Najnowsze wpisy, strona 14


Dalej mam nastrój podły
Autor: canis
10 stycznia 2006, 20:44

Nie wiem co się dzieje ze mna, dzis mnie dopadło i to mocno. Jestem samotny (to trochę dołuje, ale i przemyślenia są), na uczelni mam "pewne" braki, boję się że cos nie tak pójdzie, sam po części winę ponoszę ale mam kurcze obawy, wypalam się. Brak kasy, klopoty finansowe - to też powód do zmartwień; Rodzina....czasami wkurza, ale nie jest źle, tylko babka mnie wpienia. Jestem sam ze swoimi smutkami, chyba pogrążam się. Zastanawia mnie kiedy znowu się spotkam z Mariuszem??? kiedy z Ania do kina pójdę???? chciałbym z kuzynem pogadać w czery oczy.

Mam mentlik w głowie, chciałbym wykrzyczeć pewne rzeczy, wydusić kilka spraw które we mnie siedza....sam prowadzę bój ze soba, myśli się spieraja miedzy soba....czuję ból po częsci.

Słucham piosenek Rynkowskiego - "Szczęśliwej drogi już czas"; "Bez miłości"; "Czarne oczy"; "Dary losu"; "Intymnie"; "Jawa"; "Jedzie pociag"; "Na rozstaju dróg"; "Na samym dnie"; "Natalie"; "Urodziny"; "Weźcie sobie chłopaki ten brąż"; "Widzisz Marto" etc. Tak sobie pomyślałem, ze ona mnie na płacz jeszcze namawiają. Chyba potrzebuję psychiatry czy psychologa....hehe

Raz byłem u psychiatry....bo musiałem (nie wiem po co), wypełniłem durny test i to wszystko. U psychologa byłem 3 razy, tez z przymusu. Serio to nie cierpie lekarzy. Ale wygadać się musze komus, problem w tym, ze znajomych nie chcę obarczac swojimi zmartwieniami i problemami, niezręcznie mi jakoś. Jedno jest na plusie....zawsze jak mnie takie dni dopadaja to nie mysle o samobójstwie jak to niektorzy pisza czy robią. Jestem młody, kurna chce żyć. Aż taki głópi nie bede aby sobie coś zrobić. Jednak smutno mi, boje się czegoś, lękam się. Ide toczyc bój ze soba, może się uda, moze jutro uśmiech wróci mi, moze ktos mi poprawi humor, moze.....napisać do jednego kolegi smsa???? Kurde, niedobrze.

 

Mam porąbane w głowie
Autor: canis
10 stycznia 2006, 17:43

Tak, to prawda. Dzis wstałem przed 8. Formalnie na 8 mialem jakies ćwiczenia, na które nie chciało mi się iść. Gdy nadszedł czas wyjścia z domu stwierdziłem, ze nie chce mi się dzis iść na zajecia.....makabra. Stchórzyłem, może się bałem czegoś. Nie wiem co robić czasami.....czasami chciałbym aby mnie ktos zdzielił po pysku, za moje fanaberie. Nie jestem ideałem, bo takowych nie ma. Staram się być miły, serio. Jestem raczej zagubiony trochę, ciagle myślę o problemach i jak je rozwiazać. Chciałbym też w końcu kogoś poznać, ale nie wiem czy jeszcze nie poczekać, zreszta nie wiem jak szukać drugiej połowy. Czasami jestem samotny, mam doła z tego powodu + nauka (też dołuje). Czasami zastanawiam się czy jestem romantykiem???? W sumie raczej mam spokojny żywot, no były i sa czasami momenty kłopotliwe i stresujace, nie jestem czynny sportowo, raczej za dużo siedze nad książkami.

