Archiwum 26 stycznia 2006


Przyjaciel
Autor: canis
26 stycznia 2006, 23:15

Wpadłem jeszcze. Napisałem dzis status na GG: "Dum spiro, spero<Póki oddycham, nie tracę nadziei>". To z łaciny, sentencja. Matrona mnie na GG sie pyta czemu to napisałem i chyba nie bez jakiegos powodu. Nie powiedziałem jej nic co do tego. Nie chce jej zamartwiać swoimi problemami, myślami, kłopotami. Inne kontakty na GG sie pytaja czemu to napisałem. Ja milczę. Napisałem tylko Mateuszowi to:

Ja: "status gg o którego już multum osób mnie się pyta włacznie z matroną, to sentencja łacińska, cos w rodzaju mojego motta, bo zawsze jakas nadzieje widzę; ale czemu mam ten statu i co dla mnie znaczy nie wie nikt, no teraz prócz Ciebie". 

Mateusz:  "domyśliłem sie juz na poczatku ze to słowa którymi sie kierujesz".

Mateusz: "sa one bardzo mocne i dosadne"

Mateusz: "bo to świadczy o Twojej niezłomności"

Mateusz: "dla mnie to oczywiste że skoro na widoku stawiasz pewne słowa to są one dla Ciebie niesłychanie ważne i ukazują Twoje oblicze".

Jest prawdziwym Przyjacielem, dobrze mnie zna (choć tylko rok), świetnie się rozumiemy, pocieszamy. Choć mieszka kawał drogi z Gdyni to udało sie raz spotkać, pogadać. Ale bardzo cenię te osobę. Mateusz, serdecznie Ciebie pozdrawiam.

Płyta mi sie zacięła na kompie - od dwóch dni ciagle tego samego słucham. Jakies zmiany się musza pojawić.

Leworęczność/Samotność
Autor: canis
26 stycznia 2006, 21:39

Dziś kupiłem książkę pt. „ Czym jest leworęczność i jak z nią żyć” Hermanna-Josefa Zoche. Ponieważ jestem leworęczny, chciałem przeczytać to tam pisza o takich jak ja. Nigdy nie żałowałem że piszę lewą ręką, jakoś zawsze się wyróżniałem. Rodzinie też to nie przeszkadzało. Lewą rękę mam silniejszą, piszę nia na klawiaturze i w ogóle 90% czynności robię ta ręką. Wyczytałem z niej, że osoby jasnowłose są dwa razy częściej leworęczne niż ludzie ciemnowłosi lub rudzi.  (heh, jestem blondynem). Ponoć leworęczni rzadziej się pobierają niż praworęczni. Także spotkałem się z teorią, że większość gejów jest leworęczna.

Typ osoby leworęcznej:

- mówi o uczuciach, często bardzo negatywnie (hmmm…ciekawe, ja negatywnie nie mówię o uczuciach)

- jest zorientowany na przeszłość.

- wypróbowuje wszystkie możliwe terapie i przerywa je (na pewno nie ja).

- nie jest z niczego zadowolony, miewa depresje, zmienne nastroje, huśtawki emocjonalne i najczęściej sam jest przyczyną własnych cierpień (niestety, tu trafili w moje cechy, aczkolwiek na pewno nie tylko ja sam jestem tego przyczyną).

- działa autodestrukcyjnie, liczy się zawsze z najgorszym wariantem wydarzeń (tu tez się podpisać mogę).

- uczy się powoli i często w mękach poprawiać swój stan psychiczny i fizyczny (po części to prawda).

- jest typem charyzmatycznym (to prawda).

- wyszukuje sobie prace – sam raczej mówi: zajęcia – które sprawiają mu przyjemność (tak to ja).

- myśli o wieli rzeczach jednocześnie, rozpoczyna na raz wiele czynności, potrzebuje mnóstwo miejsca (to moja wada).

- ma bardzo dużą zdolność ekspresji (możliwe że i tu mogę się podpisać).

- jest przystępny, często uduchowiony i pomysłowy (to pierwsze to tak, ale dwa pozostałe to nie wiem).

- swoimi pomysłami porywa innych i innym również łatwo go przekonać do swoich pomysłów (ciekawe…ale nie wiem, waham się tu podpisać).

- bywa wymowny i sugestywny (trudno mi tu się określić).

