Atak...
03 marca 2006, 22:38
Byłem na uniwerku dziś. Seminarium nie było. Potem Sokrates. Kobieta o 11:30 ciekawie poprowadziła wykład po angielsku, wszystko z pamięci mówiła ale trochę się nad słowami zastanawiała. Facet z 13:15 czytał tekst po angielsku z kartki. Jak wykłady u Majewskiej, hehe. W sumie w zeszłym tygodniu był najlepszy Sokrates z babka która płynnie po angielsku gadała. Po 15 wybyłem z uniw. Z Aniołem Stróżem pojechałem na stare miasto do Gdańska. Potem obiad na mieście. Praktycznie ja Gdańska nie znam, a tymbardziej zabytków gdanskich. Głupio mi. Przyjechałem do domu z bólem w mostku. Znowu refluks dał o sobie znać. Miałem lekki atak. Nie miałem przy sobie leków. Były w domu jak zwykle. Do domu z kolejki wolnymi, żółwimi krokami dotarłem. Będąc w murach domu pierwsze co to wziąłem tabletkę na refluks. Po 22 ból minął. Teraz o kawię marzę. Może słabiutka zrobię sobie. Dobrze, że to był leciutki atak, bywają groźniejsze, mocniejsze....nie lubię takich bo sam nic zrobić nie mogę o poruszaniu się nie wspomnę. Ale cóż, ważne, że przeszło. Dziś poleniuchuje, jutro pouczę sie. Więc pozdrawiam blogowiczów. Tak naprawdę to mogłem się rozpisać ale nie chce mi się dziś pisać. Pozdro wielkie. I miłego weekendu Wszystkim życzę
Pozdrawiam gorąco :) no i poleniuchuj.. przyda ci sie :)
Dodaj komentarz