Przyznam, że się troche męczę. Jeszcze jakis rok temu mieszkałem na Witominie (taka ładna dzielnica w Gdyni), od chyba 6 stycznia mieszkam na tzw. Płycie Redłowskiej (też dzielnica Gdyni - ciekawe skad ta nazwa się wzięła????) w domku, gdzie spedziłem dzieciństwo. Tam nikogo nie znałem praktycznie, tu czasami spotkam szkolnych czy podwórkowych kolegów. Ale kontakty się rozeszły, rozluxniły. Ostatnio Agatka mnie rozpoznała w sklepie, ja bym jej nie poznał. Aż mi głupio było. Nie wiem dlaczego tak jest ale jak juz spotkam to kolegę, dziewczyny mi sie pod ziemie zapadły. A czasami sie zastanawiam co się dzieje z koleżankami/kolegami z podstawówki czy liceum. W podstawówce miałem sympatię, Kasię, cały czas o niej myslę, pewnie ma chłopaka, ale spotkać bym ja chciał.

Jak narazie na codzień widuję bratową, a chyba bardziej siebie nawzajem rozumiemy, niz jej mąż. Zawsze praktycznie trzymamy sie razem. Teraz mówi, że ze mna by mogła konie krasć, a kiedyś mnie za beznadzieję uwazała. Co do mnie to tak jest, że jestem nieśmiały, czasami zakłopotany, dyplomata (potrafie na kompromi iść), czasami ciężki jestem do zniesienia, ale czasami robie nieswiadomie rózne rzeczy które śmiech wywoluja. Ja sam lubię się z siebie śmiać. Moja przyrodnia siostra nazywała mnie "smieszkiem" bo ciągle sie śmiałem - niestety ona juz niezyje. Szkoda.

Mój brat bywa nadopiekuńczy, serio, czuję sie jak jakis szesnastolatek. Znam Gdynię, raczej się nigdy nie zgubiłem. A ten jak się dowiaduje, że wieczorem idę gdzies to zaraz pytanie do kogo? po co? a czemu? a kiedy wrócisz? itp. On ma 28 lat ja 25 więc mógłby przestać. Matka tez by wszystko chciała wiedzieć. Zadnej swobody. Brata lubie, choć mnie wkurza czasami, jest trochę głupi, ale to brat. Matka ma też takie głupie myślenie jak brat....zawsze jak coś wymyslą a ja jestem innego zdania wychodzi na moje, bo mnie się nie słuchają. Matka już zaplanowała umeblowanie parteru budynku jak babcia umrze, się ciagle spieramy, bo tam ja będę mieszkać i to ja chce po swojemu urzadzić - no troszkę pomocy kobiecej sie przyda, tak, tak bratową poproszę. Bo matka mi zaraz wszędzie segmenty, szafy, póki da tak że na zadnej ścianie 1 cm wolnego nie bedzie. Matka troche zdziwaczała na starość, jak na emeryturę poszła. Ale trochę mnie denerwuje jak wydziwia.

Czuję się zagubiony, bezradny i plote tak że sam nie wiem czy ktos skumna co napisałem, bo ja z tego mało kumam. Mam zbyt rozbiegane myśli. Wylewam tu swoje smutki dziś.....sorki za chwile smurku. Kurde, z pisaniem tez ostatnio nie najlepiej...niedobrze

To znowu Ja
Autor: canis
10 stycznia 2006, 00:20

Gardło powoli wraca do normy, ale dzis mie cos żoładek boli a No-Spy w domu nie mam, kurcze, to przez matkę bo mi zabrała moje opakowanie przed wyjazdem. Praktyczni nic nie jadłem dziś. Tez madry byłem aby kawę pić dzis, co z pewnością nie polepszyło mi. Kurcze od kawy się chyba uzalezniłem. Zły nawyk. Coć dobrze ze nie palę. Rano muszę wstać ale na bloga wlazłem jeszcze. Dzis w domku siedziałem. Jutro raczej spędzę pół dnia na uczelni, nie zbyt milo. Za dwa tygodnie zaczyna się sesja, słowo. Jak wstępowałem na uniwerek dostałem jakies czasopismo studenckie, tam też słowniczek terminów był. Termin "sesja egzaminacyjna" tak oto zinterpretował: "sesja - (ocenzurowano dla równowagi psychicznej studentów)". Fajnie. To najgorszy okres dla studenta. Jest późno, jutro rano pobudka, wiec jutro jak sił mi starczy napisę coś. Dobranioc. Kurde jak ja piszę.   