- jako dziecko częściej sprawia trudności wychowawcze, bo ma problemy z rozpoznaniem tego, co sprawiedliwe, a co niesprawiedliwe (no nie, ja byłem miluśkim, grzeczniutkim bąbelkiem).

- w sytuacjach związanych z wysiłkiem ma jeszcze mniej ścisłe wyobrażenie o swojej tożsamości (nie wiem, nie wiem).

- wydaje się, że w pewnym stopniu brakuje mu zdolności do oddzielenia emocji od myśli i pomysłów (może i tu się podpisać, lecz waham się).

-łatwo wpada w panikę, reaguje bezradnością i brakiem kontroli (ja i panika, hehe; lecz z bezradnością trafili, ale nie poddaje się).  

- przy długotrwałych obciążeniach (stresie) ma skłonności do uzależnień, otyłości itp. (kawa – tylko od niej jestem uzależniony).

- często wierzy w przeznaczenie, przypadek, z pominięciem wolnej woli człowieka (Oki, wierzę ale bez przesady).

- ma skłonności do fatalizmu (myślę, że nie, to nie ja).

- swoje problemy rozwiązuje intuicyjnie, z wyczuciem całości sytuacji (to też ja).

- jest otwarty na nowe idee i rozwój (zdecydowanie Ja).

- uczy się poprzez działanie i obserwację (też ja).

 

Maska słabości. Według autora ludzie się ukrywają za nią, czyli maska. Jest tu ładny list studenta napisany, ciekawe do kogo? Heh, ładnie ujmuje i moje uczucia. Przepiszę go, ale tylko w 85-90% jest ten student podobny do mnie.

 

Proszę, posłuchaj tego, czego nie mówię! Nie pozwól mi się oszukać. Niech cie nie zmyli mina, którą pokazuję. Bo noszę tysiąc masek, które boję się zdjąć. I żadna z nich nie jest mną. To działanie przypominające sztukę stało się moją drugą naturą. Ale nie daj się temu oszukać, na miłość boską, nie pozwól mi zrobić z siebie głupca.

    Sprawiam wrażenie, jak gdybym był przystępny, jak gdyby wszystko było we mnie słoneczne i pogodne, w środku i na zewnątrz, jak gdyby moje imię brzmiało Zaufanie, a moja gra nazywała się Chłód, jak gdybym był cichą wodą i jak gdybym mógł określić wszystko, tak jakbym nikogo nie potrzebował. Ale mi nie wierz, proszę, nie wierz mi!

   Z wyglądu mogę sprawiać wrażenie pewnego, ale to maska. Pod spodem nie kryje się nic, co by temu odpowiadało. Pod spodem jestem ja, taki, jaki naprawdę jestem: zagubiony, zalękniony i samotny. Ale ukrywam to. Nie chcę, żeby ktokolwiek to zauważył. Już na samą myśl o mojej słabości wpadam w panikę i boję się w ogóle pokazać innym. Właśnie dlatego w rozpaczy wymyślam maski, za którymi mogę się schować: swobodna, mądra fasada, która pomaga mi stworzyć złudzenie, która chroni mnie przed wiedzącym spojrzeniem, mogącym mnie rozpoznać. A przy tym to spojrzenie właśnie byłoby dla mnie ratunkiem. I ja to wiem. Jeśli łączyłoby się z przyjęciem mnie, z miłością. Tylko to dałoby mi pewność, której sam sobie nie mogę dać: że naprawdę jestem coś wart!

   Ale tego ci nie mówię. Nie mam odwagi. Boję się tego. Boję się, że twojemu spojrzeniu nie towarzyszy akceptacja i miłość. Obawiam się, że właściwie nawet o mnie nie pomyślisz i będziesz się ze mnie śmiać – a twój śmiech by mnie zabił. Boje się, że głęboko w środku we mnie samym jestem niczym, jestem nic nie wart, i że ty to widzisz i mnie odpychasz. Więc gram w mojej sztuce, mojej rozpaczliwej sztuce: fasada pewności na zewnątrz i drżące dziecko w środku.

