Archiwum luty 2006, strona 2


Przemyślenia
Autor: canis
06 lutego 2006, 23:31

Właśnie mi się nastrój poprawił. Będę na uniw. gdańskim starał się ze wszystkich sił wszystko załatwić. Ale jakby mi nie dano szansy to nie wszystko aż tak stracone. Pójdę do pracy i pójdę na zaoczne, ale juz nie na ten uniw. Za długo tam jestem i tamci wykładowcy mnie denerwują. Ciekawe co oni tam u cholery robią sami???? Może stracę lata, może mi się uda wszystko w tym roku zaliczyć. Nie będę się do cholery poddawał, nie teraz. Matka mnie nie nauczyła życia w tym świecie i radzenia sobie z problemami. Byłem pozostawiony sam sobie, lecz problemy ona sama likwidowała mi. To niestety sprowadziło lenistwo u mnie. Jednak teraz nie będę cicho, będę się bić, będę starał się ładnie zaliczac. Dam radę, muszę. A jak nie, to jest inne wyjście, co mnie podnosi na duchu. Lecz to drugie wyjscie to tylko ostateczność gdyby cos tu mi nie wyszło. Z nauka nie mam problemów, lecz z lenistwem tak. Pozdro

Zły/przerażony
Autor: canis
06 lutego 2006, 18:51

No to klops. Postanowiłem, że wezmę się w garść. Ale niestety nie wiem jak to już wyjdzie. Dziś mama mi smsa przysłała z treścia, że rozmawiała z ciotką (wujek pracuje na uniw. gdańskim jako prof psychologii) i słyszała, że mam ponoć jakieś kłopoty. Jestem zły i zdumiony tym. Muszę się wybrać do wujka (poznać go bo nie znam własciwie) i się dowiedziec o co biega. Dalej chce zaliczyć wszystko. Matka będzie teraz sie zamartwiać przeze mnie. Nie chciałem jej nic mówić bo i tak zawsze się zamartwia a potem na zdrowiu zapada. Myślę, że mam szansę wyjść z sytuacji jeszcze mojej. Ale rodzina mi nie pomoże tylko mnie zacznie dołować. Nie wiem co robić. Jutro idę się z kimś dogadywać i chyba sprawdzę kiedy wuj ma konsultki może coś mi powie czego ja nie wiem. Zaczyna się bać, niepokoić. Ale nie zamierzam się poddać, nie teraz. Chcę tylko szansy na zaliczanie przedmiotów, a wtedy choćbym nie miał spać po nocach a pozaliczam wszystko. Trochę się zmartwiłem, ale zxobaczymy co da się zrobić. Wyciagnąłem wnioski ze swego postępowania i chcę tylko wybrnąć z sytuacji. No nic tyle, bo zły jestem dziś.  

Niewyspany
Autor: canis
06 lutego 2006, 17:14

Dziś poniedziałek. Wracając do niedzieli. Miło mi się rozmawiało na gg z dwoma dziewczynami. Obie mnie szybko rozszyfrowały, że tak to wyrażę się. Cóż po północy przysnąłem nad książką i poszedłem spać po 2 w nocy, bo musiałem dokończyć rozdział. Nie lubię przerywać w połowie.

O 8:15 moja komórka mnie obudziła. Ale zły byłem, a tak dobrze mi się spało. Dzwonił Anioł Stróż. Co prawda wyczuł tok rozmowy i do 9 chyba kilka razy dzwonił abym się z łóżka zwlókł. Po 9 ostatecznie udało mi się to. Szybkie mycie, śniadanko i wypad. Ale dziś jestem nie do życia. Oczy mnie bolą, ziewam jak najęty. Po 12 spotkałem się we Wrzeszczu z Aniołem Stróżem, mieliśmy do IKEI pojechać. Ale wracając do "Wrzeszcza" przypomniała mi się śmieszna sytuacja z dzieciństwa - a właściwie zawsze jak mijam "Wrzeszcz" jadąc kolejką SKM to mi to się przypomina. Byłem małym bachorem, w wieku 5-6 lat, bracki 2 lata starszy. Jechaliśmy do Gdańska Głównego z matroną. Gdy podjechaliśmy na stację "Gdańsk Wrzeszcz" mój bracki do mnie z tekstem: "Marcin, Wrzeszcz", na co ja bardzo inteligentnie odpowiedziałem mu: "A po cio???" Hehe. Ponoć bęką była niezła. Ale to cały Ja (szczery uśmiech).