Jupii...
Autor: canis
09 stycznia 2006, 01:23

Hello.

Weekend minął pod znakiem objawów poczatkowych przeziębienia. Ale chyba udało mi się zażegnać jemu w zarodku. Kuracja lekowa i siedzenie w domku pomogły. Nie myślcie, że lezałem w łóżku, ja nie z takich, jestem trudnym pacjentem. W zeszłym roku w styczniu byłem też chory, to abym leżał w łóżku mnie bratkowa pilnowała. No raz mi sie dostało od niej. Teraz szybko poszło, nie czułem sie połamany. Za to trochę poczytalem sobie. Dziś, czyli mam na myśli niedziele jeszcze, na gg mnie kolega zaczepił, pojechał do niego do Oliwy, pogadałem, tv poogladalismy, kawa, herbata etc. Było miło. Tym fajniej, że bez alkoholu za którym specjalnie nie szaleje. Wróciłem ok. 23:20. Brat mnie wnerwil, bo już o 23:05 wysyłał smsy kiedy będę w domu i gdzie jestem? Ciekawe jak by zareagował gdybym mu oznajmil ze rano wrócę, chyba by z siebie wyszedł. Ale nie mam zamiaru się tłumaczyć ze wszystkiego. Moze jeszcze raporty mam mu zdawać kazdego dnia. Kurde, traktuje mnie jak nieletniego, to mnie wkurza.

W Gdyni trochę zimno. Ale nie pada. W domu spoko, choć babka twierdzi, ze mój brat prowadzi zbyt towarzyskie zycie....hehe. Ona uważa, że wszyscy powinni w domu siedziec i o 22 isc spac. Cóz, ona dalej mnie nie akceptuje wiec mi zwisa co na mnie mowi. Nawet mi nic nie kupiła na Gwiazdke, co mi tam. Nie pamieta o moich urodzinach (o mojwego brata pamieta, ale to jej ulubieniec). Dla mnie to jest bardzo poroniona osoba. O swojej rodzinie nic nie mówi, w ogóle nie chce abyśmy ja poznali bo sama utrzymuje nikły kontakt. Pewnie jak poprowadzę dogłębne badanie genealogiczne, wtedy dowiem sie ile tej famili jest jeszcze.

No nic, jestem padbięty. Ide spac i Wam też to doradzam.

Wykrakałem....szajse
Autor: canis
06 stycznia 2006, 16:35

Jest styczeń. Zawsze w zimie w listopadzie i styczniu mnie coś chwyta. Przedwczoraj i wczoraj mówiłem słodkiej bratkowej, że pewnie mnie cos złapie w przyszłym tygodniu. I wykrakałem....od dziś mnie gardło boli a to chyba poczatek. Mam zatkany nos już, dobrze że gorączki nie ma i nie muszę leżeć w wyrku bo tego nie lubię. Zawsze byłem problematycznym pacjentem. Nie wiem jak ludzie mogą całe dnie w łóżku leżec. Wczoraj nie spalem całą noc, chyba o 6 nad ranem zasnąłem....kurde, przed 13 wstałem....makabra. Moze do poniedziałku się wykuruję, mam nadzieję. Wczoraj także przeczytałem a raczej dokończyłem czytać książkę Borisa Akunina "Azazel" - nawet dobra. Teraz czytam Dana Browna "Kod Leonarda da Vinci". No i masę innych książek na egzamy zbliżające się. Kurde, pani Ania mnie zakatrupi, znowu książki przetrzymałem. Jakoś jak dotąd udało mi się przez 5 lat bez kary u niej być, ale kiedyś się przejadę na tym.