   Dlatego mówię powszechnie obowiązującym tonem powierzchownej gadaniny. Opowiadam ci wszystko, co naprawdę jest niczym, niczym z tego, co naprawdę jest, co we mnie krzyczy. Dlatego nie pozwól się oszukać temu, co z przyzwyczajenia mówię. Proszę, wsłuchaj się dokładnie, spróbuj usłyszeć, czego nie mówię, co chciałbym powiedzieć, co mówię gwoli przetrwania i czego powiedzieć nie mogę.

   Brzydzę się grą w chowanego. Naprawdę! Brzydzę się tą powierzchowna grą, którą prowadzę. To jest nieuczciwa gra. Chciałbym móc być rzeczywiście prawdziwy i spontaniczny, po prostu być sobą, ale musisz mi pomóc. Musisz wyciągnąć rękę, nawet jeśli wygląda na to, że to paskudna rzecz, jakiej bym sobie życzył. Tylko ty możesz zdjąć ten pusty blask z moich oczu. Tylko ty możesz mnie powołać do życia. Za każdym razem, gdy jesteś przyjazny i łagodny i dodajesz mi odwagi, za każdym razem, gdy starasz się zrozumieć, bo naprawdę się o mnie troszczysz, moje serce dostaje skrzydeł – bardzo małych skrzydeł, bardzo kruchych skrzydeł, ale skrzydeł! Twoje wyczucie, twoje wczucie się i siła twojego zrozumienia tchną we mnie życie. Chciałbym, żebyś to wiedział.

   Chciałbym, żebyś wiedział, jak ważny dla mnie jesteś, jak bardzo możesz zrobić ze mnie człowieka, którym naprawdę jestem – jeśli chcesz. Proszę, pragnąłbym, żebyś chciał. Tylko ty możesz zburzyć ten mur, za którym drżę. Tylko ty możesz zdjąć mi maskę. Tylko ty możesz mnie uwolnić od mojego świata cienia, od strachu i niepewności, od mojej samotności. Nie przeocz mnie. Proszę, proszę, nie przeocz mnie! Nie jest łatwo istnieć dla ciebie. Długotrwałe przekonanie, że się jest bezwartościowym, buduje grube mury. Im bliżej mnie podchodzisz, tym bardziej ślepo cie odpycham. Bronie się przed tym, o co wołam. Ale powiedziano mi, że miłość jest silniejsza niż każdy ochronny mur, i w tym tkwi moja nadzieja.

  Proszę, spróbuj te mury zburzyć, pewnymi rękami, ale ostrożnymi dłońmi: dziecko jest delikatne. Kim jestem, możesz zapytać. Jestem kimś, kogo bardzo dobrze znasz. Bo jestem każdym, kogo spotykasz, każdym mężczyzną i każdą kobietą, którzy spotykają ciebie” (uff, długie).

 

Ten list mi się spodobał, jest ładnie napisany.

Czy ja noszę maskę???? Każdy chyba ją nosi, tak myślę. Ja też ja noszę. Nie znam uczucia miłości, to przede mną. Ale sam zastanawiam się jak dam sobie radę kiedy to mnie dopadnie. Boje się tego. Mimo, że samotny jestem, chciałbym poznać kogoś na dłużej, ale jednocześnie się tego boję. Nie jestem przystojny. Wygląd nadrabiam cechami charakteru. Wczoraj mnie dopadła samotność i natrafiłem na coś wkurzającego, co zapisałem na dysku (nawet nie wiedziałem, że to mam). Ale po przeczytaniu trochę mnie to dobiło. Nie potrafię o tym tu napisać, nie umię. Ludzie potrafią być chamscy. Zastanawiam się czy można komuś jeszcze zaufać. Ja się boję ze ktoś zdejmie ze mnie maskę. Tajemnice – ma je każdy. Ja największa tu zdradziłem, anonimowość jest tu. Rodzina mnie zna na wylot, tak twierdza. Ale sporo rzeczy o mnie nie wiedzą, nikt nie wie o mnie wszystkiego. Zastanawiam się czy ktoś będzie próbował się dowiedzieć więcej o mnie, o moich tajemnicach. O pewnych rzeczach nie mogę pogadać z rodziną, znajomych nie chce we wszystko wtajemniczać. Nie lubię obarczać swoimi problemami innych, ale potrafię słuchać o problemach innych osób. Zastanawiam się czy samotność jest mi pisana???? Chyba tak, całe Zycie byłem samotny. Pozostawiony samemu sobie. Targającemu się z różnymi myślami, problemami. Nie jestem prawiczkiem (matka w szoku była, ale prawdy nie zna – może cos sobie myśli). Z iloma osobami spałem???? Kim były te osoby???? Czy je znałem dobrze???? Czemu to robiłem???? Czego oczekuję???? Czego chcę???? Jak daleko jestem w stanie się posunąć???? Czy boje się???? Ciągle moje myśli toczą boje. Ostatnio czuje się zagubiony.

