Najnowsze wpisy, strona 2


Kiepski nastrój
Autor: canis
14 maja 2007, 21:06

Dziś miałem kiepski, podły dzień i nastrój. Zaczęło się wczoraj wieczorek kiedy mój bracki zagubił jakiś dokument i zaczął się wszystkich czepiać. Ponieważ on jak twierdzi tego nie zgubił tylko my gdzieś walnęliśmy. Ale zamiast ów dokument włożyć na swoje miejsce zostawił je gdzieś na stole, po czym bratowa niechcący z gazetami je na bok sprzątnęła ze stołu. Więc znalawszy dokument w papierach bratowej się wkurwił. Nie ważne że mieli gościa w domu. Zaczął się awanturować, rzuca przedmiotami o podłoge i szafki, wyrzucać bratowej rzeczy. Na co ona jego dokumenty też na dywan zaczęła wyrzucać a ten zaczął się potem szarpać z nią. To że potem bratowa płakała, że siedziała i spała przez jakiś czas w kuchni na ławie a on w łóżeczku (dopiero po 1 w nocy poszła do innego pokoju) - to nic go nie ruszyło. Według niego było wszystko w porządku. Nad ranem o 7 zaczęli się kłócić znowu. Czyli ona liczyła, że on przeprosi za swoje zachowanie a ten miał pretensje że ona w łóżku nie spała. Napomkne, że już raz czy dwa siłą próbował/zgwałcił ją mimo że mówiła nie. Raz nawet ja interniowałem, gdy bratowa mnie na pomoc zaczęła o 3-4 w nocy wołać. W sumie najgorsze, że niechcący ja jestem obserwatorem tych zdarzeń i niestety przypomina mi się jak moi rodzice się kłócili i też się bałem i czułem bezradny. Moim zdaniem, na miejscu bratowej zgłosił bym to na policję. Sam jakiś rok temu jak się pobiliśmy zapowiedziałem mu i mamie, że jeśli znowu zacznie się bójka przez niego wywołana to nie zawacham się donieść na niego na policję. Może to niewiele da, ale ja nie poddam się i będę walczył o swoje prawo. Nie będę go słuchał i się mu podporządkowywał. Ponieważ mój brat często robi awantury o błach sprawy, zamiast nawiązać dialog, normalną spokojną rozmowę to awanturuje się. Awantury nie prowadzą do rozwiązania sprawy. Wręcz przeciwnie - to nie jest dialog i nie ma żadnego skutku. No jest skutek - wyczerpanie psychiczne. Jego rzucanie różnych przedmiotów ze wściekłości jest wręcz nienormalne. Nigdy do winy się nie przyzna. Zawsze wszyscy są winni tylko nie on, bo on jeste perfekt. Nie ma takich osób. Ja preferuje zawsze w rozwiązywaniu sporów czy konfliktów dialog, spokojną rozmowę, nigdy awanture. Nie lubie awantur. Ponieważ czuje się bezsilny w jego postępowaniu to bardzo każdą awanturę ich czy naszą przeżywam. Ale ponieważ gardziłem ojcem gdy wywoływał awantury to zaczynam i bratem gardzić. Jestem spokojną osobą, kulturalną, tolerancyjną, wrażliwą, nie używam wulgaryzmów o ile nie musze, staram się ograniczyć to do minimum. Mój brat z kolei jest niewychowany, przejawia brak kultury, jest nietolerancyjny, chamski, bardzo wulgarny. Najczęściej używane wulgaryzmy to "kurwa" (no przynajmniej na 3-4 zdania 2-3 razy się pojawia to w normalniej rozmowie), "ciota", "pedał", "chuj", "pojebany" etc. Dlatego ma tylko kolegów. Bo jak zauważyłem jak jego "znajomi" mają problem i potrzebują pomocy to idą do niego i im pomaga, a na ogół jak on potrzebuje pomocy to go olewają. Ja mam przyjaciół, którzy mnie lubią, szanują i mogę zawsze liczyć na ich pomoc a oni na moją. Moi przyjaciele "tolerują" mojego brata bo jest moim bratem, ale jak sami twierdzą że to osoba nie warta kontaktu, zainteresowania i wulgarna. Jest monotematyczny. Gada tylko o samochodach, komputerach i plotkach. A tak to nie ma o czym z nim gadać. I oczewiście próbuje o tym gadać z moimi znajomymi których nawet te tematy nie interesują. Wkurwił mnie dziś. Bo mimo awantury, pobicia bratowej nie czuje skruchy, ani winy. Uważa że jest wszystko oki i zachowuje się jakby nic się nie stało. To jest nie wporządku. Moim zdaniem i osób których się radziłem, to skoro on panować nie umie nad sobą to powinien być pod przymusowym leczeniem i najlepiej w zamkniętym oddziale bo stanowi zagrożenie dla społeczeństwa. Nigdy nie wiadomo kiedy mu odbije. Teroryzuje rodzine psychicznie i fizycznie i czuje się w tym bezkarny. Ale do czasu jak się mówi. Dziś byłem zdenerwowany, blady, słaby, z bólem głowy, niekontaktowy, jakby w amoku, zamyślony, małomówny. Nawet Anioł Stróż i jego mama się o mnie zaczęli martwić. Mimo że mówią daj luz z tym to nie jest takie łatwe. Ja się zmieniłem, ale czemu on nie chce i nie widzi, że powinien się zmienić????? Jest aroganckim chamskim człowiekiem, który zadaje cierpienie innym. Ja go nie szanuje....bo nie warto. Ojca też nie szanowałem, gardziłem nim za to że był alkoholikiem i awanturował się bo babcia mu kazała awantury zrobić bo mu piwa nie da. To patologia. Fakt faktem, że na swój sposób przeżyłem śmierć ojca ale nie szanowałem go i brata też przestaje szanować. Ma te cechy którymi gardze u ludzi które te cechy przejawiają. Nie jestem ideałem.....ale umię się zachować, nigdy nie wywołuje awantur, jestem pacyfistą, mam przyjaciół na których w dzień czy w nocy moge polegac i zwrócić się zawsze o pomoc. A on.....co on ma????? nic nie osiągnął. Jest ograniczony, monotematyczny, akulturany i w ogóle nie tolerancyjny. Jak bratowa mu nie chce dać "seksu" to se sam weźmie siłą. Ale co on tym zyskuje???? Napewno nie współczucie. Nie zrozumienie. Nie ma usprawiedliwienia na swoje zachowanie, które jest kategoryczne. Gdyby mój kolega zrobił taką scenę jak wczoraj przy mnie zerwałbym z nim kontakt, olałbym go. Dziś wracam do domu a oni sobie rozmawiają prawie jakby nic się nie wydarzyło. Ale egoiści nie myślą, że moge ja to troche przeżywać. Niech się kłócą, biją, zabijają jak mnie w domu nie ma ale ja nie chce być tego świadkiem...chcę mieć spokój.....tylko spokój. Czy tak wiele wymagam???? Może nie rozumieją że nie mieszkają sami, ja jestem dorosły, mam swoje życie i nie pozwole aby ktokolwiek się w nie za przeproszenie wpierdalał. Jak będę na dole, na swoim mieszkaniu i dalej będą spory między mną a bratem to sprzedam swoją cześć i kupię sobie mieszkanie....ale będę miał spokój....nawet jeśli będę musiał zerwać kontakty z bratem.    

