Archiwum styczeń 2006


Nudy
Autor: canis
31 stycznia 2006, 21:41

A wiec piszę. Anioł Stróz mnie rano obudził, abym wstał. Miałem pojechać na uczelnię, jednak brzuch mnie bolał. Wziołem prochy....połozyłem się....wstałem koło 11. Już lepiej się czułem. Pogadałem z jedna koleżanka na gg i wyszedłem po 13. Miałem kilka spraw na miescie. Oczywiście towarzyszył mi Anioł Stróż. Wsztstko załatwiłem to na kawie wylądowaliśmy. Aaaaa byłem w banku. Kasjerka zaczęła flirtować ze mną, heh. Jak miło było. Wróciłem kolo 16 do domu, zjadłem cos. Przyszła bratowa...pogawędzilismy. Potem obejrzałem "King Konga" na dvd. Jakos mnie nie zachwycił ten film, nie wiem czemu innigo zachwalają. Po 19 wszedłem na GG poklikac. Koło 18 zrobiłem coś. "Coś" na co czekam teraz skutki. Nie będę zapeszał, napiszę o tym wiecej jak coś będę wiedział. Sam się martwię rezultatem. Pewnie juz nie mam na co liczyć. Ale spróbowałem. To tyle z mojego nudnego dzionka. Muszę poczytać trochę. A koledze, który kuje się dziś do egzaminu serdecznie pozdrawiam....i dziękuje że czasami zagadasz wieczorem. A propo...lubiłem i dalej lubię okres rozdrobnienia dzielnicowego w Polsce w XIII wieku. Moja znajomość genealogii mi ułatwia tu zadanie w zapamiętaniu kto gdzie i kiedy rzadzi. Ostatnio niektórzy na blogach fotki zamieszczają. Powiem Wam że ja nie mam odwagi. Moze przez to że zabardzo się otworzyłem. Może kiedys to zrobię, ale nie prędko. Narazie myślę aby szablon na blogu zamieścić jakiś.

Mam pytanie: czy u Was tez po 6 maili przychodzi aby powiadomić ze ktoś notkę walnął (tzn notkę, nie komentarz)???. Bo u mnie średnio po 6 maili z taką informacja przychodzi.

Oki, ide poczytać....pozdrawiam Wszystkich i zyczę miłego, spokojnego wieczora  

Cogitare
Autor: canis
31 stycznia 2006, 00:54

To znowu Ja. Odbija mi chyba, nie wiem. Humor dopisuje, nie ma co. Dziś Michał się nie odezwał. Michał to ten nowy kolega. Mam zasadę, że jeżeli ktos jest niedostępny to mu głowy nie zawracam, jedynie ewentualnie zostawiam jakąs wiadomość na GG (ale to rzadko robię). Więc ponieważ mam w kontaktach osoby które ciagle maja czerwone słoneczko to ich nie zaczepiam, licze że sobie jeszcze o mnie przypomną. Nie wiem, moze powinienem zaczepiać, ale to trochę nieładnie by było z mojej strony. Heh, GG dziś padło na jakiś czas. Wieczór miałem spokojny, w miarę. Mati mnie ciagle zaczepia; ciekawe kiedy on sie uczy???. Mateusz jest fajny, lubię Go bardzo, a on mnie dosć dobrze zna. Wracajac do GG. Ostatnio program mi dokucza. Nie wiem czy mam być zadowolony, że ktoś do mnie pisze czy nie. Czy to że ktoś do mnie pisze ma znaczyć że mnie lubi czy że o mnie pamięta??? Nie mam nic przeciwko klikaniu na gg, ale czasami mnie to denerwuje jak z 5-6 osób do mnie klika. No cóz nie wiem co mam myśleć. Dałem książkę bratkowej.......nawet całusa nie dostałem (płacz). Wspominałem że ostatnio za duzo o chlopakach piszę. Zauwazyłem, że ich jest więcej. Tzn więcej ich mam na gg, wiecej znam ogólnie. Z dziewczynami jakos mam ciężej. Czy to jakis znak, że lepiej mi si klika z chłopakiem???? Dzis trochę pomyślałem nad tym zagadnieniem. Nie powiem do jakich wniosków doszedłem....nie mam odwagi. Ale mi sie spać chce!!!!!!!!!  Słuchajcie.....wylewam tu swoje myśli dlatego czasami bzdury piszę. Nie każę nikomu ich czytać ani komentować, aczkolwiek lubie czytać komentarze. Blog pozwala mi wypisać sie na tematy, zagadnienia które mnie nurtują, z którymi sobie nie radzę. Jak najbardziej w notce gdzie pisałem o maskach powiem tak: nosze maski ale pod nimi jestem tylko zagubionym chlopcem, który boi się życia. Mam plus, nie chcę umierać i żadne mi myśli samobójcze w głowie. Aczkolwiek staram się myśleć pozytywnie, nie tracić nadziei, nie załamywać się. Czasami potrzebne mi wsparcie, choć na rodzinie w tej kwestii nie mogę polegać. Co do mojej szczerości....pytanie czemu mam być nieszczery???????? Nie mam powodów. Póki co nikt moich danych prywatnych nie zna, więc piszę jak to Marcinek określił "wylewnie". Lubie wiele osób, każdemu nalezy sie szacunek, choć czasami nie. Do tej pory zdradziło mnie 2 kolegów (nie w sensie sex, ale ogólnie). Zacząłem bać się ufać ludziom. W trójmieście ufam 1 osobie. Choć bywam szczery, miły, to obecnie najwieksze zaufanie mam do 2 kolegów: Mateusza i Anioła Stróża. Aczkolwiek nie ma osób których nie lubi czy nie akceptuję. Jestem za bardzotolerancyjny. Nie mam wrogów (narazie).