Jakiś czas temu zadzwonił do mnie jakiś chłopak. Wyświetlił mi się nieznany numer. Zapytał się mnie skąd ma mój numer w komórce i czy się znamy. Zaprzeczyłem znajomości. Skąd miał numer??? Nie wiem, może kiedyś mu na czaterii podałem. Nie pamiętałem Go. Chciał się spotkać jeszcze danego dnia co dzwonił. Ja odmówiłem, bo miałem sporo pracy w domu (przygotowywałem się do zajęć). Powiedział, że się odezwie. Odezwał się po 2 tygodniach smsem. Chciał się spotkać. Zgodziłem się. Spytał się jak wyglądam. Trudne pytanie. Napisałem mu, ze jestem raczej niski (to prawda niestety), blondyn, okulary. Tak do końca to szczupły nie jestem. Ale wiedziałem, że po opisie to nie spotka się, heh, nawet nie napisał nic potem. Po prostu coraz więcej niegrzeczności i chamstwa spotykam. Ale cóż, może kiedyś. Mam teraz i inne zmartwienia i problemy. Na co dzień nosze maskę.

 

Oki, pozdrawiam. Idę kawałów poszukać na necie. Chyba ze ktoś ma coś śmiesznego to na maila proszę. Odeślę też cos  śmiesznego. Odważnych zapraszam.   

 

Marcinek na wesoło
Autor: canis
26 stycznia 2006, 12:25

W nocy do 2 siedziałem i sie rechotałem z kawałów i róznych obrazków które na kompie mam....az sie popłakalem hehe. Dziś dobry humor mam. Postanowiłem przybliżyć swoja osobę, ale też na śmieszno. Myślę, że to trochę Was rozbawi, aczkolwiek nie wiem jak to u Was z poczuciem humory. Liste tworzę cały czas, mozna by książkę napisać zdaniem bratkowej. Na zły humor śmieszne teksty sa jak znalazł. Jak cos dojdzie do tej listy to tez zamieszcze na blogu. Pozdrawiam.