Z Gdańska zabytkowym autobusem jechałem do IKEI. Tam, był obiad, kawa (a raczej namiastka kawy na 3 łyki, bleee). O mało a bym zasnął. Raz oczy bolały mnie a dwa spać mi się okropnie chciało. Dostałem fajną kulę (nawet brackiemu się spodobała). Kula taka jakby magiczna byłe hehe. W EMPIKu kupiłem sobie dwa kubki z "Opowieści z Narnii". Lubię kubki kupować, aczkolwiek nie robię tego często; poprostu musi mi się kubek spodobać. Mam 3 kubki z GEANTa z motywami "Władcy Pierścieni". Jeden ma pęknięte ucho i go nie uzywam, ale dwa pozostałe do kawy mi służą. Jestem trochę chamski, bo nie pozwalam nikomu ich używać. Wróciłem do domku. Po drodze wziąłem z bankomatu 150zł, z czego 130zł dam jutro bratowej na wizytę u weterynarza. Mój bracki i słodziutka bratowa biorą dwa psy i dwa króliki do weterynarza. Psy na szczepienia (full, czyli wszystko), dodatkowo jeden pies ma zakażenie do opatrzenia. Króliki - jeden zdrów jak ryba (akurat na Wielkanoc), drugi ma coś nie tak z nerkami, bo "sika" z krwią. Jakoś na zwierzętach nie oszczędzam, wszystkie wydatki, a raczej 99% nakładu rocznego wydaję ja na nie, a bratowa może 1% się dokłada. To mnie trochę denerwuje. Bo mówi do mnie z tekstem abym jej mówił, że jadę po żarcie dla krolików to się dołoży. Ale wiadomo, że zakupy dla animalsów robię co tydzień w czwartek lub piątek. Mogła by tak sama od siebie dać miesięcznie choć 30zł lub 20zł a nie że ja mam się upominać. Króle są wspólne. Chomika już więcej nie chcę mieć, żałuję, że się dałem na te króliki namówić. Psy to co innego. Lubię duże psiaki, owczarki i husky najbardziej.

Dzis znowu będę czytał dużo, ale bez przesady. Wczoraj przesadziłem. Zestaw książek ten sam co wczoraj. Ze Sczanieckiego resztę o Rzymie i jego ustroju poczytam. Z historii gospodarczej o gospodarce w XI-XIII wieku. Z Historii Rosji chcę do Wasyla III lub Iwana IV Groźnego doczytać. Nie wiem jak to wyjdzie. Narazie muzyczka leci z kompa. Kawa na odbudzenie także jest. Wczoraj dostałem kawę od bratowej, tzn zrobiła mi za ładny uśmiech. Choć z nim nie trudno ostatnio. Przepraszam za to "ględzenie" - postaram się nie pisać tego więcej. "Kod Leonarda da Vinci" zmierza ku końcowi, może w tym tygodniu go skończę, cos długo go czytam, normalnie bym go pochłonął w tydzień. No nic życzę jak to mam w zayczaju miłego wieczoru Wszystkim. Pozdrawiam serdecznie moich czytelników, a właściwie czytelniczki i czytelników.  

Niedziela pod znakiem nauki
Autor: canis
05 lutego 2006, 21:16

Witam. Dziś niedziela. Obudziłem się przed 11:00. Poszedłem do WC i znowu do łóżka wróciłem, by obejrzeć „Asteriksa…” na Polsacie. Lubię te bajki, heh. Po 12 wstałem, wziąłem prysznic i zjadłem jajecznicę, którą zrobił bracki. Wypiłem herbatkę i do książek. Dziś dzień spędziłem na czytaniu, Az mnie oczy bolą. Czytanie zacząłem od książki Michała Sczanieckiego „Powszechna historia państwa i prawa” – zacząłem czytać tę książkę tak dla siebie, dobrze opisują przeobrażenia ustrojowe państw europejskich. Dziś akurat czytałem ustępy dotyczące rozwoju formy państwa rzymskiego i stosunki gospodarcze i społeczne. Książka ta praktycznie jest bardzo przydatna gdy się zapoznaje z historią nowożytną (XVI – XIX wiekiem). Dalej wziąłem do ręki inną książkę, Jana Szpaka „Historia gospodarcza powszechna” – dziś czytałem o gospodarce europejskiej okresu wczesnego średniowiecza (do końca X wieku). Książka bardzo przydatna aby zrozumieć rewolucję przemysłową i nie tylko. Ale postanowiłem, że od początku ją przeczytam. Później skupiłem się na czymś ważnym. Dzieje Rosji, a właściwie Rusi Kijowskiej. Od piątku zacząłem przybliżać sobie te dzieje. Na razie to tzw. „pierdoły” ale aby zrozumieć dobrze zjednoczenie Rosji muszę przejść przez te pierdoły. Dziś czytałem o czasach od 1132 roku (śmierci wielkiego księcia kijowskiego Mścisława) do 1328 roku (czyli do początków rządów księcia moskiewskiego Iwana I Kality). Czyli rozdrobnienie dzielnicowe. W sumie to bym szybko przeszedł przez ten okres, ale czytam te rzeczy z 3 książek:

