Najnowsze wpisy, strona 5


Po świetach
Autor: canis
19 kwietnia 2006, 01:20

Hejka. I po świętach. Dla mnie były to swięta nad wyraz pracowite. Od południa do późnego wieczora nad książkami ślęczałem. Nawet schudłem 2 kg. mało jadłem. Tylko sniadanie i kolację. Obiadów nie było. Brat i bratowa jeździli do teściowej i bratowej rodzinie a ja w domu siedziałem. Babcia nie świętowała. Swoja święconkę oddała w całości psom, hehe. Martwi mnie zdrowie mamy, w Anglii dopadł ją artretyzm postępujący, a tam leczenie nie jest takie ja w Polsce. Dlatego musimy leki wykupić i wysyłać. Tam na wszystko wręcz daja ibuprom za 7 funtów 6 tabletek. Dziś trochę odpocząłem. Wyszedłem z domu, po bibliotekach połaziłem z Aniołem Stróżem. Nawet miło czas spędziliśmy i wspólnych znajomych się doszukaliśmy hehe. Dziś mnie oczy bolą bardzo, chyba od tego ciągłego czytania. W maju mam wizytę u mojej pani doktór hepatolog, muszę ja nakłonić aby zleciła badania miedzi w moim organiźmie. W sumie w niedzielę mnie coś wkurzyło bardzo, choć dziś byłem tym trochę zaniepokojony tylko. W sumie to trochę mnie zraniono, ale jestem zbyt mądry, że tak powiem, że na wszystkich się gniewać. Poprostu nie lubię jak ktos o mnie opinię wysuwa z tego co inni mu gadają o mnie a potem tego nie zweryfikuje u źródła do którego ma dostęp (czyli mnie w tym wypadku) i stawia wyroki swoje, które ranią. W sumie mi się zrobiło "niedobrze", ale bardziej to uderzyło mojego przyjaciela, co mnie bardziej wkurzyło. Dziś miałem spokojny dzień, obiadu nie jadłem (był przed 22). Brat zapomniał posolić ziemniakow i "kurwami" rzucał, że bratowa nie posoliła ziemniaków bo gadała przez 20 minut ze swoją matką. Hehe. Mnie ostatnio codziennie wieczorami głowa boli, staram się nie brać tabletek przeciwbólowych, chyba, że już naprawdę ból jest nieznośny. Prochy mnie osłabiają, nigdy nie lubiłem tabletek, bo po nich bardziej ospały i zmęczony bylem, więc staram się je jak najrzadziej brać. Ostatnio wątroba mnie pobolewa, to tylko takie kłócie, ale jest niewygodne. Cóż od wątroby inne organy ulegają "uszkodzeniu", nawet po części wzrok - okulista też mi powiedział, że jeśli w ciągu 3 miesięcy mi poszedł wzrok z "-2.0" diopri do "-4.0" to pewnie z watroba jest to powiązane. Jutro znowu do szkoły.....jestem tym "bardzo uradowany", nie miałem w święta dużo odpoczynku a teraz w ogóle nie będę go miał, prócz może tych 4-5 godzin w nocy podczas snu. Jest późno a ja ziewam już....położę się za niedługo a tymczasem pozegnam Was czytelnicy i przepraszam za moją małą obecność na blogu lub gg, ale czasu mi brak szczerze mówiąc. Gorzej, bo mi koledzy/kolerzanki wypominają, że się do nich w ogóle na gg nie odzywam, co mnie denerwuje trochę. W sumie jak ktos będzie chciał ze mną pogadać to wie jak się kontaktować, zawsze odpowiadam, ewentualnie przeproszę. Słucham Krawczyka w tle....gęba mi sie uśmiech, czasami ziewnę sobie. Od matrony dostałem torbę. Jest czarna, ma trochę miejsca, różne kieszonki. Teraz jak się wypogodziło zastanawiam się czy na te cieple dni mam buty czy trzeba cos kupić. Jestem zupełnie nie rozeznany co mam a czego nie, i tak jest zawsze na wiosnę i na jesień i zime, że nigdy nie wiem jakie kurtki mam i jakie buty. Idę bo głowa mnie boli, a o 7 pobódka. Pozdrawiam i zyczę miłej nocy lub miłego dnia. 

