Spacer


Autor: canis
23 kwietnia 2006, 22:40

I znowu piszę, ostatnio trochę rzadziej, ale piszę. Cóż znowu szkoła się zaczęła. W czwartek poszedłem spać ok. 3. W piątek obudziłem się o 6:30, czyli spałem jakieś 3 i pół godziny. O 7:20 jednak wyszedłem z wyra a o 7:50 wyszedłem z domku. Na uczelni byłem ok 8:30. O 9:00 wszedłem na konsultacje, aby zaliczyć pierwszy temat: konferencja pokojowa w Paryżu z 1919 roku. Przyznam sie, że dobrze nie byłem przygotowany, ale trafiłem na wyrozumiałego wykładowcę, który mi pewne sprawy wyjaśnił przy okazji. Z trudem zaliczyłem temat; w pewnym momencie myślałem, że mi nie zaliczy, ale udało się. Za tydzień idę z kolejnym tematem może nawet dwoma. O 9:45 miałem seminarkę. Ponieważ nikt nic nie przygotował, a osoba która miała referować coś nie pokazała się spedziliśmy na gadaniu o róznych sprawach na luzie. Jakiś student z III roku palną taka gafe, której chyba nie zapomnę długo. Według niego, w każdym razie tak powiedział mimochodem, że w Wilnie mówi się po wileńsku. W sumie to dziwne, bo on pisze mgr o Wilnie a nie wie w jakim języku się na Litwie posługują???? Może w Gdańsku się mówi po gdańsku a nie po polsku????. Promotor kazał mi przygotować strukture pracy magisterskiej. Na pierwszym Sokratesie z pania doktor był temat poświęcony Ukrainie w latach 1772-1921. Drugi Sokrates z panem doktorem dotyczył prawosławia w epoce nowożytnej. Tak myślę, bo pół lekcji przespałem. Po skończeniu zajęć o 14:45 spotkałem się z Aniołem Stróżem na wydziale i poszlismy do IKEI, a raczej pojechaliśmy. Ja byłem raczej półprzytomny. W IKEI zjedliśmy obiad, ja wypiłem 2 kawy, trochę pomogło. Po 18 wracaliśmy do domu. Po 19 dotarłem w zacisze mojego pokoju. Na gg nie chciało mi sie klikać z nikim, nawet z matroną (ok. północy się odezwała). Po północy wyłaczyłem kompa i tv pooglądałem. Po 1 zasnąłem po ciężkim dniu. Sobota, w sumie wstałem o 12 i o 13:40. Dostałem paczkę, która kupiłem na allegro: pięciotomowa Historia Koscioła. otem sprzątnąłem burdel książkowy. Wieczorkiem spacer z psami. Niestety zauważyłem, że pies brackiego, który od 2-3 dni taki markotny był i spał na okrągło, wydala kał z krwią i właściwie jakby woda się z niego lała. Zaniepokoiłem się. Wróciłem do domu to zadzwoniliśmy do weterynarza i kazał psa przegłodzić. Dziś już lepiej sie czuje. Na spacerze towarzyszył mi Anioł Stróż. Niedziela....dziś książki mi towarzyszą od 13. Jak brałem prysznic zdawało mi się, że objętość brzucha mi się chyba zmniejszyła. W sumie mało jem i ciągle przez to od brata i bratowej dostaje po głowie. Uważają że wyląduję w szpitalu przez to jedzenie tylko chleba ryżowego i sałatki lodowej. Czasami zdarza mi się zjesc cos innego. Biore witaminki. Nie narzekam na jedzenie. Ziemniaki mi się przejadły. Od miesiąca nie mogę ich do ust wziąść. Poza tym nic ciekawego nie mam do napisania. W sumie w Gdyni jest Słońce ale jeszcze zimnawo trochę. Oki, jest wieczór, wracam do książek i pozdrawiam czytelników. Narazie nie mam czym Was zaskoczyć jak to bywało dawniej. Pozdro 

black angel
26 kwietnia 2006
witaj :))))) hyh, examsy, to jest straszne, ja mam w ciągu 4 dni dwa waże examsy, czyli matura na rozszerzonym z WOSa i exams z teorii masażu :( chyba się załamię... :( ale cóż zrobić :((( Tylko jedz... ja ostatnio z jedzeniem też się oszczędzałam, ale już mi wróciły siły :) Pozdrawiam gorąco

Dodaj komentarz