Długi weekend
Autor: canis
04 maja 2007, 22:13

Maj. Długi weekend. Czyli kilka dni wolnego. Więc co u mnie???? na ogół dobrze. Zdrowotnie jest nawet dobrze, bez dolegliwości. Jednak czasami trzeba czasu aby człowiek zmienił się. Jeszcze rok temu nie wyobrażałem sobie dnia bez 2-3 kubków kawy, a teraz to czasami w ogóle nie pije. W domu kubek jeden, jak potem chce kawę jeszcze to robie w filiżance sobie.  Dziś przejrzałem kilka notek z zeszłego roku u siebie na blogu i w sumie to teraz z wielu rzeczy się śmieję. Mam wiele rzeczy, kilku znajomych....nie jestem już sam. Nawet mój brat inaczej mnie już traktuje. Mama ma pretensje, że przez wyjazd do Anglii ochlodziły się kontakty między mną a nią. Ale mi z tym dobrze. W długi weekend ogłądam sobie seriale takie jak Dempsey And Makepeace, Sherlock Holmes, Panna Marple, Poirot, Święty i Partnerzy, których kolekcję zebrałem bądz zbieram jeszcze niektórych. Ostatnio w gazetach kupuje filmy o Jamesie Bondzie - dziś był "Dr No". Wczoraj niby świateczny dzień ale ja założyłem sobie go troche inaczej spędzić. Więc spędziłem go na dokładnym sprzątaniu pokoju. W co wchodziło zebranie kurzy (nawet z zakamarków niedostępnych), wycieranie różnych figurek egipskich, odkurzanie komputera (no trzeba już było bo brudny był w środku), potem na koniec odkurzenie. W sumie raz na 2 tygodnie lubię tak dokładniej posprzątać....jakoś się czuję wtedy lepiej, że mam czysto, że mi fajnie się w pokoju siedzi. No i mam satysfakcje, że mam czyściej niż mój brat i bratowa. W sumie nawet lubie sprzątać.  Dziś na 15:00 musiałem być u dentysty w Pruszczu, więc po 13 wyszedłem, odebrac gazety z kiosku, potem do Pruszcza. Nawet jakoś było oki, mimo ciepłej pogody. Pogadałem z dentystką, moją znajomą hehe, umówilem się na następną wizytę i wracając do domu ze znieczuleniem w drodze do Gdańska mnie zmogło aż bym spadł z fotela w autobusie. Potem coś zjadłem małego na miescie i w  kolejke skm gdzie znowy w momentach odlatywałem. Ale na 18 wróciłem do domu i walnąłem się na kimnięcie. Nie wiem czemu głowa mnie boli. Nasza sąsiadka przy naszym płocie zrobiła sobie cmentarz. Pochowała tam swego psa (może koło 3-6 lat miał), który miał chore serce i zszedł pomimo leczenia i od tego czasu chodzi tam i pali znicze codziennie i kwiatki kładzie, a czasami go odkopuje aby zobaczyć czy z nim oki jest, a nóż wstanie, albo głowę miał nie tak położoną. Poprostu beka. Ja jednak w wolne dni męczę książki, bo jednak trzeba się uczyć. Na rozmowie z promotorem ustaliłem zmianę tematu...dalej Kościół w latach 1945-1955 ale w Gdyni. Gdzieś mam dokładny temat zapisany. I tak we wrześniu planuje obronę. Teraz nawet nie mam zbyt czasu aby pisać już pracę magisterską. Mam nadzieję, że pogoda się utrzyma, bo nabieram energie i sił do pracy. 