Dzises, miałem iść spać a tu bełkoczę o pierdołach. Ide robić łóżko i spac. Paps    

.....
Autor: canis
30 stycznia 2006, 18:24

Wracajac do ostatniej notki. Pisałem, ze odezwał się "nowy kolega". Rozmowa o północy się skończyła. Heh, rozmowa, właściwie to ja głównie pisałem i zadawałem pytania. Niestety koledze zwiazek się sypie, a raczej jest na wykończeniu, czyli zakończeniu, co ponoć jest kwestia kilku dni - chyba dlatego był mało rozmowny. Cóż od 2 tygodniu ciagle kogoś pocieszac muszę, ciężko mi się odmawia. Zwierzenia kolegów i koleżanek są dowodem, że jakieś zaufanie maja do mnie, aczkolwiek czasami mam dość ich kłopotów albo wolałbym mieć ich kłopoty a nie swoje. Jestem żałosny. Cóz mi nic nie grozi narazie w kwestii znalezienia drugiej osoby. Bo większość to osoby tzw "wzrokowcy" a dla mnie jednak zawsze największe znaczenie miało wnętrze człowieka a nie jego wyglad zewnetrzny. Więc narazie mimo, że samotny jestem to nie narzekam. A raczej przemilczę resztę z tym zwiazaną. Przydała by sie siłownia i basen, nie ma co, i może ta sauna heh.

Po północy zagadał do mnie na gg kolega z liceum. Powspominaliśmy stare dobre czasy. Powymienialiśmy się informacjami na temat reszty klasy i doszedłem do wniosku że mam kontakt tylko z 2 osobami z liceum. Kolega niedługo wypływa w morze. Koleżanka jest już mgr (czyli jak to mawiała jedna z nauczycielek które znałem: "w głowie magi, w dupie ster"). Moze i ja wytrwam. Zastanawiam się aby wypożyczyć bratową do kina, heh. Dziś kupiłem jej "Harry Potter i Książę Półkrwi", bedzie cała happy a moze i buziaka dostanę. Byłoby fajnie. Poza książka kupiłem bilety miesięczne i jedzenie dla psów. Zamierzam pouczyć sie trochę jeszcze przy kawie.

O tajemnicy uwag kilka. A więc tak - nie lubię tajemnic. Zawsze wolę o wszystkim wiedzieć, lubię mieć jak to się mówić wszystko zaplanowane. Niespodzianki i tajemnice niby że bywaja miłe czasami sa dla mnie straszne. Zawsze odczuwam niepokój. Poza tym to Mariusz mnie chce wprowadzić na urodziny kuzyna a to raczej kuzyn powinien był zaprosić. Tak to jest z rodzina. Najwyżej napiszę mu esa z zyczeniami. W lutym bratowa ma urodzinki, jej muszę coś kupić nie wiem co. Co do prezentów zawsze mam dylematy. Dziewczyna jeszcze cos kupię ale chłopakom czy bratu ciężko mi się robi prezenty. No i zadko je robię bo okazje są rzadkie. Wracajac do tajemnicy....pisałem że ich nie lubię. Nie wiem jak się mam zachować i czasami się wiecej denerwuję niż być zadowolony.

Co do kawy. To moja słabość i zarazem jedyna używka. Ostatnio więcej jej piję, pewnie doigram się. Ganiaja mnie wszyscy za to a ja i tak to olewam. W końcy po głowie dostane. Cieszę się że nie palę i rzadko pij alkohol. Dzis sie dowiedziałem ze matka przylatuje na poczatku lipca i z 3 tygodnie będzie tu. Makabra. 3 tygodnie będe miał do bani. A humor jakis zwichnięty. Kiedys z nia wytrzymywałem, ale ostatnio ciężko. Nie mógłbym z nią mieszkać. Zresztą moja matka jest taka że na gg zaczepia cała familię moja i wszyscy maja ja dość już. Cóz starość nie radość. Nawet jej rodzeństwo ja ma troche dość jak za długo sa w jej towarzystwie. Wszędzie kobieta problemy widzi. Dobra, nie będę tu o niej pisał, bo i tak wychodzi, że jestem niewdzięcznym synem i wnukiem.

Słucham muzyczki (m.in. Anny Jantar, Haliny Frąckowiak, Czerwonych Gitar, Rynkowskiego, i innych fajnych polskich i zagranicznych kawałków). Zauważyłem, że tv bardzo żadko włącza. Fajnie, cisza spokój na GG - doceniam te chwile kiedy nikt nie pisze. Choć czasami ulegam zaproszeniu i klikam. Na komórcze często eski piszę niz dzwonię. Dobra bo nudze i nudzę. Życzę Wszystkim miłego wieczora i miłej spokojnej nocki.  

Koledzy, heh
Autor: canis
29 stycznia 2006, 22:57

Co za dzień. Piszę znowu. Dzis ze skupieniem ciężko. Ciężko mi się czyta. Jestem niewyspany. Dzis wszyscy z ktorymi na gg gadałem chcieli mnie być ze miedzy 4 a 5 poszedłem spać. Daniel oczywiście cos tam gadał abym za duzo kaw nie pił. Zaraz trzecie i ostatnia bedzie. Mój "nowy znajomy z czaterii" narazie milczy. Choć wiem że sie odezwie dzis lub jutro. Heh, spać mi sie chce. Matka potrafi wykończyć, nawet klikajac na gg. Dziś kazdy gada o Katowicach i Chożowie. Cóz przykro. Jutro multum rzeczy do załatwienia. Nie wiem do czego zmierza Mariusz....ale zaczynam się niepokoić. Może cos kombinuje z moim kuzynem....cos mi mówił że na urodzinki kuzyna mam iść. Odczuwam niepokój. Coś za moimi plecami kombinuja a ja nie wiem co. Cóż, nie lubie tajemnic.