 

1). Bazylow L., Historia Rosji, wyd. 3, Ossolineum 1985.

2). Bazylow L., Historia Rosji, t. 1, Warszawa 1985. (wersja rozszerzona poprzedniej pozycji).

3). Michaił Heller, Historia Imperium Rosyjskiego, Książka i Wiedza 2002.

 

Na zaliczenie z tematu „Rosja nowożytna” potrzebuję informacje od zjednoczenia Rosji do śmierci Kaśki II w 1796 roku. Ale ponieważ jestem uparty i bym raczej mało zrozumiał to czytam wszystko od początku. Ale padnięty jestem. Zrobię teraz godzinę przerwy i dalej pójdę czytać. Dziś w Gdyni śnieg sypie. Może w tygodniu wstawię jakiś szablon na bloga, choć nie wiem jak to z czasem będzie. Przyznam się ze nie przeraża mnie perspektywa dużego uczenia się i siedzenia w książkach, ale wczesnego wstawania. No nic, w tym tygodniu będę wiedział na czym stoję chyba i zaliczanie czas zacząć trzeba będzie. Przyda mi się nawał pracy. Trochę może zaniedbam życie prywatne, no chyba że kogoś przypadkowo spotkam, ale wezmę się na najbliższe pół roku za naukę. Dobra ględzę już. Chciałem cos tu napisać, ale zrezygnowałem, bo nawet czasu nie mam aby sklecić słowa dobrze. Może w tygodniu jak znajdę więcej czasu i jak nie zapomnę. Trzymajcie się.  

 

Sobota
Autor: canis
04 lutego 2006, 22:16

Witam. Na dzień dobry chcę przytoczyć moja rozmowę z Matuszkiem z czwartku.

 

Mateusz: „no i co tam powiesz”

 

Ja: „zaczynam się stresować”

Ja: „bo mam multum nauki”

Ja: „przez lenistwo”

Ja: „będę raczej rzadko teraz na gg, mogę zaprzepaścić studia jak się nie wezmę do roboty”

 

Mateusz: „no więc masz rację odpuść sobie pogaduchy”

Mateusz: „jak się naważyło piwa to trzeba je wypić”

Mateusz: „sam wiem o tym”

 

Ja: „no tak”

Ja: „kurde wiesz jak się boję”

Ja: „chce skończyć studia”

Ja: „ale będę wtedy pracował od 6 do 20”

Ja: „bo niektóre zajęcia o 20:00 będę kończył”

 

Mateusz: „no domyślam się że nie masz zamiaru olewać przyszłości”

Mateusz: „no ale słuchaj zajęcia to chyba się już wcześniej odbywały”

Mateusz: „tylko pewnie za często na nich nie bywałeś”

 

Ja: „wiesz prawdę mówiąc od października nie byłem na zajęciach”

Ja: „no może z 3-5 razy zdarzyło się”

 

Mateusz: „w ogóle ”

Mateusz: „  no to ja się nie dziwię”

Mateusz: „ale powiedz czemu ?”

  

Mateusz: „tylko nie zwalaj wszystkiego na lenistwo”

 

Ja: „pierwszy powód, trzeba było codziennie o 6 wstawać !”

