Archiwum 06 lutego 2006


Przemyślenia
Autor: canis
06 lutego 2006, 23:31

Właśnie mi się nastrój poprawił. Będę na uniw. gdańskim starał się ze wszystkich sił wszystko załatwić. Ale jakby mi nie dano szansy to nie wszystko aż tak stracone. Pójdę do pracy i pójdę na zaoczne, ale juz nie na ten uniw. Za długo tam jestem i tamci wykładowcy mnie denerwują. Ciekawe co oni tam u cholery robią sami???? Może stracę lata, może mi się uda wszystko w tym roku zaliczyć. Nie będę się do cholery poddawał, nie teraz. Matka mnie nie nauczyła życia w tym świecie i radzenia sobie z problemami. Byłem pozostawiony sam sobie, lecz problemy ona sama likwidowała mi. To niestety sprowadziło lenistwo u mnie. Jednak teraz nie będę cicho, będę się bić, będę starał się ładnie zaliczac. Dam radę, muszę. A jak nie, to jest inne wyjście, co mnie podnosi na duchu. Lecz to drugie wyjscie to tylko ostateczność gdyby cos tu mi nie wyszło. Z nauka nie mam problemów, lecz z lenistwem tak. Pozdro

Zły/przerażony
Autor: canis
06 lutego 2006, 18:51

No to klops. Postanowiłem, że wezmę się w garść. Ale niestety nie wiem jak to już wyjdzie. Dziś mama mi smsa przysłała z treścia, że rozmawiała z ciotką (wujek pracuje na uniw. gdańskim jako prof psychologii) i słyszała, że mam ponoć jakieś kłopoty. Jestem zły i zdumiony tym. Muszę się wybrać do wujka (poznać go bo nie znam własciwie) i się dowiedziec o co biega. Dalej chce zaliczyć wszystko. Matka będzie teraz sie zamartwiać przeze mnie. Nie chciałem jej nic mówić bo i tak zawsze się zamartwia a potem na zdrowiu zapada. Myślę, że mam szansę wyjść z sytuacji jeszcze mojej. Ale rodzina mi nie pomoże tylko mnie zacznie dołować. Nie wiem co robić. Jutro idę się z kimś dogadywać i chyba sprawdzę kiedy wuj ma konsultki może coś mi powie czego ja nie wiem. Zaczyna się bać, niepokoić. Ale nie zamierzam się poddać, nie teraz. Chcę tylko szansy na zaliczanie przedmiotów, a wtedy choćbym nie miał spać po nocach a pozaliczam wszystko. Trochę się zmartwiłem, ale zxobaczymy co da się zrobić. Wyciagnąłem wnioski ze swego postępowania i chcę tylko wybrnąć z sytuacji. No nic tyle, bo zły jestem dziś.  

Niewyspany
Autor: canis
06 lutego 2006, 17:14

Dziś poniedziałek. Wracając do niedzieli. Miło mi się rozmawiało na gg z dwoma dziewczynami. Obie mnie szybko rozszyfrowały, że tak to wyrażę się. Cóż po północy przysnąłem nad książką i poszedłem spać po 2 w nocy, bo musiałem dokończyć rozdział. Nie lubię przerywać w połowie.

O 8:15 moja komórka mnie obudziła. Ale zły byłem, a tak dobrze mi się spało. Dzwonił Anioł Stróż. Co prawda wyczuł tok rozmowy i do 9 chyba kilka razy dzwonił abym się z łóżka zwlókł. Po 9 ostatecznie udało mi się to. Szybkie mycie, śniadanko i wypad. Ale dziś jestem nie do życia. Oczy mnie bolą, ziewam jak najęty. Po 12 spotkałem się we Wrzeszczu z Aniołem Stróżem, mieliśmy do IKEI pojechać. Ale wracając do "Wrzeszcza" przypomniała mi się śmieszna sytuacja z dzieciństwa - a właściwie zawsze jak mijam "Wrzeszcz" jadąc kolejką SKM to mi to się przypomina. Byłem małym bachorem, w wieku 5-6 lat, bracki 2 lata starszy. Jechaliśmy do Gdańska Głównego z matroną. Gdy podjechaliśmy na stację "Gdańsk Wrzeszcz" mój bracki do mnie z tekstem: "Marcin, Wrzeszcz", na co ja bardzo inteligentnie odpowiedziałem mu: "A po cio???" Hehe. Ponoć bęką była niezła. Ale to cały Ja (szczery uśmiech).

Z Gdańska zabytkowym autobusem jechałem do IKEI. Tam, był obiad, kawa (a raczej namiastka kawy na 3 łyki, bleee). O mało a bym zasnął. Raz oczy bolały mnie a dwa spać mi się okropnie chciało. Dostałem fajną kulę (nawet brackiemu się spodobała). Kula taka jakby magiczna byłe hehe. W EMPIKu kupiłem sobie dwa kubki z "Opowieści z Narnii". Lubię kubki kupować, aczkolwiek nie robię tego często; poprostu musi mi się kubek spodobać. Mam 3 kubki z GEANTa z motywami "Władcy Pierścieni". Jeden ma pęknięte ucho i go nie uzywam, ale dwa pozostałe do kawy mi służą. Jestem trochę chamski, bo nie pozwalam nikomu ich używać. Wróciłem do domku. Po drodze wziąłem z bankomatu 150zł, z czego 130zł dam jutro bratowej na wizytę u weterynarza. Mój bracki i słodziutka bratowa biorą dwa psy i dwa króliki do weterynarza. Psy na szczepienia (full, czyli wszystko), dodatkowo jeden pies ma zakażenie do opatrzenia. Króliki - jeden zdrów jak ryba (akurat na Wielkanoc), drugi ma coś nie tak z nerkami, bo "sika" z krwią. Jakoś na zwierzętach nie oszczędzam, wszystkie wydatki, a raczej 99% nakładu rocznego wydaję ja na nie, a bratowa może 1% się dokłada. To mnie trochę denerwuje. Bo mówi do mnie z tekstem abym jej mówił, że jadę po żarcie dla krolików to się dołoży. Ale wiadomo, że zakupy dla animalsów robię co tydzień w czwartek lub piątek. Mogła by tak sama od siebie dać miesięcznie choć 30zł lub 20zł a nie że ja mam się upominać. Króle są wspólne. Chomika już więcej nie chcę mieć, żałuję, że się dałem na te króliki namówić. Psy to co innego. Lubię duże psiaki, owczarki i husky najbardziej.

Dzis znowu będę czytał dużo, ale bez przesady. Wczoraj przesadziłem. Zestaw książek ten sam co wczoraj. Ze Sczanieckiego resztę o Rzymie i jego ustroju poczytam. Z historii gospodarczej o gospodarce w XI-XIII wieku. Z Historii Rosji chcę do Wasyla III lub Iwana IV Groźnego doczytać. Nie wiem jak to wyjdzie. Narazie muzyczka leci z kompa. Kawa na odbudzenie także jest. Wczoraj dostałem kawę od bratowej, tzn zrobiła mi za ładny uśmiech. Choć z nim nie trudno ostatnio. Przepraszam za to "ględzenie" - postaram się nie pisać tego więcej. "Kod Leonarda da Vinci" zmierza ku końcowi, może w tym tygodniu go skończę, cos długo go czytam, normalnie bym go pochłonął w tydzień. No nic życzę jak to mam w zayczaju miłego wieczoru Wszystkim. Pozdrawiam serdecznie moich czytelników, a właściwie czytelniczki i czytelników.