Kurde, cały dzień ziewam. Dzis eliminowałem tych ktorzy mnie wieczorem na gg zaczepili. Jedynie Mati uparciuch się nie dał wyeliminować. Chlopak za dobrze mnie zna, nawet wie co myśle czasami. Heh, za duzo o chłopakach piszę. Poszedłbym do kina z kims, tylko z kim: Anią?, Aniołem Stróżem? Bratkową? Ania ma tylko czas rano, ja z kolei po 13 dopiero.  Bratowa.....o ja wyciagne na coś

Bym popisał, ale nowy kolega się odezwał na gg wiec idę poklikać. Paps

Niedziela
Autor: canis
29 stycznia 2006, 16:44

Heh. Wczoraj poszedłem spać między 4 a 5 nad ranem. Obejrzałem filmy jakieś, poczytałem, kawa itp. Ok 3 nad ranem tak sobie wlazłem na czaterię. Ostatnio byłem tam na początku listopada, więc dość dawno. Ale nie sądziłem że coś ciekawego tam bedzie. Jednak ku mojemu zdziwieniu ktoś na privie zagadał. Wiadomo, to chłopak. Pierwsze pytanie czego szukam?, następne czy chce gadać tylko o seksie?. Czego szukam, zawsze mowię ze moze kolegów, przyjaciół moze czegoś wiecej. Standartowa odpowiedz u mnie. Ale ponieważ mój rozmówca nie chciał gadać o seksie to było miło. Bo wierzcie mi, tam to 98% chce tylko o seksie gadać. Gadaliśmy pół godziny, potem wymienilismy sie nr GG. On ze Słupska jest. W każdym razie przed 4 on poszedl spać a ja cos tam robiłem na kompie (ale już nie na czaterii, sa inne jeszcze rzeczy i miejsca ktore można robić). Poszedłem spać. Aaaa, wczoraj troche się ogoliłem i oczywiście sierota ze mnie - zadrapałem sobie sutka, naszczęscie krwi było mało. Ale głupi Marcin wpadł na durny pomysł aby oczyścić żletkę palcem przesuwajac go wzgłuż ostrza; tak palec jeszcze boli, a jak sie myje rana sie otwiera. Mniejsza z tym. Moja wina. Bracki i bratkowa o 6 nad ranem wrócili do domu, psy narobiły takiego hałasu że się przebudziłem. Ale dalej zasnąłem. Wstałem po 11 - słońce mnie obudziło które przez okno świeciło mi po oczach. Pierwsze co odpaliłem kompa, poszedłem sie umyć i cos zjeść. Zastanawia mnie cos i zarazem zaczyna wkurzać. Zaraz jak się dostępny robię na GG ktoś mnie zagaduje. Chyba zaczne się "ukrywać" aby troche odetchnąć, bo gadać ciagle z 3-5 osobami naraz jest męczace. No czasami mam spokój. Jestem trochę nie wyspany, ale kawa mnie dobudza. Dziś poklikałem z nowym kolegą ze Słupska, jest miły i raczej fajny i nie gada ciągle o seksie (to plus). Przyznam, że jeśli ktoś gada ciagle o seksie sie robi dla mnie nudny. Jest tyle tematów które mozna obgadać. Moze ja jestem nieśmiały do tego tematu. Prawda czasami trzeba ze mnie wyciagać to i owo. Szybko tracę zainteresowanie osobami, które jedynie o seksie plotą. Więc 'kolega z czaterii" sie okazał innym typem człowieka, a to rzadkość tam. Wracajac do czaterii - poznałem tak kilka osób, ale nigdy nikogo na dłużej, a dwie osoby ktore tam czasami można spotkać raczej unikam i nie chciałbym sie na nich w rzadnej formie natknąć. Może dlatego rzadko tam bywam, boję się że sie na nich natknę. Zauważyłem ze na czaterii bywam raz na 3-4 miesiace. Nie narzekam. Jestem mlody, doskwiera mi samotność, ale na numerek to juz nie polecę. Za stary jestem na to.

Dzis łóżka nie zbieram, choć rzadko to sie zdarza. Troche poczytam, pouczę się, zjem obiad, kolację, ponudzę sie. Raczej wielkich planów na dziś nie mam. Na GG przez weekend mam spokój, nawet miło, bo jak ktoś zagada to moge się skupić bardziej na rozmowie. Jak się gada z kilkoma naraz ciężko się skupić i każdemu poświęcić czas. No nic, bo znowu referat wyjdzie. Pozdrawiam ciepło i serdecznie Wszystkich. A dla tych co się smuca i mają doła to Wielką Buźkę na pocieszenie ślę.

P.S. Ja jakos mam dobry humor ostatnio.     

Sam, spokój
Autor: canis
28 stycznia 2006, 20:53

Tu znowu Ja. Staram się nie pisać tak często notek. Wczoraj zacytowałem w notce słowa Mateusza co sobie wziąłem do serca. Wciąż jestem bardzo szcześliwy że użyl mojego nazwiska, bo myślałem, że go nie pamieta. Wczoraj klikałem z Mateuszem, trochę mnie jego zdrowie martwi. Wracajac do czwartku. Byłem zobaczyć co z moja reklamacją dysku komputerowego. 8 listopada 2005 roku dałem dysk do reklamacji w ramach jeszcze gwarancji. Było tak ze chodził z 2 godziny, po czym się wyłaczył. Na tych pierwszych stronach co sie tam wyczytuje czy dysk widzi kompyter czy nie proszono mnie o podanie jakiegos hasła. Więc kupiłem nowy dysk 80GB, a ta 40 GB zaniosłem do reklamacji. Wysłali dysk do Holandii. Tam sie im nie udało nic zrobić. Ponoć 9 grudnia juz była odpowiedz na moja reklamację, ze sklepu smsa mieli mnie o tym powiadomić, o czym zapomnieli. Więc tak wyszło że dostałem nowy dysk 40GB. Oczywiście smutno mi troche bo na tamtym dysku miałem filmy, muzę i sporo materiałów szkolnych. Wszystko utraciłem. Nawet z głowy nie odzyskam tego. Teraz staram sie zapisywać dodatkowo co jakiś czas na plytce dane. W komputerze był chaos. Trochę w środę porzadków robiłem i natrafiłem sie na smutne rzeczy i kawały ktore w środowej notce podałem. Od środy je czytuje codziennie i mam humorek jakbym się naćpał czegos. Dzis wstałem w południe. Oczywiscie biorac sobie słowa Mateusza do serca nastapiła zmiana. Pierwsze co to posprzatałem pokój. Ogarnąłem trochę, pochowałem książki na ich miejsce. Potem nauka. Dzis mam spokój w domu. Przed 17 brat i bratowa wyszli i będe ok. 4-5. Poszli na ślub sąsiada, oczywiście ja nawet zawiadomienia nie dostałem. Więc trochę jestem na niego zły. Ale cóz. Szkoda że nie mam żadnego alkoholu w barku, zdecydowanie muszę w Martini się zaopatrzyć. Dzis zaplanowałem naukę i seans filmowy. Pewnie wsród jakis tytułów pojawia sie i pornole, co mi tam.