Ja: „drugi: brak książek i materiałów do nauki”

 

Mateusz: „no wiesz ale tak czy tak teraz musisz”

 

Ja: „trzeci: lenistwo”

Ja: „czwarty: czasami zdrówko doskwierało”

 

Mateusz: „ale cholera powiem Ci przegłeś na całej linii”

Mateusz: „ponad 4 miesiące nie chodzić na zajęcia”

 

Ja: „wiem, wstyd mi straszny”

 

Mateusz: „wiesz tu nie chodzi o to że ma ci być wstyd przede mną czy przed kimkolwiek   Tobie musi być wstyd przed samym sobą inaczej nic się nie zmieni”

 

Ja: „wiesz jest mi wstyd przed sobą”

Ja: „bo zdaję sobie sprawę co robiłem, a raczej czego nie robiłem od jakiś 2 lat”

Ja: „to kompletne olewanie”

 

Mateusz: „no to w sumie źle ze do tego musiało dojść ale dobrze że wyciągasz z tego wnioski”

 

Ja: „no wyciągam”

To tylko fragment rozmowy z Mateuszem. Wracajac do piątku - ciągle się śmieje od ucha do ucha.

Sobota. Wstałem po 12. Umyłem się, zjadłem śniadanie, wypiłem herbatę. Balem się na mój blog wejść. Ufff komentarze były znośne. Dziś odtworzyłem sobie w pamięci wczorajszy dzień, godzina po godzinie, minuta po minucie, był to najwspanialszy dzień jaki spędziłem od nie wiem jak długiego okresu. Boję się że za wczorajszym dniem moga pójść i uczucia, a tego się boję. Zawsze bałem się ujawniać uczucia do kogoś. Boję się że cos poczuję i nie będę wiedział co zrobić wtedy. Serio. Zawsze się tego bałem. Dzis się pouczyłem trochę, wiedza zostaje narazie w głowie, nie mam problemów ze zrozumieniem. Mama teraz na GG mnie zaczepia....dzizes za jakie grzechy???? Cały dzień muzyczka u mnie leci, mam wspaniałe wspomnienia z wczoraj. Co do Michałka, to wczoraj troszke poklikałem z nim. Ale rozmowa wyglada narazie tak, że ja pytam a on odpowiada. Jak na 23 lata to dziwna rozmowa z jego strony, o dialogu nie wspomnę. No nic lecę. Pozdrawiam i zyczę miłj soboty

Piątek - wyznanie
Autor: canis
03 lutego 2006, 22:43

Witam. W odpowiedzi dla Fausta powiem, że pamiętam. Przynajmniej wiem teraz że czytałeś. Nikodem dalej milczy. Może odczekam jeszcze weekend i podejmę ostatnią próbę porozumienia – to by była moja 3 próba odbudowy kontaktu. W czwartek trochę mi się dostało. Przyznałem się, że licznie opuszczałem zajęcia, ba praktycznie od 4 miesięcy na nich nie byłem. Aż mi wstyd. Piotr mi napisał, że nagiąłem jego zaufanie do Mnie. Mateusz mi nieźle nawtykał, pisał nawet mądrze. Daniel napisał, że mi się niezłe lanie należy. Anioł Stróż chce mi nadal pomóc wyjść z kłopotów. Dziś byłem na uczelni, dowiedziałem się tego co chciałem. Szkoda, że promotora nie dorwałem. Czeka mnie mocna mobilizacja aby pozaliczać pierwszy semestr i nie opuszczać zajęć w drugim semestrze. Ja na to przystaję, czeka mnie sporo pracy, wysiłku i nauki. Oczywiście liczę na małą pomoc wykładowców. Jestem studentem, ale mam jeden plus, mam przyznana Indywidualną Organizację Zajęć. Ponieważ chcę skończyć studia to będę stawał na głowie aby to zrobić. Nie poddam się. Dziś spędziłem pół dnia z kimś. Byłem z nim na uczelni, byłem z nim na zakupach. Zrobił nam obiad, podniósł na duchu, pokazał mi światło. Co prawda dla odprężenia, co było trudne w moim przypadku, postanowiliśmy małe co nie co porobić. Było mi bosko, że tak powiem. Ostatnio to z Mariuszem to odczułem. W sumie znowu się uśmiecham. Nie chciało mi się wstawać nawet. Ale wziąłem prysznic, zjedliśmy deser i odprowadził mnie na autobus. A żeby było śmieszniej, to po 19 moja bratowa i Daniel na komórkę mi smsy słali gdzie ja jestem. Wyszedłem rano i nie dałem znaku życia do 19. Martwili się. A ja wtedy akurat przeżywałem cudne chwile. W domu czekał mnie późny obiadek. Zrobiłem psom jedzenie i odpoczywam przed kompem. Dalej uśmiechnięty od ucha do ucha. Dzień spędziłem miło. W sumie to nie czuje się zmęczony. Chyba posiedzę trochę, może poczytam, może na GG poklękam. Choć znając życie za te studia i tak ktoś się odważy mnie ochrzanić z czytających. Leniłem się 4 miesięcy. Kurde ale mi cholernie głupio. Ale mam zamiar wybrnąć jeszcze z tych kłopotów. Jak pisałem, nie chcę się poddawać. Będę szukał światła w tunelu, pilnie zakuwał itp. A jak mi się uda to będę się cieszył jak głupi. Na biurku mam burdel totalny. Muszę trochę ogarnąć. Kurde, nie wiedziałem, że seks tak może odprężyć człowieka i spowodować uśmiech na twarzy. A myślałem, że tak nie będzie. Nawet nie planowałem seksu, ale cieszę się, że zaryzykowałem. W końcu koledze ufam. I znam go troszkę jednak.