Zastanawiam się ile osób prowadzi bloga. Czasami odnosze wrażenie, że osoby zaniechują pisanie bloga, ale dlaczego??? Czy to traktują jako zabawke na chwile, czy z braku czasu???? Dlatego może ja postanowiłem, że nie zaniecham pisania, czasem chciałbym coś codziennie czy co drugi dzień coś napisać, jakąś myśl, ale poprostu mam ciężki okres gdzie nie mam zbyt dużo czasu na te rzeczy, ale mimo to staram się choć raz na miesiąc coś walnąć. Może nie pisze tak jak w zeszłym roku gdzie moje wyznania były dość wylewne, ale nie znaczy to, że czasami jakąś notką znów nie zwale kogoś z krzesła. Poprostu czasami lubie zaskakiwać innych....albo robić komuś figlarnego psikusa. Czasami jednak bywam dzieckiem, choć na ogół dorosły facet jestem. Więc życzę miłego, także spokojnego i pełnego odpoczynku weekendu...bo każdy zasługuje na kilka miłych dni dla siebie. Pozdro wielkie   

Po świętach
Autor: canis
24 kwietnia 2007, 21:14

I po świętach. W sumie dużego obżarstwa nie było. Ciotka, czyli bratowej mama i tak była zła że narobiła tyle tego a my mało co zjedliśmy. A było mówione od 2-3 tygodni aby nie przesadzała z żarciem. Pogoda jest byle jaka. Może dlatego też ciągle mnie muli i głowa mnie boli. Ostatnio z babcią mieliśmy jazdy. Nie dość, że są kłopoty aby się wykąpała, bo jest tak oszczędna w wode, że co półtora mięsiąca się kąpie. Albo leki się jej skończyły to zamiast wcześniej mówić, że się kończą, to nie. Powiedziała w dzień w którym była jeszcze 1 tabletka. Chciała tego samego dnia abyśmy recepte załatwili, a tu kolejna przeszkoda, bo w książeczce recept nie było już. Oczywiście, że to było przed świętami jeszcze to poślizg z lekami do dziś trwa, za co babcia nas obwinia. Gdy recepty załatwiliśmy, tzn. te bloczki, to okazało się że lekarka nie wypisze recepty jak babcia nie przyjdzie. A ta nie chce iść. No i straszy nas, że jak leków nie będzie to samobójstwo popełni. Szok. Ma 84 lata a jest bardzo upierdliwa. Mama jakieś zagraniczne leki mi przyśle na refluks. W sumie unikam ataków jak ogień, ale bywają. I tak ograniczam j edzenia a głównie różne produkty. Uważam też z kawą. Czasami jej nie pije. Choć dziś mnie głowa boli i tak zmulony jestem, że zrobiłem sobie. W szkole nawet ciekawie. Idzie do przodu. Połowe przedmiotów zaliczam indywidualnie bo godziny się mi pokrywają. Dziś wpadłem na korytarzu na promotora i się na piątek umówiłem, aby odbyć dłuższą rozmowę na temat pracy magisterskiej. I tak planuje obronę na wrześień, ale chce do końca letniej sesji egzaminacyjnej dać jakąś część pracy promotorowi. W sumie to brakuje mi czasu na zajęcie się wszystkim. Zbliża się długi weekend, więc musze ponadrabiać czytanie. W pokoju utrzymuje porządek, czasami sprzątam w kuchni i na korytarzu oraz schody. W sumie podoba mi się sprzątanie, bywa takie relaksujące, a jak efekty się widzi, tę czystość to nawet dumę. Dobra pomimo bólu głowy, coś poczytam, czyli będę robił to co codziennie. Więc pozdrawiam i być może w długi weekend coś napisze.