Moja nauke dzis zakłócił Łukasz. Kolega spoza trojmiasta. Ma kłopoty sercowe, a raczej jego zwiazek z chłopakiem sie wali. Tak dziś sie zastanawiałem nad czyms. Nie wiem czemu ale wszyscy mi zawsze opowiadają o swoich problemach, kłopotach itp. Nie to ze to mi przeszkadza, czasami trzeba przed kims się wygadać. Ale zawsze Marcinek o dobrym serduszku wysłucha, pocieszy, doradzi. Większość osób wie o tym. Juz od liceum mi się sporo osób, kolegów, koleżanki zwierzały. Moze dlatego ze jestem dyskretny, moze ze słuchac umię, nie wiem. Ale po takim wysłychaniu problemow kogos jestem zmeczony, problemy w glowie mi chodza i moje i innych znajomych. Tak, chyba mam dużą głowę do problemow. Zawsze o znajomych i rodzine si zamartwiam. Taki juz jestem. Sam raczej problemy swoje przerzucam na bloga, bo głupio si czuję opowiadajac innym o nich. Zreszta, powiem, że czasami bym wolał mieć takie kłopoty jak Łukasz lub ktos inny z moich znajomych niz mieć swoje.

Psy już nakarmiłem. Wiec mam spokoj. Jeszcze trochę poczytam chyba że komus się uda mnie choć na chwilę oderwać od ksiażek, bo odpoczynku długo nie miałem. W ramach spokojniejszego dnia porobiłem porządki na róznych portalach na których się pojawiam, choć rzadko ostatnio. Genealogie zaniedbuję też co mnie denerwuje. Musze się przyłożyć. No nic, spadam stad. Jakby co, wiadomo gdzie mnie szukac i jak. Życzę miłego wieczoru wszystkim moim komentatorom.

Bez nagłówka
Autor: canis
27 stycznia 2006, 16:04

Wracając do osoby Mateusza. Wczoraj poklękaliśmy trochę. Mati zna moja tajemnicę związaną z  orientacją. Sam jest raczej biseksualny, choć teraz bardziej zwrócił się w stronę hetero. Cieszę się z tego. Ponieważ gadamy na gg czasami od 1 stycznia 2005 roku więc trochę mnie zna, a nawet bardzo dobrze. Wczoraj wycisnął ze mnie drugą tajemnicę…której nie jestem w stanie napisać na gg. Teraz wiem o tym Ja, Mateusz i Bóg. Może na gg komuś się przyznam jeszcze do tego. Nie wiem, można próbować to ze mnie wyciągnąć. W każdym razie chłopak mądrze gada. Ale jeden tekst mi się wbił w pamięć:

 

Mateusz:bierzcie się w garść szeregowy [tu nazwisko moje] i bez mazgajstwa”.

 

Tak. Czasami odważę się podawać nazwisko kontaktom na gg jeśli wyczuję ich dobrze. O ile dobrze pamiętam zna je moja rodzina, znajomi, sąsiedzi z Gdyni i ok. 5-6 osób z GG, które mieszkają poza trójmiastem.  Wiem, to ryzyko, ale nie przejechałem się na tym, a nie daję danych moich każdemu. Oczywiście, maila i komórkę tez podaję czasami. Adresów mailowych mam 2-3 chyba. Jeden jest prywatny, który zna tylko rodzina, bliscy koledzy i przyjaciele, którym ufam. Oczywiście ja nigdy nie pytam się o nazwisko, nr koma czy mail, bo niektórzy mogą to źle odebrać. Zresztą niezręcznie wypytywać, skoro niektórzy wola być anonimowi.

Wracając do Mateusza. Jak pisałem uważam go tylko za przyjaciela a nie kogoś z kim chce iść do łóżka. Zresztą on woli dziewczyny, a ja nie miałbym odwagi mu propozycji takich robić. Wole go mieć jako przyjaciela. Mateuszek ma swoje problemy, zwierza mi się, co jest miłe. Ja czasami mu mówi o swoich, zawsze miłe mądre słowa napisze czasami ochrzani, czasami pogrozi.  Gdzie mieszka nie powiem, bo to jego sprawa, a ja nie jestem upoważniony do zdradzania takich rzeczy. Miedzy nami jest 7 i pół lat różnicy, ale dobrze się rozumiemy. Dziękuje mu, że w ogóle jest.