Będąc w 2-3 klasie podstawówki mały szkrab, czyli Ja jeszcze po 22 grał w coś na ATARI. U rodziców byli znajomi w pokoju. W pewnym momencie do pokoju dzieci (mojego i mojego brackiego) wchodzi podpity tatko. Każe wyłączyć komputer i spać. Zaprotestowałem a jak. Ojciec widząc ze mam głęboko gdzieś to co on mówi do mnie wyłączył mi komputer przyciskiem jakimś. To był błąd. Marcinkowi nie wolno było przeszkadzać. Więc mały kurdupel, czyli Ja wstał z krzesła popatrzył wilczym spojrzeniem na ofiarę – jestem mańkutem, tzn. leworęczny – i słabszą, prawą reką z pieści uderzył w pysk ojca. Pewnie był trochę pijany bo ja raczej taki silny nie byłem, ale tym jednym razem mu nosa złamałem. Będąc w 3 klasie podstawówki. Marcinek był bardzo zmęczony nauka, oj bardzo. Wychowawczyni mówił, ze ma dość nauki, a ta powiedziała że jak mam dość to na emeryturę. Więc w domku genialny Marcinek napisał podanie do dyrekcji szkoły. W podaniu prosił o przyznanie mu natychmiastowe emerytury bo jest zmęczony nauką. Do dziś ten list jest w archiwum szkoły. W zeszłym roku szkoła miała jubileusz i odnalazłem swoje podanie na wystawie w szkole. Ale wesołek byłem kiedyś. Moja Świętej Pamięci siostra przyrodnia mówiła na mnie „śmieszek”. Także w 3 klasie podstawówki wychowawczyni, a była to puszysta kobieta, kazała mi iść do świetlicy i powiedzieć konserwatorowi aby video przygotował. Facet po nazwisku wychowawczyni nie wiedział kto to. Wiec mój geniusz znów się objawił. Wyjaśniłem konserwatorowi to tak: „ to ta najgrubsza w całej szkole nauczycielka”. Oczywiście sekretem to nie pozostało. Nauczyciele mieli ubaw ze mnie do łez. Do rzeczy z których dziś się śmieję zaliczam też przyłapanie mnie w wieku 14 lat na masturbacji przez matronę. No wtedy śmiesznie nie było, ale dziś mnie ta sytuacja śmieszy. Z kazania dużo to nie pamiętam, ale sam fakt przyłapania był śmieszny. A mimo zakazu masturbacji i tak dalej się zaspokajałem masturbując się będąc już bardziej ostrożnym. Co o mnie na śmieszno. Czasami potrafię coś śmiesznie nazwać, tym bardziej jak nazwę zapomnę. Do dziś na Ptasie mleczko inaczej mowie. Kiedyś będąc w sklepie z mamą zauważyłem Ptasie mleczko. Kurde, zapomniałem jak to się nazywa. I poprosiłem mamę aby mi kupiła mleko z ptaka. Do dziś tak mówię. I zawsze śmiech jest. Mistrz kulinarny to Ja. Tylko ja wpadłem na to. Robiłem naleśniki pierwszy raz. I tak wyszły omlety, ale to szczegół. Miksowałem mikserem ciasto. I wyjąłem włączony, miksujący mikser z ciasta. Geniusz totalny. Do dziś nie pozwalają mi naleśników robić. Śmieją się też ze mnie z zachowania na ślubie brackiego. Kurde tydzień harowałem jak wół za darmo aby wszystko pomóc zorganizować. I budowa konstrukcji na ogrodzie z zadaszeniem tez mojej pomocy wymagała. Na ślubie byłem już połamany. Zaczęliśmy pić z kuzynami moimi, potem doszli kuzyni bratowej. Ponieważ nie mam wprawy w piciu to się szybko zaprawiłem. Wódka za wódką, nawet popitki nie potrzebowałem. Ale zona kuzyna z którą chyba 7 kolejek wypiłem tak mnie polubiła ze hej. Jak najęci gadaliśmy. Ale wiadomo, skończyłem szybko w łóżku. Po 1 wstałem, psy na spacer i dalej na dół. Przyznam się że się nie zdziwiłem. Rodzina bratowej po północy do domu polazła a moja się bawiła dalej w najlepsze, chyba do 3 w nocy. Ale spoko, po powrocie koło 1 mnie obgadywano i moje picie. Spoko mało piję i rzadko, ale mnie umyślnie spito. Mając 7-9 lat często z brackim kradliśmy ojcu piwo, na współ piliśmy. Film. Mając 11-12 lat gdy rodziców w domku nie było chcieliśmy na video cos obejrzeć. Tytuł na jednej kasecie był „4x4”. Nam (mnie, brackiemu i kuzynowi) się skojarzył z filmem o sporcie. Spoko „sport” był. Okazało się, a cały film obejrzeliśmy, że to pornos ten normalny. Co było potem nic nie napiszę. Ale film widziałem kilka razy. Jakieś 3 lata temu. Mieszkałem jeszcze w bloku z matką pod lasem. Po 1 w nocy poszedłem w zimie na śniegu na spacer z psem. W pewnym momencie coś zauważyłem. Dwa duże zwierza szły za mną. Były według mnie to dwa duże psy (choć takich nie spotkałem), a jak pod latarnię podeszły to zauważyłem ich sierść. Okazało się ze mnie 2 duże dziki śledzą. Pies był bardzo happy, młody, pobawić się chciał. Ja z kolei szybkim krokiem, zdenerwowany uciekałem. Dobrze że je na zakręcie gdzieś zgubiłem. Pies mi nie ułatwiał zadania bo ciągle do dzików chciał iść. Dziś się śmieję z incydentu niedawnego jak to w lecie bracki mi kołdrę zwalił. Hehe. Mi przykro nie było, nie byłem zawstydzony, ale bratowa buraka strzeliła. Bracki mnie potem pół dni przepraszał. On chyba dużo członków nie widział hehe.

Tylko ja potrafię nowe, wyprane ciuchy zaraz pobrudzić. Potrafię posolić herbatę, albo do cukierniczki zamiast do kubka wodę wlać.  