Na wtorek się umówiłem a p. Aga z dziekanatu na odbiór legitymacji, kurde muszę ją popędzić. Miałem zmiane adresu i wyrabiam nową. No mówi się, że dziewczyny z dziekanatu są wszystko wiedzące. Fajnie mozna z naszą poplotkować, ale czasami trzeba być stanowczym i popędzić tam ruchy albo mały ochrzan dać.

Poniewaz mnie ostatnio oczy bola i od kompa i tv i książek narazie nie będę więcej pisał....jak będzie poprawa to napewno dam znak. Serio, jak znam siebie napiszę w weekend cosik.

P.S. W zeszłym roku pamiętam gdzieś taż tak do 17 stycznia chory byłem z tydzien i miałem kocioł. Ani brat, ani bratkowa mi nie pozwalali wychodzić z łóżka....ale ja nie dam sobą tak kierować, nie wytrzymam w łóżku. Pozdro

Jest późno...
Autor: canis
04 stycznia 2006, 02:19

Tak, późno, jest po 2 w nocy a ja nie śpię, i sam nie wiem czemu jeszcze nie w łóżku. Bardzo szybko mi dziś dzień zleciał. W niedzielę dostałem od mamy w prezencie DVD i sobie filimiki ogladam, ale nie ciagle. We wtorek koło 5 moja "matrona" jak ją nazywam (sam nie wiem juz skad to się wzięło) wyjechała z Gdyni. Rano będzie na Wyspach Brytyjskich....pewnie zobaczę ja dopiero za pół roku. Wiem, że przez matkę mam sporo kłopotów swoich i to mam jej za złe, za długo wchrzaniała mi siuę w życie, wręcz kierowała nim. Teraz ona nie rozumie moich protestów. Jak babcia umrze i pójdę na parter mieszkać to już ponoć ma cały plan remontów i umeblowania tam przygotowany dla mnie. Poniewaz to moje musze postawić na swoim. To będzie wtedy ciężki spór. Dzis kupiłem sobie książkę, siódmy tom "Wielkiej Historii Świata". Od matki w sumie dostałem jakies prezenty, DVD i 400zł. Nie powiem, że kasa się nie przyda, bo mam wydatki na rachunki etc. Moja babcia mnie wnerwia....30 lat temu zerwała kontakt ze swoim młodszym synem (bratem mojego ojca). Nam, czyli mnie, bratu i mamie udało się go odnaleźć w USA co było trudne, ale babcia wręcz nakazuje nam zerwać z nim kontakt, bo on napewno chce dom, hehe. Rodzinne spory. Więcej nie napiszę bo po co. W kazdym razie ja jestem zadowolony że mam wujka i kontaktu nie zerwę. W prawdzie mówiąc rodzine ojca bardzo słabo znam, bo babcia nie uznaje swojego rodzeństwa i od dziadka rodziny. Będę musiał sam podjąć badania genealogiczne, bo ona mi nie pomoże. Ciekawe czy ten rok będzie dla mnie lepszy niż poprzedni, choć patrząc na obecne władze (prezydent i rząd) to makabra. Na seminarium mój promotor zawsze "dosra" naszym władzom. Dobrze, pomału będę sie zbierać do wyrka, jak go zrobię, by o 3 się położyć. Mam w zwyczaju czytac książkę do poduchy, choc nie zawsze mam na to czas.

