Archiwum marzec 2009


Grypa...nie polecam
Autor: canis
22 marca 2009, 15:00

Witam

Co mnie skusiło aby tu zawitać...ponownie...po takim czasie. Otóż mam nowe doświadczenie. W piątek rano (ok. 7 20) dopadła mnie grypa żołądkowa może z wirusem jakimś. Nigdy przedtem nie miałem grypy takiej. Tak samo jak w zimie doświadczyłem grype z zatkaniem zatok. Grypa bywała ale zatoki nie. Mój stan zdrowotny uległ "magicznej" poprawie...w sumie dużo mojej zaslugi i pomocnej dłoni. Także schudlem, mam jeszcze jakąś zmniejszoną oponkę ale schudłem...widać to bo ciuchy stare są za duże. Z XL wchodze teraz z L i M. Ciuchy lubie raczej ladne, eleganckie. Refluks wyleczyłem sam...swoim postanowieniem i zmianą trybu życia, zmniejszeniem kawy, powiększeniem ilości herbat. Teraz moge nawet miesiąc kawy nie pić:) Kiedyś koniecznie 2 kubków kawy potrzebowałem na jeden dzień, czasem więcej. Teraz 1-2 filiżanki kawy na miesiąc. Wątroba ulega poprawie i regeneracji (kiedyś nie regenerowała się). Czasem mam tylko kłopot z nadwrażliwością jelit...ale cóż...dziś prawie każdy ma jakieś schorzenia, dolegliwości. Grypka mnie zaskoczyła, bo w czwartek się super czulem. Wymiotowałem w piątek 5 razy (kurna przy refluksie ani razu nie wymiotowalem więc to pierwszy raz od 5-6 lat jak mi sie to zdarzyło). Ponoś wg. Anioła bylem zielony a wedlug bratowej blady jak ściana. Potwornie się czułem i jeść nie moglem ale piłem. Wieczorkiem sie poprawiło więc skusiłem się na posiłek jakiś. W sobote było już lepiej, czułem się osłabiony i obolały jakby mnie ktoś po brzuchu skopał. Dziś jest cudnie....nic nie boli ale uważać musze. Ale przyznam się do czegoś...zawsze w chorobie byłem sam....mama czasem pomogła na ile potrafiła...czasem bratowa ciut. Tym razem było super. Nie dość że Aniolek się przejął ale jego metoda jest drastyczna w postępowaniu bo nie polega aby slodzić choremu tylko nim wstrząsnąć hehe, dobre to jest. Także jego mama była przejęta moim stanem, bratowa czasem troche pomogła, mama też starala się ale jej metody nie dla mnie są. Także koleżanka jak się dowiedziała chciała przyjechać i przytulić mnie:P Troche mnie na gg wsparla a że lekarz to rady miłe. Także kolega/przyjaciel mnie podniósł na duchu. W sumie pierwszy raz doświadczyłem zainteresowanie swoją osobą w stanie choroby tego typu. Było mi miło, naprawde. Ale jeden dzień przeleżalem w łóżku a tego nie znosze. Przez ostatnie miesiące znalazłem nowego znajomego, któremu nie boje się zaufać już i nie mam tajemnic. Narazie najbardziej zna mnie jedna osoba...nie, nie mama...Anioł, mój Anioł Stróż. Tak to moja rodzina mało o mnie wie, prawie nic, nieznają mnie a ja im nie mam zamiaru tego ułatwiać. Mam inną rodzine już. Mam dwie osoby którym ufam...i jestem w stanie dla nich wiele zrobić jak poproszą czy sam zaoferować sie do pomocy. To wsparcie przyjacielskie, nie coś za coś. Mam znajomych z klasą, troche z wyższej półki, sam podobnie myśle, mam swoje zdanie, mam mocną pozycje. W domu, opłacam sam rachunki za wode, gas, energie - za caly dom. Brat nie sprawdzil się. W sumie narobil długów, gdzieś podział 2800zł na rachunki. Od stycznia ja normuje te rzeczy i jakoś długów nie mam bo umiem z pięniedzmi się obchodzić i nimi zarządzać. Czyli u mnie wszystko na plus i bardzo pozytywnie myśle i nikt mi kitu wcisnąć nie może. Pozdrawiam