Kiepski nastrój
14 maja 2007, 21:06
Dziś miałem kiepski, podły dzień i nastrój. Zaczęło się wczoraj wieczorek kiedy mój bracki zagubił jakiś dokument i zaczął się wszystkich czepiać. Ponieważ on jak twierdzi tego nie zgubił tylko my gdzieś walnęliśmy. Ale zamiast ów dokument włożyć na swoje miejsce zostawił je gdzieś na stole, po czym bratowa niechcący z gazetami je na bok sprzątnęła ze stołu. Więc znalawszy dokument w papierach bratowej się wkurwił. Nie ważne że mieli gościa w domu. Zaczął się awanturować, rzuca przedmiotami o podłoge i szafki, wyrzucać bratowej rzeczy. Na co ona jego dokumenty też na dywan zaczęła wyrzucać a ten zaczął się potem szarpać z nią. To że potem bratowa płakała, że siedziała i spała przez jakiś czas w kuchni na ławie a on w łóżeczku (dopiero po 1 w nocy poszła do innego pokoju) - to nic go nie ruszyło. Według niego było wszystko w porządku. Nad ranem o 7 zaczęli się kłócić znowu. Czyli ona liczyła, że on przeprosi za swoje zachowanie a ten miał pretensje że ona w łóżku nie spała. Napomkne, że już raz czy dwa siłą próbował/zgwałcił ją mimo że mówiła nie. Raz nawet ja interniowałem, gdy bratowa mnie na pomoc zaczęła o 3-4 w nocy wołać. W sumie najgorsze, że niechcący ja jestem obserwatorem tych zdarzeń i niestety przypomina mi się jak moi rodzice się kłócili i też się bałem i czułem bezradny. Moim zdaniem, na miejscu bratowej zgłosił bym to na policję. Sam jakiś rok temu jak się pobiliśmy zapowiedziałem mu i mamie, że jeśli znowu zacznie się bójka przez niego wywołana to nie zawacham się donieść na niego na policję. Może to niewiele da, ale ja nie poddam się i będę walczył o swoje prawo. Nie będę go słuchał i się mu podporządkowywał. Ponieważ mój brat często robi awantury o błach sprawy, zamiast nawiązać dialog, normalną spokojną rozmowę to awanturuje się. Awantury nie prowadzą do rozwiązania sprawy. Wręcz przeciwnie - to nie jest dialog i nie ma żadnego skutku. No jest skutek - wyczerpanie psychiczne. Jego rzucanie różnych przedmiotów ze wściekłości jest wręcz nienormalne. Nigdy do winy się nie przyzna. Zawsze wszyscy są winni tylko nie on, bo on jeste perfekt. Nie ma takich osób. Ja preferuje zawsze w rozwiązywaniu sporów czy konfliktów dialog, spokojną rozmowę, nigdy awanture. Nie lubie awantur. Ponieważ czuje się bezsilny w jego postępowaniu to bardzo każdą awanturę ich czy naszą przeżywam. Ale ponieważ gardziłem ojcem gdy wywoływał awantury to zaczynam i bratem gardzić. Jestem spokojną osobą, kulturalną, tolerancyjną, wrażliwą, nie używam wulgaryzmów o ile nie musze, staram się ograniczyć to do minimum. Mój brat z kolei jest niewychowany, przejawia brak kultury, jest nietolerancyjny, chamski, bardzo wulgarny. Najczęściej używane wulgaryzmy to "kurwa" (no przynajmniej na 3-4 zdania 2-3 razy się pojawia to w normalniej rozmowie), "ciota", "pedał", "chuj", "pojebany" etc. Dlatego ma tylko kolegów. Bo jak zauważyłem jak jego "znajomi" mają problem i potrzebują pomocy to idą do niego i im pomaga, a na ogół jak on potrzebuje pomocy to go olewają. Ja mam przyjaciół, którzy mnie lubią, szanują i mogę zawsze liczyć na ich pomoc a oni na moją. Moi przyjaciele "tolerują" mojego brata bo jest moim bratem, ale jak sami twierdzą że to osoba nie warta kontaktu, zainteresowania i wulgarna. Jest monotematyczny. Gada tylko o samochodach, komputerach i plotkach. A tak to nie ma o czym z nim gadać. I oczewiście próbuje o tym gadać z moimi znajomymi których nawet te tematy nie interesują. Wkurwił mnie dziś. Bo mimo awantury, pobicia bratowej nie czuje skruchy, ani winy. Uważa że jest wszystko oki i zachowuje się jakby nic się nie stało. To jest nie wporządku. Moim zdaniem i osób których się radziłem, to skoro on panować nie umie nad sobą to powinien być pod przymusowym leczeniem i najlepiej w zamkniętym oddziale bo stanowi zagrożenie dla społeczeństwa. Nigdy nie wiadomo kiedy mu odbije. Teroryzuje rodzine psychicznie i fizycznie i czuje się w tym bezkarny. Ale do czasu jak się mówi. Dziś byłem zdenerwowany, blady, słaby, z bólem głowy, niekontaktowy, jakby w amoku, zamyślony, małomówny. Nawet Anioł Stróż i jego mama się o mnie zaczęli martwić. Mimo że mówią daj luz z tym to nie jest takie łatwe. Ja się zmieniłem, ale czemu on nie chce i nie widzi, że powinien się zmienić????? Jest aroganckim chamskim człowiekiem, który zadaje cierpienie innym. Ja go nie szanuje....bo nie warto. Ojca też nie szanowałem, gardziłem nim za to że był alkoholikiem i awanturował się bo babcia mu kazała awantury zrobić bo mu piwa nie da. To patologia. Fakt faktem, że na swój sposób przeżyłem śmierć ojca ale nie szanowałem go i brata też przestaje szanować. Ma te cechy którymi gardze u ludzi które te cechy przejawiają. Nie jestem ideałem.....ale umię się zachować, nigdy nie wywołuje awantur, jestem pacyfistą, mam przyjaciół na których w dzień czy w nocy moge polegac i zwrócić się zawsze o pomoc. A on.....co on ma????? nic nie osiągnął. Jest ograniczony, monotematyczny, akulturany i w ogóle nie tolerancyjny. Jak bratowa mu nie chce dać "seksu" to se sam weźmie siłą. Ale co on tym zyskuje???? Napewno nie współczucie. Nie zrozumienie. Nie ma usprawiedliwienia na swoje zachowanie, które jest kategoryczne. Gdyby mój kolega zrobił taką scenę jak wczoraj przy mnie zerwałbym z nim kontakt, olałbym go. Dziś wracam do domu a oni sobie rozmawiają prawie jakby nic się nie wydarzyło. Ale egoiści nie myślą, że moge ja to troche przeżywać. Niech się kłócą, biją, zabijają jak mnie w domu nie ma ale ja nie chce być tego świadkiem...chcę mieć spokój.....tylko spokój. Czy tak wiele wymagam???? Może nie rozumieją że nie mieszkają sami, ja jestem dorosły, mam swoje życie i nie pozwole aby ktokolwiek się w nie za przeproszenie wpierdalał. Jak będę na dole, na swoim mieszkaniu i dalej będą spory między mną a bratem to sprzedam swoją cześć i kupię sobie mieszkanie....ale będę miał spokój....nawet jeśli będę musiał zerwać kontakty z bratem.
Dodaj komentarz