Archiwum 16 grudnia 2005


Ciężki dzień był
Autor: canis
16 grudnia 2005, 16:03

Dziś miałem fatalny początek dnia. Obudziłem się o 7:00. Leżałem spokojnie włóżeczku do 7:35, kiedy to wbiegł do mojego pokoju bracki oznajmujac mi że mój piesek zrobił grubszą sprawę na korytarzu. Więc wstałem, psy były juz na dworzu, poczekałem na psa i go zlałem. W tym momencie mój tępy bracki zaczął też psa lać, więc odepchnąłem go i powiedziałem że SAM się tym zajmę. Jestem łagodniejszy. Wiec bracki mnie uderzył i zaczęliśmy sie bić. Po minucie przerwaliśmy. Posprzatałem po psie. Wydarłem sie na brata że tym razem przeciagnął strunę, wiec właściwie się wydzieraliśmy na siebie. Ja oczywiście umyłem się i bez śniadania wyszedłem na kolejkę, bo na uczelnie jechałem. W drodze na uniwerek przemyślałem to i owo. Na uniwerku złożyłem do czytelni rewersy i chciałem na seminarium iść. Ale ponieważ ktoś przede mna zamówił książkę a ja jej bardzo dziś potrzebowałem na 15 min, więc jak się dowiedziałem, że ten kto ja zamowił nie odebrał jej jeszcze to wyprosiłem książkę na 15 min. Przejrzałem, zrobiłem ksero 3 artykułów i po 10 trafiłem na seminarium. Akurat jeden z seminarzystów mówił o paryskiej Kulturze Giedroyća (mogłem się w pisowni rąbnąć, sorki). Po seminarce znowu do czytelni poszedłem. Tam nad książką posiedziałem 10 minut i poszedłem na ksero bo tylko 15 stron potrzebowałem z tej książki. Nie wiem czy to normalne moze wyjatkiem jestem, ale za długo w czytelni nie potrafię siedzieć, bo mnie taka senność ogarnia. W domu inaczej się mi uczy. No wiec poszedłem jeszcze do p. Ani z biblioteki Instytutu Historii, wypożyczyłem książkę i do domu. Aaaaa wpadłem na wydział prawa kupić jakaś książkę, wprawdzie nie było tego co chciałem, ale kupiłem książkę Edwarda Radzińskiego "Aleksander II. Ostatni wielki car". Ciekawe kiedy znajdę czas na przeczytanie jej. Zawsze jak jestem zły poprawia mi nastrój zakupienie książki. Ramię mnie boli bo miałem dziś ciężka teczkę z ksiązkami. Jak z Gdańska w Gdyni wyladowałem to poszedłem zwierzakom kupić żarcie. Akurat jakieś zarysy sniegu zaczęły się pojawiać. Więc trafiłem do domu. Odpoczywać będę. Co do postanowień, które podjąłem względem brata: co miesiąc będę mu dawał od stycznia 250zł na opłaty wody, gazu, pradu, kablówki za mnie tylko. Już nie bedę mu netu sponsorował, tylko za swój będę płacił. Niewiem jak on zamierza dom utrzymać jak swoich żadnych dochodów nie ma, ale nie mam zamiaru placić za wszystkich rachunków. Skończyły się dobre czasy. Znając brata bedzie od matki kase na rachunki brał. Mnie to nie interesuje. Będzie się wściekał, cóz jego problem. Nie będe jego workiem treningowym i osoba na której moze się wyrzywać. Postanowiłem, ze albo on zmieni do mnie nastawienie albo ja stane się jego największym wrogiem. Ale znając brata on nigdy do błędów się nie przyzna i nie wytęzy swojej mózgownicy aby zrozumieć co dzis zrobił. Niech do pracy idzie, choć pewnie matkę będzie wykorzystywał. Mam dziś zepsuty dzień przez brata.

W weekend czeka mnie trochę nauki i pisanie pracy zaliczeniowej z historiografii historii. Dziś chcę mieć spokój, wieczorkiem moze na gg z kimś pogadam. Kawa....chyba się uzależniłem od niej, choć rano nie mogę jej pić bo się potem źle czuję. Ale ponieważ jestem śpiochem, doczego się przyznaję, rano nawet na herbatę nie mam czasu jak idę na zajęcia.

Więc do jutra blogowicze