chwilach pracuję nad pewnym "projektem" moim, który ma być czymś w rodzaju zagadnień tematycznych i podaną literatura z mojej dziedziny naukowej. Ja raczej dobrze się czuje, choć czasami ciężko mi sie skupić. W lipcu mama przyjeżdza...ciekawe jak to bedzie. W sumie ona ma częstrzy kontakt z brackim, bo on częściej jest w domu jak mama dzwoni. Nie powiem, ze jestem bez winy w stosunku do matki czy innych. W sumie zawsze uwazałem, że jeśli dwie osoby się nie moga dogadać to jest to wina owych dwóch osób. Nie ma osób bez win. Wiem, że czasami można się pośmiać z rodzina, czasami bliscy nas wkurzają. Ale zycie bez tych kłótni było by monotonne. Nie lubię tylko jak matka zaczyna panikować, bo nie wie gdzie położyła okulary a wyjść gdzies trzeba. W sumie ma chyba 3 pary okularów i zawsze je gdzieś połozy, a potem wszyscy szukać maja. Gdy wyjechała, moje życie zmieniło sie. Trochę odżyłem, zacząłem się częściej uśmiechać. W sumie ja się zmieniłem od lutego. Raczej nerwowej atmosfery wole unikać...nie lubię się kłócić. Nie lubię stwarzać problemów innym, nie prosze o kasę matki, bo nie mam serca. Ale czasami sam dla siebie jestem zagadka. Teraz trochę sie stawiam rodzinie. Bo wchodza mi na głowę. Kiedyś mieli duzy wpływ na moje zdanie, lecz teraz utracili ten wpływ, buntuje się w sprawie mojej części domu. Nie chce aby matka mi urządziła dom tak jak ona chce. Wiem, ze kłótnie będą...nie chce się kłócić, ale tez nie chcę aby mówili mi co mam robić i jak coś ma być zrobione. Narazie staram się urzywać moich zdolności dyplomatycznych...ale przyszłość pokaze czy będą w stanie moje zdanie uszanować. Jutro czeka mnie wizyta u lekarza...rano, potem wstepuje na uczelnię. W czwartek mam test na uczelni do którego ucze się od kilku dni. W sumie staram się teraz zmienic poki moge i mam taka szansę...a zmiany sa potrzebne. Dobra...czas mija, książki czekają....kawa czeka....więc zmykam. Tym którzy zaczeli juz wakacje życzę miłych, spokojnych, słonecznych i udanych wakacji. A osobom, które pracują pozostawiam pozdrowienia i aby się nie odwodnili.  

ZOO
Autor: canis
15 czerwca 2006, 22:10

Boże Ciało. Czwartek. Obudziłem się o 7:14. Wstałem ok. 8:27. Na 9:00 byłem umówiony z Aniołem Stróżem. Szybkie mycie, golenie, dobranie ubioru, aby ładnie było. Wyrobiłem się czasowo. Na ulicach spokój. Do SKM podeszliśmy jeden przystanek. Z Redłowa do Oliwy SKM. Na pętli w Oliwie trafilismy na procesje. Głupio się przyznam, że to moja pierwsza procesja w życiu. No i jeszcze nie zdażyło się abym wstał przed 11 w Boze Ciało. Winnym tego stanu rzeczy jest Anioł Stróż. Ale nie żałuje. Trochę na autobus sie czekało. W końcu przyjechał. Pojechał w kierunku ZOO, a raczej pod ZOO. Planowana druga wycieczka w życiu do ZOO się super udała. Bilety po 8 i 4 zł. Pierwsze stanowisko to foki. Trochę się zapatrzyłem bo fajnie było, te odglosy, trzepotanie płetwą. Następnie stanowiska były ze Sloniami, hipopotamami (bardzo fajnie tu było), lamami, zebrami i innymi kopytnymi. Potem doszliśmy do dość śmierdzacego miejsca. Ptaki, plazy, gady. Na zewnątrz bardziej śmierdziało, w środku nie. No były chyba 2-3 gatunki boa (m.in. psiogłowy), dwa krokodyle (nilowy i kubański), inne węże jadowite (malo ich, chyba 2-3 gatunki), ptaszyny, które dość śmierdziały, a raczej te odchody. Potem powrót do fok. Następnie pingwiny były - skojarzyło mi się od razu z filmem "Powrót Batmana". Za pingwinami były małpy i małpopodobne. Fajne, duze klatki i wybiegi są. Super zrobione. Pamietam co mnie tu rozśmieszyło. Było to przy pierwszej klatce z malpami. Turyści robili zdjęcie Mandrylowi. Ten nawet jak gwiazda pozował. W końcu gdy zdjęcie zostało zrobione, mandryl pokazał na czoło znak, oznaczajace powszechnie dla ludzi "świrnięty" etc. Zabawnie to wygladało. Uważał turystów za "pomylonych", hehe. Widziałem tylko głowe kotka, chyba pantery. Potem znowu lamy, sziki, flamingi, ptactwo, żubry, tygrysy, wilk, wielbłady, lamy, gibbony, zwierzęta futerkowe, niedzwiedzie, rysie, tygrysy jakieś znowu etc. Wiele ciekawych zwierząt mają, niektóre nazwy nawet mi były nie znane. W sumie najbardziej mnie interesowała część wycieczki do ptactwa, gadów, plazów. Oczywiscie węże i krokodyle to obowiazkowo (mam na tym punkcie lekkiego chopla), małpiatki mi się podobały, dziki nie nowość, częste je widzę u siebie na dzielnicy, kotowate, i inne drapiezniki. w sumie 3-4 godziny zwiedzania przynajmniej. Szczerze wszystkim polecam. Ja za niedługo znowu sie tam wybiore. Postanowiłem, że w miarę wolnego czasu co 2 miesiace będę się starał postawić stope na terenie ZOO. Powrót do Oliwy był na zakończenie. Do Gdyni pojechaliśmy autobusem, przez Osowę. Trochę się kimnąłem. W domku byłem po 15. Poszedłem sie od razu kimnać. Dalej myslę o ZOO i zwierzaczkach. Dzień był bardzo udany. Jutro małe odwiedziny mnie czekaja i wracam pouczyć się. Weekend raczej naukowo chcę spedzić. Goraco mi jest, więc skończe pisanie. Zaczne cos czytać. Pozdrawiam