Uśmiech
Autor: canis
12 kwietnia 2006, 21:54

Piszę aby się jednak pochwalić. Dziś przystąpiłem do zaliczania przedmiotu Historia Rosji. W sumie na dziś miałem wykuć materiał obejmujący dzieje Rosji od Ruryka i teorii normańskiej i antynormańskiej do panowania Iwana IV Groźnego. Materiał przeczytany, wykuty. Od ok. 14:12 czekałem pod drzwiami pana doktora. Konsultacje zaczynał od 14:45 ale przyszedł ok. 14:50. Pokazałem się, że jestem i chciałbym zaliczać dziś. Wolałem się od razu pokazać, bo jak to w nawyku pana doktora jest to by wywiesił karteczkę "zaraz wracam" i wrócił by pod koniec konsultacji. Ok. 15:00 wszedłem żwawym krokiem do pokoju. Zapach kawy, którą zrobił sobie pan doktor był tak przyjemny, że jeszcze pewniejszy byłem. Po zapachu wnioskuje, że to chyba Tchibo była, ale tego gatunku nie pijam. Ponieważ nie byłem zapisany do żadnej z grup ćwiczeniowych zdziwiłem się że mnie wpisał do jakiejś grupy nie pytając o nazwisko. Zdziwiło mnie to że poprawnie nazwisko napisał.....czyżbym był znany na swoim kierunku, heh; w sumie najlepiej mnie kojarzy pani z lektorium, dziekanatu i zastępca dr ds. studentów i kilku wykladowców. Choć po nazwisku to mało mnie kojarzy, po imieniu bardziej. W każdym bądż razie pierwsze pytanie dotyczyło teorii normańskiej. Powiedziałem co wiedziałem, potem trochę nakierunkowanie dostałem na czasy Monomacha w odniesieniu do ów teorii. Drugie pytanie dotyczyło czasów Iwana. Miałem powiedzieć co to jest "Stogłow" czy "Stogław". Powiedziałem o tej reformie kościelnej co wiedziałem, trochę tu nawet więcej mi powiedział pan doktor. Trzecie pytanie dotyczyło oceny postaci Iwana Groźnego. Moja ocena było trafna. W sumie o 15:07 wyszedłem z pełnym uśmiechem na twarzy. Nie polazłem na numizmatykę. W drodze powrotnej się śmiałem, a raczej pojawił się "niezmywalny" uśmiech na twarzy. W sumie to pierwsze podejście było najtrudniejsze. Za tydzień dalej historię Rosji zaliczam. Jutro tez idę coś zaliczać dlatego idę zakuwać. Potem idę do najmniej lubianego lekarza - stomatologa. W sumie aż tak ząb mnie nie boli po co mam iść do stomatologa???? Ale "familia" Anioła Stróża mnie zmusiła i postawiła przed faktem dokonanym. Może miło zacznę dzień ale skończe fatalnie, bo wizyty u dentysty nie są miłe. Pozdro for All.....i jeszcze raz Wesołych Świąt, bo nie wiem kiedy nabazgram tu 