To Ja w śmiesznej formie. Spoko, ja sie z tego śmieję, lubię się z siebie śmiać. Dziś chyba na necie kawałów będe szukał. Chcę sie pośmiać, a raczej ciagle się śmieję.

Na wesoło
Autor: canis
26 stycznia 2006, 01:09

Madzia, Marcinku, przeklniecie mnie, to chyba 3-4 notka. Ale na śmieszno. Dowcipy takie na dysku swoim znalazłem....zreszta różności mam na kompie. Życze miłego usmiechu.

Jasiu dostał od ojca kolejkę i sobie ją uruchomił.
Ojciec w tym czasie ogląda TV i słyszy z pokoju Jasia:
- Wsiadać! Kurwa! Wsiadać!
Wpada zdenerwowany ojciec do pokoju i mówi:
- Jeśli przez najbliższą godzinę usłyszę choć jedno brzydkie słowo to zabiorę Ci kolejkę!
Ojciec wraca do pokoju i dalej ogląda TV. Mija pól godziny i nic nie słychać z pokoju Jasia. Mija godzina i nic.
Mija godzina i minuta i z pokoju Jasia słychać:
- Wsiadać! Kurwa! Wsiadać! Przez tego skur*ysyna mamy godzinę spóźnienia...

 

W samolocie lecą dwaj geje. Nagle jednemu z nich zachciało się teges...
- No dawaj Wacek nikt nie zauważy..
- Ale no co ty.. Tu jest pełno ludzi!!
- Nikt nie zauważy, zobaczysz.. Udowodnie Ci.. Wstał i głośno zapytał: - Przepraszam, czy ma ktoś długopis?
Nikt nawet nie drgnął. Totalna olewa. Tym przekonał partnera i dawaj! Jazda na całego. Samolot wylądował. Wychodzą geje i reszta pasażerów. Na końcu powoli wysuwa się starszy, obrzygany facet. Pochodzi do niego stewardessa:
- Co się panu stało? Zrobiło się panu niedobrze?
- Tak - przytaknął słabym głosikiem.
- Nie mógł pan pójść do toalety?
- Zaajęta była...
- A nie mógł pan poprosić o torbę..?
- Taa. Jeden poprosił o długopis to go wyr*chali.

 

Początkujący ksiądz ma pierwsza spowiedź. Spowiada się młoda dziewczyna:
- Proszę księdza, ciągnełam druta. Ksiądz trochę zmieszany, nie wie jaką dać jej pokutę więc biegnie do ministrantów i pyta się:
- Co ksiądz proboszcz daje za ciągnięcie druta? Na to ministranci:
- Nam po Snickersie.

Lekarz do pacjenta:
- Bardzo mi przykro, jest pan nosicielem wirusa HIV...
Facet totalnie załamany mówi:
- Co za czasy, własnemu dziecku nie można zaufać.

Syn wraca do domu nad ranem. Went ojciec od progu wyskakuje z pytaniem:
-Gdzie byłeś?
-Tato! Miałem swój pierwszy raz!- odpowiada zadowolony syn.
-Aaa, to co innego, siadaj, napij się Whisky, zapal sobie...- odpowiada równie podniecony ojciec
-Whisky chętnie, papierosa też, ale usiąść, nie usiądę.

Kłóci się dwóch gejów:
- Ch*j Ci w dupę!
- To już zgoda?

Na zajęciach profesor zadaje pytanie:
- Co wy będziecie robić po tych studiach jak wy nic nie potraficie?
Z sali pada odpowiedź:
- To samo co pan, wykładać.

 

Przychodzi pijany student na egzamin z matematyki i pyta profesora, czy może zdawać, jeżeli jest pijany. Egzaminator był litościwy, więc stwierdził, że nie ma sprawy. Na rozgrzewkę kazał studentowi narysować sinusoidę. Student wziął kredę, podszedł do tablicy i narysował piękną sinusoidę. Egzaminator powiedział:
- No widzi Pan, jednak Pan umie.
Na to student:
- Niech Pan poczeka, to dopiero układ współrzędnych.