 

Ponieważ przez większość tygodnia się leniłem, postanowiłem, że od dziś zaczynam pracę nad sobą. Siłownia by nie zaszkodziła i basen. Więc mam trochę pracy, ale postaram się codziennie poświęcić czas na gg bo jak się pokazywać nie będę tam, to znając co niektóre osoby to się zapłaczą za mną. Zastanawiam się czemu przy dłuższej znajomości ludzie dalej mnie akceptują. Mówią, że coś mam w sobie….do dziś nie wiem co to jest. Pewnie bzdury gadają. Jestem zwykłym człowiekiem, zagubionym, skromnym, cichym, spokojnym etc. Nie wiem co może we mnie przyciągać innych…

Co do orientacji….trudny wybór. Na razie jestem zbliżony do jednej płci. Nie narzekam, coś mnie tam mocno ciągnie. A druga….to niespełnione marzenie, która coraz bardziej się oddala.   

 

Dzięki Madzi wiem jak fotki wklejać w bloga. Dzięki Madziu i trzymam kciuki za Ciebie. Nie, nie zamieszczę tu swoich fotek…nie jestem na to gotowy, mam duży opór. I tak na razie odważyłem się pokazać fotkę tylko Jagodzie. Ale postanowiłem pokazać swoje animalsy. Nie ma tu fotki chomika bo jakoś nie robiłem. Ale inne zwierzaki są super. Więc się nimi pochwalę. Oby udało się.

 

<a href=http://canislucky.w.interia.pl/Dixi.jpg TARGET="_blank"> Dixi</a>

 

<a href=http://canislucky.w.interia.pl/Pixi.jpg TARGET="_blank"> Pixi</a>

 

<a href=http://canislucky.w.interia.pl/rabity.jpg TARGET="_blank"> Króliki</a>

 

<a href=http://canislucky.w.interia.pl/Obiad.jpg TARGET="_blank"> Obiad</a>

 

<a href=http://canislucky.w.interia.pl/Jacky%20i%20Lucky%203.jpg TARGET="_blank"> Jacky i Lucky</a>

 

To narazie tyle. Może kiedys jeszcze jakies inne pokaże. Pozdro wielkie i życze miłego wieczoru.

 

 

Przyjaciel
Autor: canis
26 stycznia 2006, 23:15

Wpadłem jeszcze. Napisałem dzis status na GG: "Dum spiro, spero<Póki oddycham, nie tracę nadziei>". To z łaciny, sentencja. Matrona mnie na GG sie pyta czemu to napisałem i chyba nie bez jakiegos powodu. Nie powiedziałem jej nic co do tego. Nie chce jej zamartwiać swoimi problemami, myślami, kłopotami. Inne kontakty na GG sie pytaja czemu to napisałem. Ja milczę. Napisałem tylko Mateuszowi to:

Ja: "status gg o którego już multum osób mnie się pyta włacznie z matroną, to sentencja łacińska, cos w rodzaju mojego motta, bo zawsze jakas nadzieje widzę; ale czemu mam ten statu i co dla mnie znaczy nie wie nikt, no teraz prócz Ciebie". 

Mateusz:  "domyśliłem sie juz na poczatku ze to słowa którymi sie kierujesz".

Mateusz: "sa one bardzo mocne i dosadne"

Mateusz: "bo to świadczy o Twojej niezłomności"

Mateusz: "dla mnie to oczywiste że skoro na widoku stawiasz pewne słowa to są one dla Ciebie niesłychanie ważne i ukazują Twoje oblicze".

Jest prawdziwym Przyjacielem, dobrze mnie zna (choć tylko rok), świetnie się rozumiemy, pocieszamy. Choć mieszka kawał drogi z Gdyni to udało sie raz spotkać, pogadać. Ale bardzo cenię te osobę. Mateusz, serdecznie Ciebie pozdrawiam.

Płyta mi sie zacięła na kompie - od dwóch dni ciagle tego samego słucham. Jakies zmiany się musza pojawić.

Leworęczność/Samotność
Autor: canis
26 stycznia 2006, 21:39

Dziś kupiłem książkę pt. „ Czym jest leworęczność i jak z nią żyć” Hermanna-Josefa Zoche. Ponieważ jestem leworęczny, chciałem przeczytać to tam pisza o takich jak ja. Nigdy nie żałowałem że piszę lewą ręką, jakoś zawsze się wyróżniałem. Rodzinie też to nie przeszkadzało. Lewą rękę mam silniejszą, piszę nia na klawiaturze i w ogóle 90% czynności robię ta ręką. Wyczytałem z niej, że osoby jasnowłose są dwa razy częściej leworęczne niż ludzie ciemnowłosi lub rudzi.  (heh, jestem blondynem). Ponoć leworęczni rzadziej się pobierają niż praworęczni. Także spotkałem się z teorią, że większość gejów jest leworęczna.

Typ osoby leworęcznej:

- mówi o uczuciach, często bardzo negatywnie (hmmm…ciekawe, ja negatywnie nie mówię o uczuciach)

- jest zorientowany na przeszłość.

- wypróbowuje wszystkie możliwe terapie i przerywa je (na pewno nie ja).

- nie jest z niczego zadowolony, miewa depresje, zmienne nastroje, huśtawki emocjonalne i najczęściej sam jest przyczyną własnych cierpień (niestety, tu trafili w moje cechy, aczkolwiek na pewno nie tylko ja sam jestem tego przyczyną).

- działa autodestrukcyjnie, liczy się zawsze z najgorszym wariantem wydarzeń (tu tez się podpisać mogę).

- uczy się powoli i często w mękach poprawiać swój stan psychiczny i fizyczny (po części to prawda).

- jest typem charyzmatycznym (to prawda).

- wyszukuje sobie prace – sam raczej mówi: zajęcia – które sprawiają mu przyjemność (tak to ja).

- myśli o wieli rzeczach jednocześnie, rozpoczyna na raz wiele czynności, potrzebuje mnóstwo miejsca (to moja wada).

- ma bardzo dużą zdolność ekspresji (możliwe że i tu mogę się podpisać).

- jest przystępny, często uduchowiony i pomysłowy (to pierwsze to tak, ale dwa pozostałe to nie wiem).