Zmęczenie
Autor: canis
10 kwietnia 2006, 02:33

Czas...zawsze go brakuje. Ostatnio nie mam czasu. Poprawiłem organizację trochę, jednak jeszcze nie wszystko zrobię co zaplanowałem na dany dzień. Wiem, że mam tylko 4 przedmioty do tyłu. Resztę powinienem zrobić. Ćwiczenia zaliczę, egzaminy niektóre na wrzesień, październik będą. W sumie 6 egzaminów mam, heh. Nie załamuję się. Choć zmęczony jestem. Ostatni tydzień mnie męczył. Codziennie w nocy śniły mi się koszmary. Budziłem się po 4-5 razy w nocy zlany potem. Myślałem, że wariuję. W czwartek byłem na zajęciach o 16:30, nawet fajnie było, choć o 18:00 się kończą co jest wkurzające. W piątek poszedłem na seminarkę, ale promotor zachorował więc półtorej godziny miałem czekania. Sokrates nawet jakoś zleciał, mało sluchałem, mulio mnie. Po zajęciach byłem w goscinach u Anioła Stróża, na obiad pizza domowa była. Przyznam się, że lubię u niego fotel, ostatnio na pół godziny odleciałem na nim. Martwi mnie, że jestem małomowny a nie rozgadany. W sumie ostatnio przemęczony. Weekend był w miarę ciepły. Wczoraj sprzątanie. Okna pomyte, no tylko u mnie nie bo mi się nie chce. Ponieważ mam okno od strony podwórka z tyłu domu więc mi się niky nie gapi w okno. Pewnie bym umył, gdyby od frontu było. Potem nauka. Skończyłem ok. 3 w nocy, a do ok. 5 nad ranem czytałem w łóżku "Harry Potter i Zakon Feniksa", heh. W niedzielę wstałem punkt 12. Po 13 nauka. O 14 z minutami poszedłem drzewo zbrackim porabać i znowu w książki i tak do 23. Dziś mama na gg się odezwała, ale mało gadała bo zmęczona była. Była w Londynie u lekarza i oznajmili jej, że ma artretyzm postępujący. Nieciekawie. Bracki dalej wybrzydza w pracy. Ostatnio takie taksty padają, że śmiać się chce. On za 600zł nie pójdzie do pracy, bo siedzac w domu ma 800zł za wynajem garażu i pokoju, hehe. Albo wymówka, że on nie możeteraz podjąć pracy bo trzeba z babcia po lekarzach jeździć. Cóż, bratowa pracuje od 10 do 19. Ja wychodzę 9-11 z domu, wracam po 19-20. Tylko bracki ma prawko. Ale te jego wymówki wszystkich wkurwiają. Szczerze to jakoś wątpię aby znalazł pracę. Ciekawe jak on chce rodzinę utrzymać???? Bo jak ja dostanę kiedyś prawko to garaz ten który jest wynajmowany rekwiruję. A pokój, jak babką za przeproszeniem zostanie wezwana w niebiosy też rekwiruję bo będę remontować abym mógł tam zamieszkać, w końcu parter należy do mnie. Jakoś nie mam zamiaru mu pomagać finansowo. Nie jestem jak matka, ze kasę sypnę. Oj nie, jestem bardzo wrednym bratem. Jeśli o kasę chodzi, to z bratem w ogóle nie ma sensu wchodzić w układy, pozyczki itp. Z innej beczki. Zbliżają się święta. Ja będę w domu zakuwał, może trochę odpoczne i się zregeneruję. Przydałby mi się masaż bo mnie kark i plecy nawalaja dziś. Dobra idę sie położyć, bo znowu będą problemy ze wstaniem, mimo, ze na 15 mam hehe. Napiszę cos w przerwie świątecznej, może w niedzielę lub poniedziałek. Życzę Wszystkim czytelnikom miłych, pogodnych, spokojnych i ciepłych Świąt.

P.s. Chyba wypatroszę króliki, hehe....ciekawe czy sa smaczne te szkodniki, a po 2 latach bym je wyrzucił ze swojego pokoju lub udusił w sosie własnym i dał psom. Ale okrutnikiem nie jestem, jeszcze. Idę zwalić psa z łóżka i się kładem z książką w ręku. Dobranoc

Niewyrabiam
Autor: canis
05 kwietnia 2006, 20:31

Już nie wyrabiam. Nie mam sił, słabnę. Nie daje rady, ciagle brakuje mi czasu na naukę i odpoczynek. Jestem całymi dniami poza domem bez jedzenia, czasami sniadania po 19 jem, hehe. Nie to, że mam doła, poprostu nie wychodzi mi nic ostatnio. Mam kłopoty aby się skupić. Ciagle głowa mnie nawala, i spada mi ten cholerny cukier. Rano mam kłopoty aby się dobudzić, a niestety chodzę spać o 3-4. Wstaje 7-8. Do domu wracam 19-20:30. Sił mi brak. Może ta pogoda tak na mnie działa, nie wiem. Ostatnio na nic czasu nie mam, jestem markotny, małomówny, czasami dogadać się ze mna nie można. Babka wróciła ze szpitala i juz marudzi, że nie karmię dobrze psów. Wróciłem po 19 a ta mi każe psom jest dać bo one głodne są. W sumie ona wyznaje takie rozumowanie, że psy powinny dostawać śniadanie, obiad i kolację i jak sa głodne ciasteczka między posiłkami. Wkurwia mnie to. Jutro cały dzień do 18 na uniwerku spędzam, przerąbane. Dobra nawet mi się pisać nie chce, idę muzy posłuchać....moze się pouczę, a raczej napewno do 2-3 się poucze a o 7 wstanę. Chyba ze snu zrezygnuję i na kawie będę pracować. Nie wiem jak czasu mam dookoptować, źle sobie go jednak organizuje, że mi nie starcza go. Oki, spadam. Przed weekendem nic nie nabazgram tu więc życzę Wszystkim miłego tygodnia.