 

Student wchodzi do sali egzaminacyjnej. Profesor, siedzący obok swojego asystenta trzyma w ręku trzy kartki z zestawami pytań i każe zdającemu wylosować jeden z nich. Student bierze jedną z kartek, lecz po przeczytaniu prosi o pozwolenie na kolejne losowanie. Profesor zgodził się. Następny zestaw pytań także nie odpowiadał studentowi, więc prosi profesora o kolejne losowanie. Profesor na to:
- Idź juz. Dostajesz tróję.
Ucieszony student wychodzi z sali. Po chwili asystent profesora zadaje profesorowi pytanie:
- Dlaczego ten student dostał tróję, przecież nie odpowiedział na żadne pytanie!
- Ale coś wiedział, bo szukał! - odpowiada profesor.

 

Podczas egzaminu wykładowca mocno już zdenerwowany niewiedzą zdającego, otwiera drzwi i krzyczy do pozostałych studentów:
- Przynieście tu siano dla osła!
- A dla mnie herbatkę poproszę! - dodaje student.

 

Student zdaje egzamin. Oczywiście nic nie umie. Załamany profesor pyta studenta:
- Czy wie pan kto to jest student?
- No nie - odpowiada egzaminowany.
- To ja panu powiem. To jest takie gówno pływające po jeziorze, które za wszelką cenę próbuje dotrzeć do wyspy zwanej magister.
- A czy pan profesor wie, kto to jest profesor??
- No nie.
- To ja panu powiem. To jest takie gówno, które jakoś ale z trudem dopłynęło do wyspy zwanej magister. Jeszcze z większym trudem, jakimś cudem pokonało drogę do wyspy zwanej profesor, a teraz robi fale, żeby inne gówna nie mogły dopłynąć.

 

Na egzaminie. Po kilku zadanych pytaniach profesor mówi do studenta:
- Leje pan wodę.
- Panie profesorze, cóż zrobić, skoro temat jak rzeka...

 

Profesor pyta studenta:
- Co to jest egzamin?
- Egzamin, to wymiana poglądów między dwoma inteligentnymi osobami.
- Dobrze. A jeśli jedna z tych osób jest nieinteligentna?
- Trudno, to druga bierze indeks i wychodzi.

 

Profesor pyta studenta na egzaminie:
- Co to jest oszustwo?
- Na przykład: gdyby pan profesor mnie oblał..
- Co?! - woła oburzony egzaminator.
- Tak, bo według kodeksu karnego winnym oszustwa jest ten, kto korzystając z nieświadomości drugiej osoby wyrządza jej szkodę.

 

Na seminarium wykładowca mówi do studentów:
- Kto uważa że jest głupi niech wstanie.
Po chwili wstaje jeden ze studentów, a wykładowca na to:
- Czemu uważasz że jesteś głupi?
- Wcale tak nie uważam, ale stoi pan tak sam i zrobiło mi się pana żal!

 

Chłopak pisze SMS-a do dziewczyny:
Te piękne oczy,te błyszczące, powabne usta, ten jędrny,seksowny tyłeczek ... Ale dosyć już o mnie, co u ciebie?

 

Złowił rybak złotą rybkę,a rybka każe mu powiedzieć 3 życzenia.
Rybak mówi pierwsze:
- Chcę mieć mercedesa.
- A rybka na to:
- Za gotówkę czy na raty?
Rybak na to:
- A ty chcesz na oleju czy na masełku?

 

Do miasteczka Z. przyjechał w czasie wakacji na spotkanie autorskie znany pisarz. Odpowiadając na pytania uczestników spotkania, wyjaśnił między innymi, że pisząc swoje poczytne książki zawsze stosuje zasadę "czterech wątków":
- W każdej mojej powieści jest wątek religijny, arystokratyczny, erotyczny i kryminalny.
Obecna na tym spotkaniu polonistka miejscowej szkoły zapamiętała to wyznanie pisarza i zaraz po wakacjach zadała swoim uczniom wypracowanie z czterema wątkami.
Klasowy prymus już po kilku minutach oddał kartkę z wykonanym zadaniem. Polonistka odczytała tekst:
- "Matko Boska!!! (wątek religijny) - krzyknęła hrabina (wątek arystokratyczny). Jestem w ciąży (wątek erotyczny) ... ale z kim??? (wątek kryminalny).

