06 stycznia 2006, 16:35
Jest styczeń. Zawsze w zimie w listopadzie i styczniu mnie coś chwyta. Przedwczoraj i wczoraj mówiłem słodkiej bratkowej, że pewnie mnie cos złapie w przyszłym tygodniu. I wykrakałem....od dziś mnie gardło boli a to chyba poczatek. Mam zatkany nos już, dobrze że gorączki nie ma i nie muszę leżeć w wyrku bo tego nie lubię. Zawsze byłem problematycznym pacjentem. Nie wiem jak ludzie mogą całe dnie w łóżku leżec. Wczoraj nie spalem całą noc, chyba o 6 nad ranem zasnąłem....kurde, przed 13 wstałem....makabra. Moze do poniedziałku się wykuruję, mam nadzieję. Wczoraj także przeczytałem a raczej dokończyłem czytać książkę Borisa Akunina "Azazel" - nawet dobra. Teraz czytam Dana Browna "Kod Leonarda da Vinci". No i masę innych książek na egzamy zbliżające się. Kurde, pani Ania mnie zakatrupi, znowu książki przetrzymałem. Jakoś jak dotąd udało mi się przez 5 lat bez kary u niej być, ale kiedyś się przejadę na tym.
Na wtorek się umówiłem a p. Aga z dziekanatu na odbiór legitymacji, kurde muszę ją popędzić. Miałem zmiane adresu i wyrabiam nową. No mówi się, że dziewczyny z dziekanatu są wszystko wiedzące. Fajnie mozna z naszą poplotkować, ale czasami trzeba być stanowczym i popędzić tam ruchy albo mały ochrzan dać.
Poniewaz mnie ostatnio oczy bola i od kompa i tv i książek narazie nie będę więcej pisał....jak będzie poprawa to napewno dam znak. Serio, jak znam siebie napiszę w weekend cosik.
P.S. W zeszłym roku pamiętam gdzieś taż tak do 17 stycznia chory byłem z tydzien i miałem kocioł. Ani brat, ani bratkowa mi nie pozwalali wychodzić z łóżka....ale ja nie dam sobą tak kierować, nie wytrzymam w łóżku. Pozdro