 

Dobra, nie chce mi się ględzić jeszcze o zawaleniu nauki przeze mnie i cudnym seksie z kolegą. Ale cieszę się że tak mi minął dziś dzień. Bo byłem w fatalnym stanie od wczoraj. No nic, pozdrawiam Was, czytelników bloga, który należy do bardzo pokręconego studenta.

 

P.S. Chyba wiem czego chcę i co bardziej lubię (to do Fausta).   

 

czwartek
Autor: canis
02 lutego 2006, 22:18

Czwartek. Może wracając do środy........uczyłem się do 3 nad ranem. Poszedłem spać i obudzono mnie o 8:15 telefonem komórkowym (heh, jak śpię to stacjonarnego nie odebrałbym). Odebrałem bo wiedziałem ze mój Anioł Stróż będzie mnie budził a by mi nie odpuścił. No więc ciężkim powolnym ruchem zwlokłem się z łoża. Wziąłem prysznic, zjadłem 2 kanapki z margaryną sama i wybyłem z domku. Na uczelni gdzie zmierzałem odbyłem konsultacje z wykładowcą (kobieta)...a raczej zaliczałem jedna z multum moich nieobecności. Przedmiot, z którego zaliczałem to Historia historiografii, a temat to: "Historiografia polskiego Oświecenia" - czyli wszystko co jest związaną z Adamem Naruszewiczem i jego "Tekami Naruszewicza" i "Historia narodu polskiego". Ponieważ nie ma dobrego podręcznika do tego przedmiotu, wiadomości czerpałem z 3 artykułów wymienionych przez wykładowcę:

 

1). Grabski A.F., Adam Naruszewicz jako historyk, „Wiek Oświecenia”, t. 13, 1998 (44 strony).

2). Grabski A.F., Adam Naruszewicz – dziejopis narodu i Króla Jegomości, w: idem, Perspektywy przeszłości. Studia i szkice historiograficzne, Lublin 1983 (55 stron).

3). Serajski M.H., Adam Naruszewicz a Oświecenie w Polsce, w: idem, Przeszłość a teraźniejszość. Szkice i studia historiograficzne, Wrocław 1965 (16 stron).

 

Temacik zaliczyłem, heh. Reszty nie udało mi się załatwić bo wykładowcy albo poskracali sobie konsulski albo się nieokazali, wrrrrr.  

Wróciłem do domku. Chwilkę na GG poklękałem. Przyznałem się 3 znajomym do pewnej rzeczy. Oczywiście zjeby dostałem. Nie mam odwagi tu tego napisać. I tak wymagało to odwagi aby powiedzieć to Danielowi i Matiemu i cos z tego Aniołowi Stróżowi. Trochę obawiam się jego reakcji naprawdę, ale jutro to będę mu tłumaczył. Wiem, że będzie mi próbował pomóc na ile może. Od Matiego mogę liczyć zawsze na opierdziel. Daniel….wierzy we mnie. Oczywiście po przyznaniu się Danielowi i Mateuszowi i otrzymaniu ochrzanu to zostałem wygoniony do nauki. Czytałem i czytałem. I dalej czytam. Może depresja się zaczyna u mnie, nie wiem. Staram się myśleć optymistycznie. Może będzie Oki, ale czarne chmury są nade mną. Dziś w miarę spokój na GG, choć od poniedziałku cos się „psuje” GG.