Już rok
Autor: canis
02 kwietnia 2006, 19:02

Zaniedbuje bloga, ale nie mam czasu aby pisać częściej, nawet ostatnio brakuje mi czasu aby poczytać innych blogi. W sumie zmieniłem się trochę. Na gg jestem ale "ukryty"....ale i tak się nikt o mnie nie martwi. Na uczelni spędzam ostatnio duzo czasu, na ogół do 18 mam zajęcia. Mam kłopoty z rannym wstawaniem, muszę się poprawić. W tygodniu nic ciekawego sie nie wydarzyło u mnie, spokój, nauka, szkoła. Jest ładna pogoda, ciepło się robi, częściej jest słońce. Początki wiosny. Od poniedziałku babcia jest w szpitalu więc mam dodatkowo jednego psa do wykarmienia. Ale babcia jutro wraca więc trochę luźniej będę miał. Dziś rocznica śmierci papieża i trochę mi się przypomniało to co rok temu było w tv pokazywane i popatrzyłem też na swoje poczynania w przeciagu tego roku. Zmieniłem się, jasne, że była pomoc, ale zmieniłem się i chyba na lepsze. Ale nie lubię się przechwalać, wolę być skromny. Ostatnio kawy mało piję. W tygodniu czasami jeden kubek dziennie lub wcale za to w weekendy 2-3 kubki kawy na dzień. Przerzuciłem się na herbatę czerwoną i Ice Tea. W domku zaczynają się powoli porzadki wiosenne i sprzątanie. Dziś w nocy chimik mi zdechł. Znalazłem go zwisajacego z drabinki głową w dół. Poniewaz był, a raczej była sztywna juz ciężko mi było jej łapę z drabinki odkręcić. Cóż ponad 2 lata żyła więc to normalna kolej losu. Klatkę już wyczyściłem i do schowania jest przeznaczona. Nie chcę więcej chomika ani dodatkowo jakiegoś zwierzaka, mam teraz mało czasu aby psom poświęcić go. Dobra nie będę sie rozpisywał i w ten spokojny niedzielny wieczór juz się pożegnam. Mam nadzieję że uda mi się za kilka dni coś napisać, lub w weekend. W tygodniu zbyt zjechany jestem jak wracam po 19-20 do domu.

Więc pozdrawiam i zyczę miłego wieczorku i spokojnego poniedziałku.