Pierwszy dzień w tym roku
Autor: canis
01 stycznia 2006, 22:27

I mamy nowy rok. Wczoraj po 21 przyszli znajomi (małżeństwo) do Nas. Wiadomo, pojędli, popili, Nowy Rok...wyszliśmy na taras, puściliśmy swoje petardy i mielismy niezły widok na fajerwerki, w oddali nawet z Cebntrum było widać fajerwerki i innych dzielnic Gdyni. Po 3 zaczeliśmy być zmęczenni. W tv praktycznie nic nie było. Bratowa trochę się spiła. Ja wytrwałem, choć też wypiłem więcej niż planowalem. Znajomi po 3 poszli a my zanim spac poszliśmy to było po 4. Wstałem po 12. Bratowa koło 15. Ciężko mi było funkcjonować dziś, makabra, bym się połozył i spał. Ale po drugiej kawie nie czuje zmęczenia. Zjedliśmy późny obiad kolo 19. Dziś na GG nie będę dostępny, nie mam ochoty na klikanie. Wolę poczytać. Szczęście że jutro jeszcze wolne jest. Ostatnio to w ogóle malo czasu mam na klikanie z kims, jak tylko jestem dostępny w przeciagu 10 minut potrafi mnie 5 osób zagadać. Meczy mnie to, że co po niektorzy nie kumają, że mogę nie chcieć gadac lub nie mieć czasu. Teraz będę miał męczący miesiąc, pewnie zaniedbam wiele znajomości, ale czas nie stoi w miejscu, mam go coraz mniej a sporo do zrobienia.

Dobrze, dziś więcej nie piszę, bo nie chce mi się. Spadam. Może jutro notka bedzie, a we wtorek to napewno.

Sylwester
Autor: canis
31 grudnia 2005, 18:32

Hej

Dzis Sylwester. Do mojego brata i bratowej wpadaja znajomi, małzeństweo. I ja się podłaczam, hehe. Wstałem dziś po 13, okropność. Zjadłem śniadanie i poszedłem odsnieżać, bo śniegiem sypnęło nieźle i dalej sypie. W tym roku to juz ostatni raz odśnieżałem, w tą zimię za to pierwszy raz mi się zdarzyło mieć ten zaszczyt. Domek z ogródkiem to miła rzecz, ale wzimie trzeba łopatą machać. Potem z brackim drewna naznosiłem z ogrodku do piwnicy, aby w piecu napalić. Jeszcze trzeba prysznic wziąść, umyśc się, ubrać. Czas za szybko leci. Mam nadzieję, że dzis się nie upiję. Choć duzo nie pije a raczej często to czasami zdarzy mi sie porządnie napić. Ostatnio na ślubie brackiego się upiłem, ale to mnie upili kuzyni bratowej i zona mojego kuzyna, nawet bardziej się polubiliśmy przez to, za to ja po 22 opuściłem zabawę aby się kimnąć. Byłem pijany. Na poprawinach byłem trzeźwy, bo malutko wypiłem, no 2 brudzie z mama bratowej. Więc tak, dzis się kończy 2005 rok. Praktycznie Polska istnieje tyle samo lat ile cywilizacja Sumerów, choć dokładności sie nie da wyliczyć. Za to prezydenta mamy naprawdę......brak mi słów. Nasze władze, rzad, prezydent schodza na psy. Nie widzę ciekawych czasów za Kaczki kadencji. A urzędy są juz tak bardzo skorumpowane, że dalej się chyba nie da. Dobra, przyznam sie, że odkad Kaczka została prezydentem w ogóle nie słucham co się dzieje w polityce bo mnie krew zalewa.  Moj promotor sam ma polewkę, na każdym seminarium jakąś aluzję czy cos śmiesznego powie o kurduplu w Pałacu Namiestnikowskim, czyli dziś Prezydenckim.

Idę, idę się szykować. Wam blogowiczę życze Wszystkiego Najlepszego w następnym roku, więcej spokoju, optymizmu, pieniędzy, mniej zmartwień i problemów.

P.S. Przepraszam Cie noelu, że chodzę późno spać, ale kurde...sam siedzisz do 3 w nocy pewnie. W niedziele się szybciej spac położę, bo wstawanie po 12 jest dobijajace, potem chodzę jak lunatyk. Pozdro wielkie Marcinie, życzenia takze te wyzej do Ciebie kieruję i dzieki za te komentarze. 