Dobra mykam poczytać i odpocząć. Czeka mnie trudny okres nauki, aż się boję tego. Nawet całe ferie zakuwać będę. No nic pozdrawiam.  

 

P.S. Dziś opierdol totalny dostaję od wszystkich 4 osób którym napisałem prawdę. Ale mi wstyd. Czuje że będą mnie teraz baczniej pilnować. Aż sie boje, boję się tego co mnie czeka. No nic ide bo się mądrzę a własciwie boję sie

 

Naoku
Autor: canis
01 lutego 2006, 19:59

1 luty. Na wstępie to chcę podziękować Faustowi za napisanie w temacie nagłówka "1 lutego", bo po tym sie zorientowałem że nowy miesiac jest i bilety miesięczne nowe wsadzilem i podpisałem. Przynajmniej mandatu nie dostanę, bo straciłem poczucie dni kalendarzowych. Dzis wstałem po 11. Fajnie było spać, choć ściśniety byłem bo po bikach moich spały psy. Bylem na dzis umowiony z kolega, ale przełożył spotkanie bo miał nagłą zmianę planu. Więc zostałem w domku. Oczywiście nie leniuchowałem. Uczę się dziś. Aczkolwiek miałem ochotę gdzieś wyjść z kimś. Wracając do znajomości. Też wolę kontakty na żywo, ale czasami jest tonie możliwe i zostaje gg i maile, ewentualnie rozmowa telefoniczna. Bracki zrobił obiad, żeberka i ziemniaki - niezbyt zdrowe. Ja głupi popiłem obiad sokiem grejfrutowym sfermentowanym (może 1 kielonek wypiłem tego soku). Rozbolał mnie brzuch, nadal boli. Ale aby siebie dobić zrobiłem kawę. Nieźle co. Wstawiłem na ogień jedzenie dla psów. Piszę na GG i piszę notkę. Sam nie wiem o czym napisać. Nikodem nie odpisał na maila, a z Michałkiem chyba dziś nie poklikam. Postanowiłem o 22 wyłączyć gaducha i pouczyć się. Jutro zaliczenie mam. Zreszta jutro bieganina mnie czeka.

Dobra nie nudze juz. Ide. Paps

Uśmiech
Autor: canis
01 lutego 2006, 01:36

Jestem jakis uśmiechnięty. Odwazyłem się dzis napisać maila do Nikodema. Aż sie boję odpowiedzi i czy napisze odpowiedz. Pewnie zapomniał o mnie, choć ja go pamietam. A po drugie zagadałem do Michała. Dzis okazał sie bardziej rozmowny. Choć pisał że jest nieśmiały a zarazem wygadany. A jednak to ja go ciągle pytaniami męczę, on o nic nie pyta. Odważyłem mu się fotke wysłać, no jak mnie nie zablokowal ani sie nie pożegnał to chyba jest oki. No i zaczął trochę rozmowny robić. Choć ciężko. Może go troche przebadam, choć głupio mi pytać ciągle bo to trochę niegrzeczne, choć odpowiada mi na każde pytanie. Kiedyś potrafiłem serie pytań zadawać że magłowalem innych równo pytaniami. Teraz bywam ostrożniejszy. Zastanawiam się czemu Michał mi pytań nie zadaje rzadnych. Przedwczoraj wyciągnąłem z niego cwanym sposobem pewną informację. Szczerze chłopak jest miły, szczery, choć skromny i nieśmiały. Znam wielu młodych osób i wiem że to rzadkość. Może uda mi się zakumplować chociaż. Raczej mam troche znajomych głównie na gg, ale twierdzę że nigdy ich nie jest zadużo. Nie lubie się narzucać komuś. I raczej nie zrywam pierwszy znajomości. No w przypadku "pseudokolegi" chyba pierwszy raz to zrobiłem, albo drugi. Lubie poznawać ludzi i w reallu i przez gg. Nie odrzucam nikogo od razu, daje każdemu szansę. Może dlatego mam kilka osób z ktorymi zawsze mogę poklikać. Z niektórymi klikam raz na jakiś czas, z innymi codziennie. No nic, jestem padnięty, spać mi sie chce. Chciałem się tylko troszkę pochwalić. Pozdrawiam.