Idą święta
Autor: canis
05 kwietnia 2007, 18:39

A więc wolne dni się zaczęły. Ostatnie dwa tygodnie miałem troche zmartwień, gdyż popsuła mi się koronka (przy dziąśle mi odpadł kawałek porcelany), więc musiałem iść do znajomej aby mi zdjęła zęba, tzn koronke (piątek 23 marca). Następnie w pracowni protetycznej zrobiłem wycisk (poniedziałek, 26 marca). Na zrobienie nowej koronki od momentu wycisku trzeba jakiś tydzień czekać. Odebrałem nową porcelanową koronke we wtorek (3 kwietnia), a wczoraj rano jechałem do Pruszcza Gd. aby mi znajoma wstawiła. Ważne było aby to zrobić przed świętami. Dziś z racji, że są godziny dziekańskie to mam wolne. Miałem wypad na miasto z Aniołem, potem wróciliśmy na obiad. Nawet można by powiedzieć, że wspólnie pokój posprzątaliśmy. Musiałem kompa odkurzyć....troche się bałem, że znowu potem dysku nie będzie widział, ale o dziwo zadziałał. Skoro w pokoju mam ładnie, bo czysto, choć troche zimno. Na dworzu jest nawet oki, tylko wiatr zimny wieje czasami, ale w domu jest niby 18 stopni a musiałem ubrać jeszcze bluze. Mam zimne ręce jeszcze. Chyba trzeba napalić w piecu. Zrobiłem sobie jakąś tajską herbatke na rozgrzanie. Zapaliłem sobie kadzidełko (jakiś azjatycki mocny zapach). Jutro lenie się, czyli w moim wykonaniu będę trochę ogarniał i czytał książki....może też coś obejrzę. W sobotę podobnie raczej. W niedzielę rano jadę na śniadanie i obiad do mojej bratowej matki....potem będę uciekał do domu. W sumie wydaje się, że tyle dni jest wolnego, a jednak jak to szybko zleci. W środę już do szkoły. Może mnie najdzie, aby trochę pospacerować z psami w wolne dni. Niedaleko mnie Invest Komfort (nazwa developera) buduje "Rezydencje Tarasy"...więc ponieważ widzę z okna i przechodzę koło placu budowy podziwiam tępo budowy. Oby mi tylko zbytnio widoku nie zepsuli, bo mam naprawdę ładne widoki z okien. We wtorek planuję wybrać się do kina na "300"...lubię klimaty wojskowe i historyczne (lekkie zboczenie zawodowe).

Mimo, że w ostatniej notce bodajże składałem życzenia wielkanocne to Życzę blogowiczom Wszystkiego Najlepszego i smacznego jajka. Canis.

Wiosna...ciepło...Słońce...miło
Autor: canis
27 marca 2007, 22:18

Planowałem dopiero po świętach napisać notke ale jakoś dziś napisze bo troche zebrało się tego a pamięć jest ulotna i ciężko później opisać ciekawe fakty z mego życia. A wiec zaczynam dość niechronologicznie. W zeszłą niedzielę (18 marca) znów odezwał się mój refluks. Krótko scharakteryzuje na czym to polega. Ból pojawia się na ogół po jedzeniu gdy sok (niektórzy mówią kwas) żołądkowy wytwarza się w celu rozłożenia w żołądku pokarmu. W soku żołądkowym wytwarza się u mnie za dużo kwasu solnego (HCl z chemii pamiętam). Nadmiar tego kwasu powoduje, że zwieracz górny lub dolny żołądka u mnie się nie zamyka i kwas podrażnia błone przełykową. Powstaje ból zamostkowy podobny do bólu sercowego (taki zawałowy ból). Ból jest na początku tak mocny, że chce się chodzić po ścianach lub w bolące miejsce wbić nóż. Serio. Mimo branych leków obniżenie kwasu solnego w żołądku jest procesem wolnym, na ogół zajmuje tydzien aby wróciło do normy. Ja biore jedne z silnych ponoć najsilniejszych leków ale ból wolno schodzi. Przy tym nie można się pochylać ani leżeć chyba że wysoko niemalże w pozycji siedzącej, także ciężko się skupić bo się myśli o bólu cały czas. Refluks to jedno tylko z kilku rzeczy z czym zdrowotnie się borykam, niestety jednak najbardziej mi on dokucza. Z innej beczki. Byłem z przyjacielem w kinie na "Cesarzowej" i bardzo zadowolony byłem. Ładne kolory, muzyka, wątek. Ale po masakrze szybko w Chinach sprzątali Zakazane Miasto, hehe. Polecam ten film. Na dvd mam już "Diabeł ubiera się u Prady" - najlepsza rola Meryl Streep (ta jej kamienna twarz). Dziś "Borata" obejrzałem i omal się ze śmiechu nie posikałem. Mam także nowy telefon komórkowy (nr ten sam) Sony Ericsson W300i. Prosty w obsłudze. Jutro czeka mnie wizyta w akademii medycznej, potem szybko lecę aby na wykład zdążyć z pedagogiki. I do domu.....nie, musze kupić jedzenie dla psiaków. Podatek za darowizne, który mnie obowiązywał do spłacenia spłaciłem....mama kase przysłała. Więc mam to zgłowy. W sumie jakieś 1500zł zaplaciłem. No i jeszcze chciałem wytłumaczyć mój nick, bo nie wiem czy to wyjaśniałem. "canis" to z łaciny (do której czuje sympatie aczkolwiek nie znam jej dobrze hehe) "pies", bo ja bardzo lubie psy, poprostu je kocham. Ale nie wszystkie rasy.