 

Spotykają się dwaj koledzy. Jeden mówi do drugiego:
- Wiesz, nie mogę pozbyć się swojej teściowej! Próbuję, próbuję i ciągle nic.
- Wiesz co? Kup jej samochód, pojeździ wpadnie w poślizg będzie miała wypadek i po niej!
- No dobra.
Spotykają się kilka dni później:
- I co podziałało?!
- Nie! Jeździ ciągle i żyje!
- A co jej kupiłeś?
- No, malucha.
- Ale ty głupi jesteś, kup jej jaguara!
Spotykają się znów po kilku dniach:
- No i jak zadziałało??!
- Nooo... A najlepsze było jak jej głowę odgryzał!

 

Pewna para w średnim wieku z północnej części USA zatęskniła w środku mroźnej zimy do ciepła i zdecydowała się pojechać na Florydę i mieszkać w hotelu, w którym spędziła noc poślubną 20 lat wcześniej. Mąż miał dłuższy urlop i pojechał o dzień wcześniej. Po zameldowaniu się w recepcji odkrył, że w pokoju jest komputer i postanowił wysłać maila do żony. Niestety omylił się o jedną literę. Mail znalazł się w ten sposób w Houston u wdowy po pastorze, która wróciła właśnie do domu z pogrzebu męża i chciała sprawdzić , czy w poczcie elektronicznej są jakieś kondolencje od rodziny i przyjaciół. Jej syn znalazł ją zemdloną przed komputerem i przeczytał na ekranie:
Do: Moja ukochana żona
Temat: Jestem już na miejscu
Wiem,że jesteś zdziwiona otrzymaniem wiadomości ode mnie. Teraz mają tu komputery i wolno wysłać maila do najbliższych. Właśnie zameldowałem się. Wszystko jest przygotowane na twoje przybycie jutro. Cieszę się na spotkanie. Mam nadzieję, że twoja podróż będzie równie bezproblemowa, tak jak moja.
PS:Tu na dole jest naprawdę gorąco!

 

Pewne małżeństwo wybrało się na wczasy.
Po drodze zatrzymali się na noc w hotelu. Z samego rana chcieli opuścić hotel i poprosili rachunek za dobę hotelową.
Ku ich zdziwieniu zobaczyli, że rachunek opiewa na zawrotna sumę 3000 zł.
- Dlaczego tak dużo, przecież spędziliśmy tu tylko kilka godzin? - pyta mąż.
- To jest standardowa stawka za nocleg - odpowiada recepcjonista.
Małżeństwo żąda spotkania z dyrektorem.
Dyrektor spokojnie wysłuchuje zażaleń i stwierdza:
- Proszę państwa, prowadzimy luksusowy hotel, jest on wyposażony w kilka basenów, wielką salę konferencyjną, saunę i solarium. Wszystko to było do Państwa dyspozycji.
- Ale my z tego nie skorzystaliśmy!
- Ale mogli Państwo! I za to proszę zapłacić.
Mężczyzna wreszcie wyciąga z portfela 300 złotych i wręcz dyrektorowi.
- Przepraszam, ale tu jest tylko 300 zł.
- Zgadza się.
- Obciążyłem Państwa rachunkiem opiewającym na 3000.
- Pozostałe 2700 za przespanie się z moją żoną - mówi mężczyzna.
- Ale ja nie spałem z Pana żoną! - krzyczy oburzony dyrektor.
- Cóż, była do Pana dyspozycji.

 

Pewien facet trafił do szpitala. Po operacji założyli mu kroplówkę i nakazali ścisłą dietę. Po kilku dniach dopadł go straszny głód.
Wchodzi pielęgniarka i pyta:
- Podać Panu kaczkę?
- O tak, i całą miskę frytek!

 

Kolega dzwoni do kolegi.
- Stary, wczoraj buchnęli mi brykę!
- Dzwoniłeś na policję? - pyta kolega.
- Pewnie, powiedzieli, że to nie oni.

 

W domu profesora o czwartej rano rozlega się dźwięk telefonu. Zaspany profesor podnosi słuchawkę i słyszy:
- Śpisz?
- Śpię...
- A my się jeszcze uczymy!!!

 

To z myślą o Was, pośmiejcie sie, proszę. Co mnie wkurzyło nie napiszę, to intymna sprawa, dawna trochę, ale dzis natrafiłem na nia przegladajac zakamarki kompa. No nic pozdro.