Trudno, takie życie
Autor: canis
26 marca 2006, 15:02

I jest weekend. Niedziela, godzina 14:30. Cóż ostatnio nie chciało mi się pisać. W czwartek byłem zdruzgotany, podłamany wręcz. Na uczelni będę musiał pobyć jeszcze rok. Jedna pani doktor (aby nie pisać brzydko bo inaczej ja określam) u której miałem dwa przedmioty powiedziała, że mi i tak nie zaliczy ćwiczeń nawet jakbym chodził i zaliczał. Słyszałem od pani z lektorium (biblioteka instytutowa historii), że ta owa p. dr jest wkurwiajaca. Dużo studentów ma z nią problemy. Ponoć na zajęciach durne pytania zadaje, na pytanie studenta odpowiada pytaniem i jest ogólnie niewrażliwa i nie ma podejścia dydaktycznego i wychowawczego. Dogadać się z nia nie mozna. Nawet do dyrekcji jak nie wyżej są skargi na nia. Oczywiście trzeci przedmiot też mam w tył, bo jeden pan dr nie chciał mi pozwalać zaliczać przedmiotu z I semestru. Więc mam narazie 3 przedmioty w plecy. W piątek odbyłem rozmowę z promotorem. Wow, szczerze bałem się tej rozmowy, ale jest dobrze. Przedstawiłem mu swoje dokonania i mam temat pracy magisterskiej: "Położenie Kościoła katolickiego w Polsce w świetle Raportów Rocznych Ambasady Brytyjskiej w Polsce w latach 1945 - 1955". Teraz muszę najpierw 1-2 pozycje z literatury przeczytać i odnieść to do raportów i przedstawić to promotorowi. Potem Sokratesa z p. doktorem został odwołany, bo mu połączono zajęcia zaoczne z sokratesem w piątek, tzn. zajęcia nachodziły na siebie. Poszedłem na 13:15 na drugiego Sokratesa (wykłady w jęz. angielskim) - tu nastąpił brak sali (tzn. nie było klucza od sali), więc poszliśmy do pokoju pani doktór na wykład. Było nas 7-8 więc się pomieściliśmy. O 14:45 po skończeniu wykładu poszedłem do lektorium. Z pania Ania skleiłem książkę, którą zniszczyłem niechcąco (grzbiet się odczepił). Oczywiście poplotkowałem trochę. Pytania o mojej rodzinie itp były i o pracownikach uczelni też. Ale tu nie chciałem być nachalny pytaniami. W sumie z lektorium wyszedłem o 16:20, a lektorium do 15:00 jest czynne. Ale nie żałuję, było miło, nikt nam nie przeszkadzał. Potem powrót do Gdyni i obiad u kolegi, bo zaproszony byłem, a jego mama pode mnie zrobiła barszcz i naleśniki. W sumie piątek był dla mnie męczący i gdzieś ok. 1 w nocy zasnąłem. Sobota. Wstałem gdzies po 12. Ponosiłem drzewo z bratem. Po 15 przyjechała bratowa z pracy. Mieli jechać do jej matki na jakiś wieczorek rodzinny i w niedzielę wrócić. No ale była awantura. Bratowa się dziwna zrobiła, i to nie pierwszy raz taki numer wywinęła. Dostawała kasę aby popłacić jakieś rachunki a rachunków nie płaciła. W jej szafie bracki znalazł kilka kopert z rachunkami jeszcze nie otwartymi. Nawet wezwania do zapłaty. W sumie gdyby w sobotę nie odebrał jakiś 2-3 wezwań do zapłaty by nic nie wyszło. Pytanie gdzie jest cholera forsa. W sumie strach dawać kasę bratowej aby cos zapłaciła bo są nikłe szanse że to zapłaci. Ja spłaciłem w tym tygodniu im prezent ślubny. Okno w ratach, czyli jakieś 1200-1300zł. Drogi prezent. W sumie po awanturze gdzie bracki szafę bratowej rozwalił, tzn wyrwał drzwi z zawiasów, ona chciała jechać autobusem a on chciał zostać w domu. Ale pojechał, bo powiedział, że powie swojej teściowej o poczynaniach jej córuni. Ja oczywiście się nie mieszałem do awantury, siedziałem z pieskami w pokoju i cosik robiłem. Pojechali po 17. Zostałem sam. Babcia ma ciągłe zmiany ciśnienia, źle się czuje. W sumie ma 83 lata. Ja to w żadkości bywa lezy w łóżku, co następuje jak naprawdę źle się czuje. Do lekarza to nie pójdzie, tylko do okulisty. Ach te osoby starej daty. Ja sobotę trochę naukowo spędziłem. Odwiedził mnie Anioł Stróż, pokazałem jak sobie pomieszkuje. W sumie ja siedziałem do 6 nad ranem, przez tą zmianę czasu. Obejrzałem 3 filmy i czytałem, notatki robiłem itp. Dziś wstałem po 12. Zaraz do nauki sie zabieram. Babcia dalej się źle czuje. Brat ma do 16 przybyć do domu. Dobra...to tyle co u mnie. Jestem spokojny, czuję się nawet dobrze, choć cukier często spada. Głowa boli mnie także często, głównie wieczorami. Studiami aż tak się nie przejmuje. Wiem, że większość zaliczę i mogą tylko 3-4 przedmioty zostać do zrobienia w następnym roku, nie wiem jeszcze jak to z formalnego punktu widzenia jest. Ale trudno się mówi. Ważne ze jednak chcę skończyć te studia. No nic pozdrawiam bo rzeczywiście czas ucieka a ja mam trochę do zrobienia. Pozdrawiam serdecznie w niedzielne popołudnie.