Ponieważ późno a ja max do 1 siedze przed kompem, a potem do 2 w łożku czytam bądz oglądam jak mam siły (chyba starzeję się bo ciężko do 2 dotrwać), więc idę poczytać jeszcze troche. Pozdrawiam i życzę dużo Słońca.....ciepła....i smacznego jajka.         

Coś śmiesznego
Autor: canis
03 marca 2007, 17:38

Dodaje tu kilka kawałów, które ktoś kiedyś mi przysłał.

Małżeństwo po nocy poślubnej je śniadanie.
Żona mówi, patrząc na męża:
- Ty nawet jesz jak królik!

Główny Urząd Ceł postanowił przeprowadzić ankietę wśród celników na temat łapówkarstwa. Jedno z pytań zadawanych przez komisję brzmiało:
"Ile czasu potrzebujesz aby za łapówki kupić BMW?"
Celnik na polsko- niemieckiej granicy odpowiada:
- Dwa, trzy miesiące.
Celnik na polsko-czeskiej granicy:
- No, z pół roku.
Celnik ze "ściany wschodniej" po dłuższym zastanowieniu:
- Dwa, trzy lata.
Komisja zadziwiona:
- Tak długo?
Celnik ze "ściany wschodniej":
- Chłopaki, nie przesadzajcie, BMW to w końcu duża firma...

Dla Pań, żeby wiedziały....
Dla Panów żeby im się rozjaśniło....

Poradnik dla kobiet: "Jak doprowadzić faceta do furii":

1. Nigdy nie mów o co naprawdę Ci chodzi. Nigdy !!!
2. Płacz. Często.
3. Miesiącami albo najlepiej latami rozpamiętuj przykre rzeczy, które on już dawno Ci wyjaśnił i przeprosił za nie.
4. Spraw, żeby musiał za wszystko przepraszać.
5. Złość się na niego za wszystko.
6. Żądaj, żeby do Ciebie dzwonił i wysyłał emaile. Jeśli choć raz zapomni płacz i patrz punkt 3.
7. Jeśli powiedział Ci komplement doszukuj się w tym zawsze złych
intencji. Patrz punkt 4.
8. Wszędzie i zawsze przychodź spóźniona. Jeśli on się spóźni płacz i
patrz punkt 4.
9. Mów często o swoim ex. Porównuj i głośno komentuj.
10. Każ mu zgadywać na co w tym momencie masz ochotę i
niezależnie od odpowiedzi mów że nie zgadł. Patrz punkt 5.
11. Obchodź wszystkie rocznice, najlepiej co miesiąc. Jeśli choć raz
zapomni bądź wściekła i płacz.
12. Stale mów że jesteś gruba. Pytaj go o to. Niezależnie co odpowie -
płacz !!!
13. Krytykuj sposób, w jaki się ubiera.
14. Krytykuj muzykę jakiej słucha.
15. Kiedy Cię zapyta "Co się stało?", powiedz mu, że jeśli nie wie to nie
zasługuje na odpowiedź.
16. Próbuj go zmienić (najlepiej na siłę).
17. Każ mu ze sobą tańczyć nawet jeśli nie umie.
18. Jeśli kiedykolwiek w czymkolwiek zawiódł, nigdy nie daj mu o tym
zapomnieć.
19. Zawsze gdy choć na chwilę zapadnie między wami cisza,
pytaj go "O czym myślisz?"
20. Analizuj każdą najdrobniejszą jego wypowiedź i doszukuj się w niej
kilku znaczeń. Wybierz najmniej prawdopodobne lub niekorzystne
dla Ciebie i obraź się na niego.

Nie zapomnij płakać !!!!!!!!!!!!!!!!!!

Rozmawiają dwie przyjaciółki:
- Czy rozmawiasz z mężem w czasie stosunku?
- Jak dzwoni, to tak.

