Archiwum 09 grudnia 2005


Wieczór
Autor: canis
09 grudnia 2005, 22:23

Po obiecanym spacerku godzinnym wzięło mnie na sen, więc drzemka była. Czasami siła wyższa. Teraz ogladam film "Szósty dzień" z Arnoldem Schwarzeneggerem. Dziś odpocząłem trochę, od jutra muszę wziąść się do pracy. W domku sam jestem...mam spokój. Kawę popijam. Co do kawy, to akurat ją lubię. Kiedyś potrafiłem pić po 4-5 kupków kawy dziennie. Teraz żadko kiedy 3 piję, na ogół tylko dwa. Za to rano nie lubie kawy pić, wolę herbatę o ile czas mam na to.

Dzis rozmawiałem z matka...coś mówiła że się sprawy skomplikowały i chyba na święta nie przyjedzie. Nie wiem czy to dobrze.

Dobra, jutro coś chyba napisze, dziś mi się nie chce. Pozdro dla wszystkich i od razu życzę miłego, spokojnego weekendu

Bez tytułu
Autor: canis
09 grudnia 2005, 13:46

Wyspany, hehe, w końcu. Ale poszedłem spać ok. 1:25 a obudziłem się o 7, zresztą prawie do 8 leniuchowałem w łóżku. Więc nawet wyspany jestem. Byłem na seminarium i nawet zaczyna mój obszar tematyczny się zawężać. Na ostatni tydzień przed sesją zimową muszę wybrać najważniejsze zagadnienia, które się powtarzają z książki prof. dr hab. M. Nurka "Raporty Ambasady...." (w jęz. angielskim jest napisana, hehe) z lat 1945-1955 i poszukać bibliografii, a raczej wypisać bibliografię do tego okresu. U pani Ani (jest u nas bibliotekarką na kierunku w lektorium) o mało co bym kary nie zaliczył za przetrzymanie książki. Już mi drugi raz się upiekło, hehe. Ciekawe czy komuś wpisała kiedyś karę, bo raczej na mówieniu się kończy, ale moze i nie...

Przez cały tydzień szukałem indeksu, zarzekałem się że jest w domu, a jednak nie. Byłem u Agnieszki (taka fajna z dziekanatu) poplotkowaliśmy znalazła mój nieodebrany indeks - teraz mogę iść wpis odebrać za praktyki. Miałem we wrześniu praktyki w szkole, liceum. Dzieciaki jeszcze fajne była, ale opiekun zostawiał wiele do życzenia. Miał bardza złą opinię wśród uczniów i niektórych nauczycieli, bo zbyt surowy był. Ciężki to był miesiąc. Nawet ta hospitacja gościa z uczelni nie była tak krępująca jak ciągła obecność opiekuna.

Aha, no zapomniałem, że pracę muszę oddać do 22 grudnia. Nawet nie zacząłem się za nia zabierać. W poniedziałek mam maraton skakania po wydziałach i bibliotekach. Otworzyli PAN, ale ponoć jak coś się teraz uda tam znaleźć to już sukces bo maja jeszcze "burdel" tam (no nie dosłownie, ale w przenośni). Dziś się szybciej z uniwerku zwinąłem, bo chciałbym popracować nad notatkami które zaniedbałem. No a jeszcze na miasto skoczyć po małe zakupki.

Dziś trochę zimno jest, ale nie pada narazie. Mój bezrobotny bracki siedzi już przed tv. Kurde jak on tak może wytrzymać, chyba to już praktyka. Książek nie ruszy, chyba że fajne obrazki są do oglądania, bo czytać to za duzo dla niego. Jest 2 lata ode mnie starszy, w sierpniu ozenił się, a dalej nic nie robi. Makabra. Ciagle coś robię dla kogoś a na samym końcu dla siebie. Zbliżają się święta, to okres nie tylko bycia z bliskimi, ale też zakuwania do egzaminów (co po niektórzy tak robią). A więc ja spadam na miasto....pewnie po 20 coś nabazgram.

P.S. Dziś jak wrócę biorę bąble (w znaczeniu 2 psy, bracia, mieszanka owczarka belgijskiego z husky-akita inu) na spacer. I im i mnie to dobrze zrobi, choć zimno jest.