Lektorium
Autor: canis
22 marca 2006, 20:29

Nie powinienem dziś pisać, bo i tak czasu mało mam a roboty na jutro od groma. Dziś doszedłem do wniosku, że muszę zacząć codziennie budzić się o 7:00 (z wyjatkiem weekendów....muszę się kiedys wysypiać). Dziś od 10:00 do 14:10 spędziłem czas w lektorium....czytałem, robiłem notatki, uczyłem się. W sumie dobrze mi się tam czas spedziło. Ale ostatnio jestem odwodniony, mało piję i mało zaczynam jesc. Dziś zjadłem rano kawałek chleba ryżowego i potem jak wracałem do domu dopiero. Bracki dziś zadzwonił do mnie z informacja, że jakaś paczka przyszła do mnie. Powiedziałem, że książka. Oczywiście musiał otworzyć....była tam kartka od Anioła Stróża wyrażajaca przyjaźń wysłana przez Merlin.pl . Bracki wszystko przeczytał, oprócz książki. Dostałem w przesyłce prezent - książkę "Harry Potter i Książę Półkrwi." . Na numizmatyce dziś trochę odleciałem, choć musiałem pewne rozpiski szans i strat zrobić hehe. Potem poszedłem do jednego pana doktora z zapytaniem czy mogę zaliczać przedmiot nie będąc zapisanym na niego (przedmiot z pierwszego semestru). Facet miły, rozbawił mnie, pozwolił jaknajbardziej. Więc za tydzień zaliczam pierwszy temat. Chyba zrobię jedną nieobecność na numizmatyce. Byłem na zdrowym obiadku domowym u kolegi i do domku po 19 dotarłem. O kawie marzę. Niestety mam trochę nauki na jutro i jestem wręcz przerażony....nie wiem kiedy u licha spać pójdę. Jutro od 9:00 do 18:00 na uczelni siedzę i w tym mam troszkę tylko czasu wolnego. Na zajęciach zacząłem chodzić z Ice tea Lemon bo jak wspomniałem odwodniony jestem. Dziennie możle litr plynów piję. Dobra idę się pouczyć, moze potem krótka przerwę zrobię aby nie zwariować. Pozdrawiam Was i życze miłego czwartku, choć dla mnie będzie fatalny zapewne.

 

Wiosna???
Autor: canis
21 marca 2006, 21:49

Wiosna się zaczęła, hehe, jak ktos zauważy jej objawy niech da znać. Wczoraj był Dzień dziekański i się na uniwerku, tuż przy moim wydziale zaczęła się Targi uczelniane. Ja jednak spedziłem ten dzień nie na nauce, choć powinienem, ale na czyms milszym. Bracki zawiózł DVD moje do naprawy, ponoć jutro ma się dowiedzieć kiedy odebrać, trzeba oprogramowanie ponoć zmienić. W sumie wieczorem poczytałem sobie, i położyłem się ok. 1 spać. Niestety, przez około godzinę nie mogłem zasnąć. W drugim pokoju, za drzwiami zamkniętymi, a u mnie za ścianą bratowa z bratem się kłócili. Ja się nie mieszałem w to, choć wolałbym zasnąć. Dziś trudno mi było rano wstać. Ostatecznie nie pojechałem rano na zajęcia, a na Historię kultury materialnej na 15:00. Zajęcia dotyczyły inwentarzy. Nawet ciekawe było. Na wykład o 17:00 nie poszedłem, nie chciało mi się. Przyjechałem do domku, poczytuje książki, gadam na gg, piję kawę i mnie głowa napierdziela. W sumie to zły na siebie jestem. W sobotę byłem jakiś nieswój, odbiło mi i trochę głupio myślałem....wysłałem dwom osobom maile o głupiej treści, jakbym miał do nich o cos pretensje. W sumie teraz mi głupio. Zauważyłem, że mam obrzydzenie do ziemniaków, jakoś nie mogę ich jeść, nie dobrze mi się robi na sama myśl o nich. Już prawie 2 tygodnie ich nie jem. Z alkoholu chyba zrezygnuję całkowicie...nigdy nie byłem dobrym kompanem do picia, a zreszta w domu za często widziałem ojca pijanego (heh, prawie codziennie), więc nigdy mnie nie nosiło aby to pić. Oczywiście sporadycznie, na jakieś imprezie łyczek mozna, ale ostatnio było trochę tego żołądek mi odmawia posłuszeństwa. Dodatkowo niekonieczne zdrowe żarcie. Cóż czas aby się podleczyć. No nic, idę poczytać, i potem spać, bo rano pobudka o 7. Pozdrówko dla Wszystkich i sorki za częstotliwość pisania notek, ale czasu mi brak ostatnio.