Przychodzi mały Jasiu do apteki i mówi do aptekarza:
- proszę mi dać coś do zapobiegania ciąży!!!
Aptekarz się zdenerwował i reprymenduje Jasia:
-po pierwsze, to o czymś takim mówi się szeptem, a nie na cały głos
-Po drugie-to nie jest dla dzieci
-Po trzecie - niech ojciec sam przyjdzie,
-Po czwarte - są tego różne rozmiary.
Jasiu też się w tym momencie wkurzył, więc mówi głośno:
-Po pierwsze - w przedszkolu uczyli mnie, żeby mówić głośno i wyraźnie,
-Po drugie - to nie jest "nie dla dzieci", tylko przeciwko dzieciom,
-Po trzecie - to nie dla ojca tylko dla mamy,
-Po czwarte - mama jedzie do sanatorium i potrzebuje wszystkie rozmiary..

W pewnej rodzince był taki zwyczaj, że rodzice co dwa, trzy dni
wyjeżdżali do znajomych na noc, więc jedyny syn miał całą chatę
wolną przez cały wieczór i noc. Skwapliwie z tego korzystał
sprowadzając swoją dziewczynę i pozwalając sobie na
nieprzyzwoite figle. Pewnego pięknego dnia znajomych nie było w
domu i rodzice z kwitkiem wrócili z powrotem przyłapując młodych
(jak ktoś to ładnie ujął) "in figlanti".
Chłopak przyłapany na "gorącym" uczynku pomyślał sobie : - O, cholera, mam za niedługo maturę, miałem dostać samochód, uważali mnie za takiego porządnego, a tu co ? A trudno. Dziewczyna sobie myśli: - Aj, miało być fajnie, miał mnie przedstawić rodzicom, miało być milo, kolacja itp., a tu mnie jak ostatnia k*.*ę poznali. Ojciec sobie myśli: - Moja krew ! Dobrze synku, dobrze, całkiem niezła d*.* ! A serce matki: - Jak ta głupia nogi trzyma ! Przecież mu niewygodnie !

Pewien facet siedział w domu w fotelu i rozwiązywał krzyżówkę.. Aż trafił na hasło"Największy ptak na ziemi" na trzy litery. Facet myśli, myśli, myśli, aż w końcu po długim namyśle pisze....MÓJ!!

W przypadku rozhermetyzowania kabiny z sufitu opuszczą się maski
gazowe. Należy wtedy przestać krzyczeć, chwycić maskę i założyć ją
na twarz. Osoby podróżujące z małym dzieckiem powinny najpierw
same założyć maski, dopiero potem pomóc dziecku. Osoby podróżujące
z dwójką małych dzieci powinny już teraz zdecydować, które kochają
bardziej.

 

marzec już
Autor: canis
03 marca 2007, 15:23

Witam. Jakoś zawsze mam problem z nadaniem tematu swoim notką dlatego te tematy bywają dziwne. W sumie żałuje, że częściej nie pisze, niestety czasowo nie daje rady. Ostatni miesiąc był dla mnie trochę ciężki. Zaczął się nowy semestr na uczelni. Zastanawiam się nad magisterką, w sumie mam ciężki temat i myśle aby go zmienić. Tzn mógłbym się tym Kościołem po 1945r. w Polsce zająć ale w odniesieniu jednak do Raportów Rocznych Ambasady Brytyjskiej w Warszawie będzie to ciężkie do zrobienia. Mój promotor nawet nie czytał i nie wiedział jak księżka wygląda ani w jakim języku jest napisana (angielskim oczywiście), mimo, że to książka opracowana przez kolegę z Instytutu. Czasami tzn wiem, że są tam też niekompetente osoby. Charakteryzująca się małą publikacją i tematyką książek często niedostępną. Dziwie się sam sobie że darze ich mimo to jeszcze szacunkiem....niestety autorytetów tam nie ma jako takich. Bywają wykładowcy którzy tylko dla kasy tam pracują. To wiem. Kobiety są na ogół wymagające....niestety kawałów nie kumają choć najgłupszych i najśmieszniejszych. 22 lutego pani profesor dr hab. Maria Bogucka odebrała doktorat honoris causa. Byłem tylko na wykładzie dla studentów....czysta metodologia. Czas kupca, czas w danych epokach itp. Heh....ale miałem śmieszne towarzystwo. Przede mną siedziały pani prodziekan ds. studenckich i zastępca dyrektora instytutu ds. studenckich. Za mną centralnie usiadł profesor (albo tylko dr hab. - nie wiem dokońca) A. Kosidło. A obok mnie pani dr hab. B. Szordykowska, prof. UG. Ale miło było. Większość studentów korzystając z godzin dziekańskich w ogóle nie przyszła na wykład.

