14 lutego 2006, 21:29
Jestem już. Ciężki dzień miałem, ale miły. Rano o 8:00 jakiś "typ" (w sensie żartobliwym) mnie obudził komórką. Wstałem, umyłem się i na uczelnię. Szybko wróciłem, lecz na 15:00 znowu miałem zajęcia. W domku prysznic i kawę zrobiłem. Po 13 pojechałem do Gdańska. Z Aniołem Stróżem, ktory już był w Gdańsku kupiłem prezent walentynkowy bratowej, ale były problemy cenowe i powiedziałem, że po zajęciach odbiorę. O 15 czekałem z resztą studentów na profesora. Nie zjawił się. O 15:20 wyszliśmy z sali, ja poszedłem do wspomnianego znajomego, który czekal na mnie. No tak, dostałem jeszcze wcześniej prezent, niespodziewałem się tego. Głupio mi teraz, bo ja nic nie miałem kupionego. Dostałem kubek ze znakiem zodiaku "Strzelca", 6 paczek mentosów (z czego moj pies był zadowolony widząc taką zgrzewkę jego przysmaków, hehe) i witaminki hehe. Poszliśmy na obiad, nawet syty. Potem o odebrałem prezent walentynkowy. Przy kasie spotkałem dawnego znajomego, aczkolwiek mnie chyba nie rozpoznał lub udawał że nie kojarzy mnie. Był z jakimś młodym chłopakiem, prezent mu kupował. Ale my potem na film poszliśmy: "Mgła". Fajny. Nie romantyczny ale ile mozna romantyczności znieść. Po filmie zobaczyłem że im moj dawny znajomy z mlodzianem był też na nim. Ale mniejsza z tym. Wróciliśmy kolejką do Gdyni. Pogadaliśmy. Fajnie było. Do domku po 20 wtargnąłem. Dałem walentynkę bratowej i się ucieszyła. Bracki dał jej tylko serce takie jak poduszeczkę. Dostałem kawę. Popijam. W sumie mało się zdarzyło, szczegółowo nie będę opisywał. Ale spędziłem dzis miły dzień i pierwszą Walentynke nie przesiedziałem sam. Zastanawiam się w jakim kierunku mnie to doprowadzi, ale boję się odpowiedzi. No nic wracam do czegoś tam, na gg mam kogoś, ale może polenię się. Pozsdro wielkie i Całusy ślę