weekend
Autor: canis
19 marca 2006, 21:45

Ten weekend jakos naukowo spędzam. Wczoraj mało zrobiłem, bo wstałem po 12. Potem do 15:00 gdzieś drzewo nosiłem z dworu do piwnicy. Do 16:30 pokój sprzatałem. Potem nauka, ale mało zrobiłem. Na gg prawie w ogóle mnie nie ma, bywam ukryty, ale zadko z kim gadam. Ale od czasu do czasu gadam. Wczoraj 3 kawy wypiłem. Spać polazłem po 3. Dzis tez po 12 pobudka. Po 13 uczyłem się. I dalej się uczę heh. Kurde, jeszcze mi to w nawyk wejdzie hehe. Dzis 2 kawy wypiłem, ale w planach jeszcze 1 czy półtorej będzie. Bracki mi dvd rozwalił. głupek. U siebie ustawił, że napisy sa większe i to samo chciał u mnie zrobić i dvd zdechło. Oczywiście bracki 1/2 winy na mnie zrzucił, że nie uważałem co on robił i co było na dvd jak wyszedł po instrukcję do swoojego pokoju. Potem doszedł, że ja mam inne oprogramowanie niz on i dlatego dvd poszło. Jutro pojedzie z nim i nie stara się aby naprawili. Kurde, wkurwił mnie. W piatek nowa pościel założyłem. W sumie u mnie nudy. Czuć...czuję się dobrze. Ostatnio od prawie 2 tygodni jem tylko chleb chrupki, ryzowy. Bracki jak widział, że szynkę na ten chleb nałożyłem i ser to powiedział, że głupi jestem i jak to jeść mogę. Jutro na uczelni jest dzień wolny od zajęć. Święto Uniwerku. Ja powinienem się pouczyć, ale w planach mam wizytę u fryzjera i włóczenie się z kolegą. Aaaa w piatek kupiłem dzinsiory sobie. U kolegi, to dał mi zniżkę. W czytaniu do poduszki "Harry Pottera i Czary Ognia" doszedłem do sceny na cmentarzu. Narazie chyba alkoholu nie tkne aby refluksu nie kusić i tak sie narażam pijac kawę. Ostatnio sałatki mi smakują, moze się na nie przeniosę, są zdrowsze od tzw. codziennego jedzenia. Chyba skończę z jedzeniem na mieście, wolę się pogłodzić....zreszta nic mi nie będzie jak od rana do kolacji nic nie zjem. Oki, nie wiem co tu jeszcze nabazgrać. Może poczytam cosik, albo pogadam z kimś. Pozdrawiam czytelników i życzę miłego poniedziałku.