Także sprawy skarbowo-zusowskie mnie dręczyły ostatnimi czasy. Po dwóch godzinach stania w ZUSie dowiedziałem się że nie mogą mi przedłuzyć wydawania renty rodzinne ze względu na mój wiek. Niestety pismo, które mieli wysłac w grudniu nie wysłali bo zapomnieli i moja teczka walała się tu i tam. Do skarbówki musze zapłacić 1433zł za darowizne jeszcze. Połowe już zapłaciłem, następną niedługo spłace. Na domiar problemów nie mogę narzekać, ale ważne to że nie narzekam i nie załamuje się. Dalej się uśmiecham. W pokoju zaszły duże zmiany, fotki porobić musiałem. Teraz słucham sobie muzyczki. Mogę, bo wczoraj posprzątałem dokładnie pokój. Choć co 2-3 dni odkurzyć musze i kurze zetrzeć bo mnie szlak trafia. Chyba stałem się świrem na punkcie czystości.

No nic to tyle w skrócie i do napisania kolejnej notki. Pozdrowienia także zostawie dla czytelników (heh może jeszcze są jacys).

 

To ponad 2 miesiące już...
Autor: canis
02 lutego 2007, 21:30

Minęło sporo czasu od mojej ostatniej wizyty. Pisanie bloga zeszło na dalszy plan. Czasami chcę coś napisać, potem albo brak czasu na pisanie tego o czym chciałem albo brak mi tematu. Jestem jeszcze tu. Nie będę obiecywał, że regularnie będę pisał ale czasami napisze. W życiu moim raczej wszystko się pozmieniało na dobre. Moje stosunki z bratem są naprawdę dobre. W moim pokoju przybyło mebli i ma polepszony wystrój. Przybyło też książek, ale większość jest dobrze pochowana. Sam nie wiem ile ich tu mam. Zdrowotnie się czuje lepiej, czasami jeszcze bywają małe niedogodności. Z refluksem troche nauczyłem się walczyć i zapobiegać atakom. Niestety 120zł musze wydawać na bilety miesięczne zkm i skm. To sporo kasy. Ponieważ w przeciągu roku zmieniłem się bardzo myślę, że zdecydowanie inaczej patrze na przyszłość. W sumie jakos razem sobie radzimy. Tak sobie myślałem, że będę czasami pisał tu o czymś co czytałem jako rodzaj ciekawostki. Ostatnio byłem na "Pachnidle" (no nie sam). Nie czytałem książki ale film mi się podobał, choć troche to co wyczyniał ten facet było chore. Jednak film "Diabeł ubiera się u Prady" był obrazem, który na długo pozostanie mi w pamięci. Chciałbym jeszcze zobaczyć "Noc w muzeum". Kawa mi stygnie wiec zmykam pić póki ciepła bo z filiżanki szybko stygnie. Pozdrawiam i do sklikania lub do napisania.  

Chory
Autor: canis
11 listopada 2006, 19:06

Grypa mnie dopadła. W środe się zaczęło bólem gardła i katarem. W czwartek był stan najgorszy bo czułem się wręcz połamany. W piatek po zajęciach wróciłem do domku i myślałem, że się położe a tu dupa. Sorry za słówko. Drzewo przywieźli nam do palenia więc musiałem iść i uprzatnąś spod bramy to drzewo i na teren posesji przenieść. Dobrze, że Anioł Stróż mi pomógł. Był to duży wysiłek dla mnie. Od tego noszenia czuję się dziwnie i nie wiem czy to normalne objawy. Czuję się słaby, mięśnie mnie czasami bolą, gardło już mniej zdecydowanie, katar też się zmniejszył, ale mam zawroty głowy i problemy z koncentracją a w dodatku zaburzenia ruchu. Szybko si męczę. Ale muszę na poniedziałkowe zajęcia iść i pójdę. Choć zawroty głowy i ruchu mnie denerwują. No nic idę dalej się kurować. Pozdro