- swoimi pomysłami porywa innych i innym również łatwo go przekonać do swoich pomysłów (ciekawe…ale nie wiem, waham się tu podpisać).

- bywa wymowny i sugestywny (trudno mi tu się określić).

- jako dziecko częściej sprawia trudności wychowawcze, bo ma problemy z rozpoznaniem tego, co sprawiedliwe, a co niesprawiedliwe (no nie, ja byłem miluśkim, grzeczniutkim bąbelkiem).

- w sytuacjach związanych z wysiłkiem ma jeszcze mniej ścisłe wyobrażenie o swojej tożsamości (nie wiem, nie wiem).

- wydaje się, że w pewnym stopniu brakuje mu zdolności do oddzielenia emocji od myśli i pomysłów (może i tu się podpisać, lecz waham się).

-łatwo wpada w panikę, reaguje bezradnością i brakiem kontroli (ja i panika, hehe; lecz z bezradnością trafili, ale nie poddaje się).  

- przy długotrwałych obciążeniach (stresie) ma skłonności do uzależnień, otyłości itp. (kawa – tylko od niej jestem uzależniony).

- często wierzy w przeznaczenie, przypadek, z pominięciem wolnej woli człowieka (Oki, wierzę ale bez przesady).

- ma skłonności do fatalizmu (myślę, że nie, to nie ja).

- swoje problemy rozwiązuje intuicyjnie, z wyczuciem całości sytuacji (to też ja).

- jest otwarty na nowe idee i rozwój (zdecydowanie Ja).

- uczy się poprzez działanie i obserwację (też ja).

 

Maska słabości. Według autora ludzie się ukrywają za nią, czyli maska. Jest tu ładny list studenta napisany, ciekawe do kogo? Heh, ładnie ujmuje i moje uczucia. Przepiszę go, ale tylko w 85-90% jest ten student podobny do mnie.

 

Proszę, posłuchaj tego, czego nie mówię! Nie pozwól mi się oszukać. Niech cie nie zmyli mina, którą pokazuję. Bo noszę tysiąc masek, które boję się zdjąć. I żadna z nich nie jest mną. To działanie przypominające sztukę stało się moją drugą naturą. Ale nie daj się temu oszukać, na miłość boską, nie pozwól mi zrobić z siebie głupca.

    Sprawiam wrażenie, jak gdybym był przystępny, jak gdyby wszystko było we mnie słoneczne i pogodne, w środku i na zewnątrz, jak gdyby moje imię brzmiało Zaufanie, a moja gra nazywała się Chłód, jak gdybym był cichą wodą i jak gdybym mógł określić wszystko, tak jakbym nikogo nie potrzebował. Ale mi nie wierz, proszę, nie wierz mi!

   Z wyglądu mogę sprawiać wrażenie pewnego, ale to maska. Pod spodem nie kryje się nic, co by temu odpowiadało. Pod spodem jestem ja, taki, jaki naprawdę jestem: zagubiony, zalękniony i samotny. Ale ukrywam to. Nie chcę, żeby ktokolwiek to zauważył. Już na samą myśl o mojej słabości wpadam w panikę i boję się w ogóle pokazać innym. Właśnie dlatego w rozpaczy wymyślam maski, za którymi mogę się schować: swobodna, mądra fasada, która pomaga mi stworzyć złudzenie, która chroni mnie przed wiedzącym spojrzeniem, mogącym mnie rozpoznać. A przy tym to spojrzenie właśnie byłoby dla mnie ratunkiem. I ja to wiem. Jeśli łączyłoby się z przyjęciem mnie, z miłością. Tylko to dałoby mi pewność, której sam sobie nie mogę dać: że naprawdę jestem coś wart!

   Ale tego ci nie mówię. Nie mam odwagi. Boję się tego. Boję się, że twojemu spojrzeniu nie towarzyszy akceptacja i miłość. Obawiam się, że właściwie nawet o mnie nie pomyślisz i będziesz się ze mnie śmiać – a twój śmiech by mnie zabił. Boje się, że głęboko w środku we mnie samym jestem niczym, jestem nic nie wart, i że ty to widzisz i mnie odpychasz. Więc gram w mojej sztuce, mojej rozpaczliwej sztuce: fasada pewności na zewnątrz i drżące dziecko w środku.

   Dlatego mówię powszechnie obowiązującym tonem powierzchownej gadaniny. Opowiadam ci wszystko, co naprawdę jest niczym, niczym z tego, co naprawdę jest, co we mnie krzyczy. Dlatego nie pozwól się oszukać temu, co z przyzwyczajenia mówię. Proszę, wsłuchaj się dokładnie, spróbuj usłyszeć, czego nie mówię, co chciałbym powiedzieć, co mówię gwoli przetrwania i czego powiedzieć nie mogę.

   Brzydzę się grą w chowanego. Naprawdę! Brzydzę się tą powierzchowna grą, którą prowadzę. To jest nieuczciwa gra. Chciałbym móc być rzeczywiście prawdziwy i spontaniczny, po prostu być sobą, ale musisz mi pomóc. Musisz wyciągnąć rękę, nawet jeśli wygląda na to, że to paskudna rzecz, jakiej bym sobie życzył. Tylko ty możesz zdjąć ten pusty blask z moich oczu. Tylko ty możesz mnie powołać do życia. Za każdym razem, gdy jesteś przyjazny i łagodny i dodajesz mi odwagi, za każdym razem, gdy starasz się zrozumieć, bo naprawdę się o mnie troszczysz, moje serce dostaje skrzydeł – bardzo małych skrzydeł, bardzo kruchych skrzydeł, ale skrzydeł! Twoje wyczucie, twoje wczucie się i siła twojego zrozumienia tchną we mnie życie. Chciałbym, żebyś to wiedział.