Winko
Autor: canis
16 marca 2006, 22:09

Nie mialem dzis pisać, ale jerdnak cos tam nabazgram. Tu przynajmniej jestem czytelny, bo według mnie to bazgram jak kura pazurem ręcznie piszać, czasami sam nie wiem co napiszę, gorzej jak skrotami jakimis piszę i ich odczytać nie umię. Mniejsza z tym. Dzis nudy w szkole. Byłem z Aniołem Stróże w Pruszczu....ale zadupie na marginesie. Komunikację wolę gdyńska niż gdańską, choc tramwaje mi się podobają. W ciagu dni mimochodem poznałem dwie osoby i rodzinkę Abioła Stróza. Przyznam, że chyba dobrze się zachowuję ale czasami jestem spięty. Dawno nikogo w domu nie odwiedzałem. Ponoć z mojej twarzy mozna dużo odczytać....nie wiem czy to prawda. Na sobotę umówiłem się z nowo poznanym kolega (poznanie elektroniczne). Zauważyłem, że ostatnio unikam patrzenia ludziom w oczy. Jak sie rozgladam i sie wzrok mój spotyka z inna osoba płosze się. Kurde ostatnio jestem dziwny. Dostałem czekoladę mleczna abym w teczce nosił, na wypadek zasłabnięcia. Matka uważa, że mogę w jakaś śpiaczkę wpaść. Mi to zwisa. No nie bierzcie mnie za osobę, która się nie przejmuję o zdrowie. Mam sporo zmartwień na głowie. Staram się wszystko ukrywać. Uśmiechać się, choć nie zawsze mam ochotę. Przygnebia mnie wiele rzeczy. Narazie farmakologicznie leczę się. Niestety, wraz z lekami czuję osłabienie. Dlatego przerwałem leczenie bo ciagle spac mi się chciało i zmęczony byłem. Teraz wraz z lekami to powróciło. Ciężko z tym walczyć. Mam trochę ruchu teraz bo i wypady na miasto sa i jakos więcej chodzę i jestem na świeżym powietrzu niż kiedyś. Ostatnio często mnie głowa boli. Czy się martwię o swoje zdrowie....cóż powiem tak: jak sie dowiedziałem o moich chorobach to czułem jak się świat na mnie zawalił. Cóz dla 16 latka to był szok. Niechęć do życia narastała wraz z pobytami w szpitalach i problemami w zdiagnozowaniu pacjenta. Kosmita jak bracki na mnie gadał. W ciagu jednego roku 7 razy zagościłem w szpitalu. Diagnozę postawiono, ale od 1997 roku nie ustalono przyczyny. W sumie badany byłem nawet w stolicy i przez profesorów i nikt nie wie czemu choruję. Z choroba można nauczyć się żyć. Ale to nie jest takie łatwe. W sumie napoczatku faszerowano mnie tonami tabletek, przez pół roku dziennie 30 pigułek na rózności dostawałem. Diagnoza jaka jest postawiona to zaburzenia gospodarki lipidowej i stłuszczenie wątroby. Ale czemu nie wiadomo. Dwa lata temu doszedł refluks pieprzony do tego. Niestety, wiem, że jak wątroba źle pracuje to i z czasem inne narządy będa źle pracować. Chyba, ze watroba zacznie lepiej pracować. Życie jest okrutne. Zawsze mi szkoda dzieciaków które borykaja się z chorobami. Czy teraz się zdrowiem przejmuję....???? Wiem, że lepiej nie będzie, nie wierzę że wróce do zdrowia. Po długiej walce pogodziłem się z tym i czarnymi myślami. Leki staram się brać sporadycznie bo mnie osłabiają. Ale nie lubie ich brać. Nie lubie pokazywać swojej choroby. Osoby chorowite odstraszaja znajomych. Staram sie dalej żyć na ile mi to dane będzie, ale zdrówko daje popalić czasami. Heh, bratowa mi winko czerwone przyniosła. Pół kieliszka. Chyba się skuszę. Już dawno alkoholu nie piłem. Kawa....w domu nie piję jej narazie, na mieście się zdarza. Nie więcej niż 1 kawa dziennie. Spacery długie powoduja zmęczenie organizmu. Rano wstaje, chodzę spac 2-3:30. Czasami nieprzytomny chodzę lub ciężko mnie dobudzić. Szczególnie rano. Dzis na allegro się zarejestrowałem. Dobra głowa mnie boli, odechcialo mi się pisać. Ostatnio czuję się jak palant, naiwniak....może jestem głupi. Pozdro