I jesień już jest
Autor: canis
08 listopada 2006, 11:41

Znowu pisze, choć zauważyłem że mniej więcej notke na miesiąc. Niestety mam sporo pracy i nauki. Przedmioty są zróżnicowane, choć głównie wypada mi XIX i XX wiek. Biorąc tak w retrospekcji ostatni rok, 2006, to widze ile szczęścia mnie spotkało. W dużej mierze to moja zasługa, bo dużo walczyłem ze sobą i dokonałem wielu zmian w sobie. Ponieważ w zeszłym semestreze pozaliczałem sporo przedmiotów więc głównie dzięki temu dostałem "drugą szansę". W sumie o urlopie dziekańskim dowiedziałem się na 2 tygodnie przed jego zakończeniem ale zaczynając zajęcia z "tabula rasa", czyli czystą kartą mi dodaje większej otuchy. W sumie jako dinozaur na uczelni choć wiem, że jest jeszcze kilka osób z którymi zaczynałem studia, choć oni też bywają na 4-5 roku teraz. W październiku zajęcia się zaczęły pozytywnie. Na Historii Polski XIX wieku zawsze są ożyźwione dyskusje, zresztą prowadzący daje dużo luzu i dzięki temu różne poglądy na różne zagadnienia padają. Najbardziej makabryczne i wkurzające sa zajęcia z psychologii. Raz, że 4 godziny musze czekać na nie, dwa są mało interesujące a pani raczej przychodzi poczytać gazetę niż poprowadzić zajęcia, no czasami pobudza do dyskusji. A tak to studenci czytają referaty. Historia historiografii przedmiot który zawiera ogrom nazwisk. Nie wiem czy na egzamin się wszystkich naucze, przy samym XVII wieku było ich ok. 25. Niestety pani doktór jest bardzo wymagająca i ostra na egzaminie, czyli na jedno pytanie nie znasz odpowiedzi to do widzenia. Historia powszechna 1918-1945 jest fajnym spędzeniem czasu. Jest dużo faktów podanych, różnach planów, propozycji rozwiązania różnych kwestii i prowadzący raczej tłumaczy tego czego niektórzy studenci nie rozumieją do końca. Co do historii powszechnaj XIX wieku to jest fajnie. Fajniej niż u pani profesor, u której byłem kiedyś i znam jej wymagania. Choć temat rewolucji francuskiej i Napoleona mnie najbardziej męczy. Jest to obszerny temat i jak to sama pani profesor twierdzi zawsze na rewolucji francuskiej i koalicjach antynapoleońskich studenci się wykolejają na egzaminie. Jak kolega mówiż na egzamin daje serie pytań, ok. 20-25 na które trzeba odpowiedzieć. Historię Rosji zalicze przed świętami na konsultacjach. Raczej podejście wykładowcy i chyba moje osfojenie się z byciem na konsultkach wprowadza spokojną atmosferę. Historia Polski XX wieku jest jak wiadomo ważna i trzeba dokładnie czytać. W sumie słyszałem o męczarniach na zajęciach a jest raczej spokojnie. O metodologii historii słów kilka - heh, przedmiot ciężki czasami do zrozumienia i chyba gdyby nie dobra postawa prowadzącego, który tłumaczy wiele, to było by ciężko. Ciekawy jestem jaka tematyka obejmie zaczynające się juz w tym tygodniu zajęcia z historii kultury materialnej. Choć zapewne nudne nie będą. Musze jeszcze nad seminarką popracować. Otwarto nowy gmach biblioteki UG - byłem tam. Co prawda troche mnie denerwuje fakt, że teczek nie można zabierać ze sobą. Niestety wraz z otworzeniem biblioteki nasza p. Ania z biblioteki instytutowej znika. Jakoś narazie ciężko sobie wyobrazić brak pani Ani.

W domku spoko jest. Brat odkąd pracuje się mniej czepia mnie. Ja raczej śmiało mogę powiedzieć, że mam drugą rodzinę i której mogę powiedzieć więcej niż swojej. A raczej ta druga rodzina mnie bardziej rozumie niż moja. Bracki wczoraj zauważył, że mam nowe buty (w których już dwa miesiące chodze) i kurtke (którą noszę od zeszłego tygodnia). Jest bardzo spostrzegawczy. Pieski raczej są rozpieszczane a raczej domagają się aby im więcej uwagi poświęcać. Babcia dziś zasmucona bo jej pies wymiotuje krwią....cóż stary jest a to co ona daje mu to dziwiłbym się gdyby się w normie czuł. Babcia potrafi swojemu pupilkowi odsmażyć skwaśniały makaron z wątróbką, który stał cały zeszły dzień w kuchni na podłodze, i dać to psu. Blee. Niestety nie mamy kontroli nad tym co ona robi. Ciężko nam ingerować. Raz że jesteśmy albo z rana albo wieczorem w domu, dwa mówimy jej aby tego czy tamtego nie robiła a ona swoje. Jesienna pogoda troche męczy człowieka. Najgorszy jest wiatr i jak pada cały dzień. Ja odziwo dużo potymistycznie patrze i raczej już dość żadko czymś się martwie. Raczej staram się żyć dniem (carpe diem), nie martwić się na zapas, co będzie to będzie. Miałem rezonans głowy ostatnio i raczej wszystko jest w normie, choć wizyta lekarska w grudniu będzie. Ale narazie choroby Wilsona nie widać a to powód do uciechy. Może problemy zdrowotne się zatrzymają lub troche cofną przy obecnym nastawieniu i podejściu do życia. Nawet nad refluksem narazie zapanowałem....i wróciłem do picia kawy. Ale to na tle mojego pisania, bo wyjść musze a napisze może przed moimi urodzinami, w każdym bądź razie postaram się. Pozdro for all.