   Chciałbym, żebyś wiedział, jak ważny dla mnie jesteś, jak bardzo możesz zrobić ze mnie człowieka, którym naprawdę jestem – jeśli chcesz. Proszę, pragnąłbym, żebyś chciał. Tylko ty możesz zburzyć ten mur, za którym drżę. Tylko ty możesz zdjąć mi maskę. Tylko ty możesz mnie uwolnić od mojego świata cienia, od strachu i niepewności, od mojej samotności. Nie przeocz mnie. Proszę, proszę, nie przeocz mnie! Nie jest łatwo istnieć dla ciebie. Długotrwałe przekonanie, że się jest bezwartościowym, buduje grube mury. Im bliżej mnie podchodzisz, tym bardziej ślepo cie odpycham. Bronie się przed tym, o co wołam. Ale powiedziano mi, że miłość jest silniejsza niż każdy ochronny mur, i w tym tkwi moja nadzieja.

  Proszę, spróbuj te mury zburzyć, pewnymi rękami, ale ostrożnymi dłońmi: dziecko jest delikatne. Kim jestem, możesz zapytać. Jestem kimś, kogo bardzo dobrze znasz. Bo jestem każdym, kogo spotykasz, każdym mężczyzną i każdą kobietą, którzy spotykają ciebie” (uff, długie).

 

Ten list mi się spodobał, jest ładnie napisany.

Czy ja noszę maskę???? Każdy chyba ją nosi, tak myślę. Ja też ja noszę. Nie znam uczucia miłości, to przede mną. Ale sam zastanawiam się jak dam sobie radę kiedy to mnie dopadnie. Boje się tego. Mimo, że samotny jestem, chciałbym poznać kogoś na dłużej, ale jednocześnie się tego boję. Nie jestem przystojny. Wygląd nadrabiam cechami charakteru. Wczoraj mnie dopadła samotność i natrafiłem na coś wkurzającego, co zapisałem na dysku (nawet nie wiedziałem, że to mam). Ale po przeczytaniu trochę mnie to dobiło. Nie potrafię o tym tu napisać, nie umię. Ludzie potrafią być chamscy. Zastanawiam się czy można komuś jeszcze zaufać. Ja się boję ze ktoś zdejmie ze mnie maskę. Tajemnice – ma je każdy. Ja największa tu zdradziłem, anonimowość jest tu. Rodzina mnie zna na wylot, tak twierdza. Ale sporo rzeczy o mnie nie wiedzą, nikt nie wie o mnie wszystkiego. Zastanawiam się czy ktoś będzie próbował się dowiedzieć więcej o mnie, o moich tajemnicach. O pewnych rzeczach nie mogę pogadać z rodziną, znajomych nie chce we wszystko wtajemniczać. Nie lubię obarczać swoimi problemami innych, ale potrafię słuchać o problemach innych osób. Zastanawiam się czy samotność jest mi pisana???? Chyba tak, całe Zycie byłem samotny. Pozostawiony samemu sobie. Targającemu się z różnymi myślami, problemami. Nie jestem prawiczkiem (matka w szoku była, ale prawdy nie zna – może cos sobie myśli). Z iloma osobami spałem???? Kim były te osoby???? Czy je znałem dobrze???? Czemu to robiłem???? Czego oczekuję???? Czego chcę???? Jak daleko jestem w stanie się posunąć???? Czy boje się???? Ciągle moje myśli toczą boje. Ostatnio czuje się zagubiony.

Jakiś czas temu zadzwonił do mnie jakiś chłopak. Wyświetlił mi się nieznany numer. Zapytał się mnie skąd ma mój numer w komórce i czy się znamy. Zaprzeczyłem znajomości. Skąd miał numer??? Nie wiem, może kiedyś mu na czaterii podałem. Nie pamiętałem Go. Chciał się spotkać jeszcze danego dnia co dzwonił. Ja odmówiłem, bo miałem sporo pracy w domu (przygotowywałem się do zajęć). Powiedział, że się odezwie. Odezwał się po 2 tygodniach smsem. Chciał się spotkać. Zgodziłem się. Spytał się jak wyglądam. Trudne pytanie. Napisałem mu, ze jestem raczej niski (to prawda niestety), blondyn, okulary. Tak do końca to szczupły nie jestem. Ale wiedziałem, że po opisie to nie spotka się, heh, nawet nie napisał nic potem. Po prostu coraz więcej niegrzeczności i chamstwa spotykam. Ale cóż, może kiedyś. Mam teraz i inne zmartwienia i problemy. Na co dzień nosze maskę.

 

Oki, pozdrawiam. Idę kawałów poszukać na necie. Chyba ze ktoś ma coś śmiesznego to na maila proszę. Odeślę też cos  śmiesznego. Odważnych zapraszam.   

 

Marcinek na wesoło
Autor: canis
26 stycznia 2006, 12:25

W nocy do 2 siedziałem i sie rechotałem z kawałów i róznych obrazków które na kompie mam....az sie popłakalem hehe. Dziś dobry humor mam. Postanowiłem przybliżyć swoja osobę, ale też na śmieszno. Myślę, że to trochę Was rozbawi, aczkolwiek nie wiem jak to u Was z poczuciem humory. Liste tworzę cały czas, mozna by książkę napisać zdaniem bratkowej. Na zły humor śmieszne teksty sa jak znalazł. Jak cos dojdzie do tej listy to tez zamieszcze na blogu. Pozdrawiam.