 

Zimno...
Autor: canis
30 grudnia 2005, 23:11

Dziś wstałem po 12. Po 14 pojechałem do centrum....trochę połaziłem. Ale zimno trochę było. Właściwie wróciłem do domu po 17. Gdy wszedłem do pokoju moja matka buszowała mi po szafce, ponoc czegos szukała. Musiałem zareagować. Szybko jej znalazłem to co chciała i zakazałem ponownie grzebać w moich szafkach. Za grosz prywatności. potem matka mi kawę zrobiła, kurde 2 czubate łyżki kawy (zwróciłem jej uwagę jak ja wsypywała, bo bym siekiere pił). Byłem w srodę w czytelni na uczelni i wyłączyłem dzwonek w komórce. Aż 15 nie odebranych połączen miałem, bo dziś dopiero na to zwróciłem uwagę. Nie wiem co dziś będę robił, pewnie czytał. Choć oczy mnie trochę bolą. Denerwujące jest też to, że nie wiem jak sylwester w tym roku wyglada. Jeżeli do brata wpadna goście to się podłacze, jak nie to pewnie oni gdzies wyjda a ja sam w domu będę. Pewnie tak na 100% będę koło 21 jutro wiedział. Dziś pewnie do 3 bede siedział. Boję się że we wtorek zaśpię na zajęcia. Noel mnie prosił abym wcześniej chodził spac, choć sam się tego nie trzyma ostatnio. W każdym razie będę musiał się w następnym tygodniu przestawić na wcześniejszy sen. Ostatnio dręczy mnie wiele spraw i problemów.

Ponieważ znów bloga mogę pisać bez żadnego debugowania, wiec jestem happy. Potrzebuję drugiej kawy, zdecydowanie. Ciekawe jak u Was z sylwestrem wyglada??? Życzę spokojnej nocki wszystkim.

 

 

Dalej szok
Autor: canis
30 grudnia 2005, 01:05

Znowu mogę pisać.....a to mi sie prezent trafił,m myslalem, że znowu system będę musiał kłaść. Z czymś się z Wami podzielę....choć to dosyć prywatne a raczej osobiste. W lipcu dowiedziałem się dwóch szokujacych rzeczy. Jeden z moich kuzynów w zaufaniu powiedział mi że jest gejem. Ba, nawet się od niego dowiedziałem że innt kuzyn, ze Szczecina też jest. Ten kuzyn, który mieszka w Gdyni, raczej mam trochę tu tej rodziny (od mamy rodzeństwa), jest chyba najblizszym mi kuzynem, bo sie nawet czesto widujemy. Jego ojciec jest moim ojcem chrzestnym. Ale fakt że sie przyznał nic nie zmieniło. Jak pisałem w notce poprzedniej, jestem tolerancyjny, i nie robi mi to żadnej różnicy. Do dziś nie rozumiem czemu niektórzy piętnuja homoseksualistów. W każdym razie kuzyn mi trochę opowiadal i doszedłem do wniosku, ze praktycznie każdy z nas zna jakiegos geja, bo sie tak kryją. Mi nie przeszkadzaja, choć kiedys to temat tabu był. Nie mam zamiaru zrywać z kuzynem znajomości, bo to nie madla mnie żadnej różnycy. W każdym razie od lipca trochę dziwnie sie czuję z tą wiadomościa. Nigdy bym się tego nie spodziewał. Szok trwał z jakies 2 tygodnie po tej wiadomości. Nie to że miałem coś przeciwko homoseksualistom, ale dlatego że to mój kuzyn i nic nie wskazywało na to, a raczej on nic nie zdradzał po sobie. Ale obdarzył mnie zaufaniem....prosił bym nikomu z rodziny nie mówił i dotrzymam tej obietnicy.

Chciałem to wyrzucić z siebie, bo czasami za duzo duszę w sobie, a to nie wpływa najlepiej na psychike. Pozdro wielkie...choc ciekawy jestem komentarzy