Będąc w 2-3 klasie podstawówki mały szkrab, czyli Ja jeszcze po 22 grał w coś na ATARI. U rodziców byli znajomi w pokoju. W pewnym momencie do pokoju dzieci (mojego i mojego brackiego) wchodzi podpity tatko. Każe wyłączyć komputer i spać. Zaprotestowałem a jak. Ojciec widząc ze mam głęboko gdzieś to co on mówi do mnie wyłączył mi komputer przyciskiem jakimś. To był błąd. Marcinkowi nie wolno było przeszkadzać. Więc mały kurdupel, czyli Ja wstał z krzesła popatrzył wilczym spojrzeniem na ofiarę – jestem mańkutem, tzn. leworęczny – i słabszą, prawą reką z pieści uderzył w pysk ojca. Pewnie był trochę pijany bo ja raczej taki silny nie byłem, ale tym jednym razem mu nosa złamałem. Będąc w 3 klasie podstawówki. Marcinek był bardzo zmęczony nauka, oj bardzo. Wychowawczyni mówił, ze ma dość nauki, a ta powiedziała że jak mam dość to na emeryturę. Więc w domku genialny Marcinek napisał podanie do dyrekcji szkoły. W podaniu prosił o przyznanie mu natychmiastowe emerytury bo jest zmęczony nauką. Do dziś ten list jest w archiwum szkoły. W zeszłym roku szkoła miała jubileusz i odnalazłem swoje podanie na wystawie w szkole. Ale wesołek byłem kiedyś. Moja Świętej Pamięci siostra przyrodnia mówiła na mnie „śmieszek”. Także w 3 klasie podstawówki wychowawczyni, a była to puszysta kobieta, kazała mi iść do świetlicy i powiedzieć konserwatorowi aby video przygotował. Facet po nazwisku wychowawczyni nie wiedział kto to. Wiec mój geniusz znów się objawił. Wyjaśniłem konserwatorowi to tak: „ to ta najgrubsza w całej szkole nauczycielka”. Oczywiście sekretem to nie pozostało. Nauczyciele mieli ubaw ze mnie do łez. Do rzeczy z których dziś się śmieję zaliczam też przyłapanie mnie w wieku 14 lat na masturbacji przez matronę. No wtedy śmiesznie nie było, ale dziś mnie ta sytuacja śmieszy. Z kazania dużo to nie pamiętam, ale sam fakt przyłapania był śmieszny. A mimo zakazu masturbacji i tak dalej się zaspokajałem masturbując się będąc już bardziej ostrożnym. Co o mnie na śmieszno. Czasami potrafię coś śmiesznie nazwać, tym bardziej jak nazwę zapomnę. Do dziś na Ptasie mleczko inaczej mowie. Kiedyś będąc w sklepie z mamą zauważyłem Ptasie mleczko. Kurde, zapomniałem jak to się nazywa. I poprosiłem mamę aby mi kupiła mleko z ptaka. Do dziś tak mówię. I zawsze śmiech jest. Mistrz kulinarny to Ja. Tylko ja wpadłem na to. Robiłem naleśniki pierwszy raz. I tak wyszły omlety, ale to szczegół. Miksowałem mikserem ciasto. I wyjąłem włączony, miksujący mikser z ciasta. Geniusz totalny. Do dziś nie pozwalają mi naleśników robić. Śmieją się też ze mnie z zachowania na ślubie brackiego. Kurde tydzień harowałem jak wół za darmo aby wszystko pomóc zorganizować. I budowa konstrukcji na ogrodzie z zadaszeniem tez mojej pomocy wymagała. Na ślubie byłem już połamany. Zaczęliśmy pić z kuzynami moimi, potem doszli kuzyni bratowej. Ponieważ nie mam wprawy w piciu to się szybko zaprawiłem. Wódka za wódką, nawet popitki nie potrzebowałem. Ale zona kuzyna z którą chyba 7 kolejek wypiłem tak mnie polubiła ze hej. Jak najęci gadaliśmy. Ale wiadomo, skończyłem szybko w łóżku. Po 1 wstałem, psy na spacer i dalej na dół. Przyznam się że się nie zdziwiłem. Rodzina bratowej po północy do domu polazła a moja się bawiła dalej w najlepsze, chyba do 3 w nocy. Ale spoko, po powrocie koło 1 mnie obgadywano i moje picie. Spoko mało piję i rzadko, ale mnie umyślnie spito. Mając 7-9 lat często z brackim kradliśmy ojcu piwo, na współ piliśmy. Film. Mając 11-12 lat gdy rodziców w domku nie było chcieliśmy na video cos obejrzeć. Tytuł na jednej kasecie był „4x4”. Nam (mnie, brackiemu i kuzynowi) się skojarzył z filmem o sporcie. Spoko „sport” był. Okazało się, a cały film obejrzeliśmy, że to pornos ten normalny. Co było potem nic nie napiszę. Ale film widziałem kilka razy. Jakieś 3 lata temu. Mieszkałem jeszcze w bloku z matką pod lasem. Po 1 w nocy poszedłem w zimie na śniegu na spacer z psem. W pewnym momencie coś zauważyłem. Dwa duże zwierza szły za mną. Były według mnie to dwa duże psy (choć takich nie spotkałem), a jak pod latarnię podeszły to zauważyłem ich sierść. Okazało się ze mnie 2 duże dziki śledzą. Pies był bardzo happy, młody, pobawić się chciał. Ja z kolei szybkim krokiem, zdenerwowany uciekałem. Dobrze że je na zakręcie gdzieś zgubiłem. Pies mi nie ułatwiał zadania bo ciągle do dzików chciał iść. Dziś się śmieję z incydentu niedawnego jak to w lecie bracki mi kołdrę zwalił. Hehe. Mi przykro nie było, nie byłem zawstydzony, ale bratowa buraka strzeliła. Bracki mnie potem pół dni przepraszał. On chyba dużo członków nie widział hehe.

Tylko ja potrafię nowe, wyprane ciuchy zaraz pobrudzić. Potrafię posolić herbatę, albo do cukierniczki zamiast do kubka wodę wlać.  

To Ja w śmiesznej formie. Spoko, ja sie z tego śmieję, lubię się z siebie śmiać. Dziś chyba na necie kawałów będe szukał. Chcę sie pośmiać, a raczej ciagle się śmieję.